Rozdział 18

897 68 9
                                    

Obserwowanie, jak odchodzi, nie było łatwe, ale Hermiona nalegała, aby spędził noc w swoim domu, by jego matka nie była sama. Po ułożeniu Scorpiusa do łóżka i wysłuchaniu wszystkich historii, które miał do opowiedzenia o Narcyzie, Hermiona położyła się na swoim łóżku.

Jej myśli były kiepskim towarzystwem.

Czy Narcyza ją rozpoznała? Czy wiedziała o związku Hermiony i jej syna? Co ważniejsze, czy to popierała? Chociaż po głębszym zastanowieniu Hermiona stwierdziła, że niezbyt ją to obchodzi.

Draco powiedział, że ją kochał. Jeśli chodzi o deklaracje miłości, to właśnie przez nie poczuła tak silne zawroty głowy, że ledwo mogła o tym myśleć. Prawda znajdowała się przed nią przez cały czas. Zawsze wydawał jej się się tak znajomy, a teraz domyślała się, że wie dlaczego.

Przewracając się na bok, Hermiona położyła dłoń na miejscu, gdzie zwykle leżał Draco. Zasnęła, zanim zdążyła się zastanowić, czy do rana o wszystkim zapomni.


~*~*~*~*~*~*~*~*~*~


Kroki dudniły za nią.

Zamek walił się wokół niej, aż nagle zostały po nim tylko odpryskujące, małe kawałki kamienia. Duże fragmenty ścian zaczęły się rozpadać, gdy zaklęcie po zaklęciu rozcinały je, osłabiając konstrukcję, która miała je utrzymać.

Utrzymywał się tu przez tysiące lat.

Taki miał pozostać.

Palce zacisnęły się na jej swetrze i Draco pociągnął ją do tyłu, gdy osunęła się ściana obok niej.

— Umrę przez ciebie — syknął. — Jeżeli nikt wcześniej mnie nie zabije.

Chciała mu powiedzieć, że jego cynizm w tym momencie nie jest potrzebny, ale nie miała na to czasu. Stali na skraju dziedzińca i Hermiona chwyciła go za przedramię.

— O Boże.

Draco chciał zapytać, o co chodzi, ale widział to samo, co ona.

Zamarznięcie pośrodku bitwy nie wchodziło w grę, ale w ramionach Hagrida znajdował się jej najlepszy przyjaciel. Ciało Harry'ego pozbawione życia.

Draco przyciągnął ją do siebie.

— Musimy iść.

— Co?

Zebrał się tłum. Rozpoznała pobrudzone twarze swoich kolegów z klasy.

Patrzyła, jak tracą nadzieję.

— Zawsze mówiłem, że zamierzam zapewnić ci bezpieczeństwo, Hermiono. — Draco wypowiadał jej imię tylko w pewnych sytuacjach. Odwróciła się twarzą do niego. — Obchodzi mnie ta wojna, nie ma co do tego wątpliwości, ale bardziej zależy mi na tobie.

— Walczę o...

— Przegrywamy! I nie zamierzam cię stracić w tej bitwie. — Pogrzebał w kieszeniach. — Proszę, mam rozwiązanie.

Tłum zarechotał. Nie było czasu.

— Musisz zaufać Harry'emu.

— On nie żyje! — warknął Draco. Z jego twarzy odpłynął kolor, a głos brzmiał jak echo. — Mam świstoklik. Pozwól mi cię stąd wydostać.

Mogliby być prawdziwą rodziną, gdyby się zgodziła. Hermiona rozejrzała się wokół nich. Czy ich dziecko przeżyje, jeśli odmówi?

Na Merlina, Draco nawet nie wiedział. Na myśl o tym zrobiło jej się niedobrze.

[T] [Z] To, co najlepszeWhere stories live. Discover now