Rozdział 11 (+18)

1.6K 81 7
                                    

Hermiona nie była jeszcze gotowa, by powiedzieć Scorpiusowi o jej relacji z Draco, ale podejrzewała, że jej syn już to zauważył. Nadal spędzał każdy wieczór, dyskutując z Draco o książkach i na przypadkowe tematy przy stole.

To była kolejna interesująca sprawa. Nikt inny nie chciał poświęcać czasu Scorpiusowi, ale Draco był tym zachwycony. Widziała szczęście migoczące na jego twarzy za każdym razem, gdy jego imię było wywoływane z dziecinną fantazją i to chwytało ją za serce, nawet gdy się tego spodziewała.

Znajdowali dla siebie czas pomiędzy innymi zobowiązaniami. Odwiedzał ją podczas lunchu, kiedy nie mogła wyrwać się z pracy, a Victoire zawsze dawała jej znać śpiewającym głosem, że jej chłopak się pojawiał, przez co Hermiona nie mogła powstrzymać się od cichego chichotu. Gdy dostał szansę — albo gdy ona pozwoliła, kiedy wydawał się wahać, by zapytać — Draco zabrał ją na kolację. Przez większość czasu zapraszał również Scorpiusa.

Wydawał się to być idealny obraz szczęścia i przez większość czasu Hermiona nie rozmyślała nad sposobem, w jaki tak szybko się zadomowili.

Tak było dzisiejszego wieczoru. Scorpius przytaszczył po schodach kosz wypełniony po brzegi grami planszowymi, które zgromadzili przez lata.

Draco napotkał jej spojrzenie nad stołem, kiedy przeczesywała włosy palcami.

— Co to jest? — zapytał, klękając obok Scorpiusa.

Podnosząc kubek, Hermiona podeszła do sofy naprzeciwko nich i usiadła, krzyżując kostki i popijając herbatę.

— Gry planszowe. — Uśmiechnęła się. — W tym tygodniu aż rwie się, by wygrać z tobą w karty.

Brwi Draco niemal sięgnęły linii włosów.

— Możesz wygrać... jeśli ci pozwolę — wycedził.

Głowa Scorpiusa poderwała się do góry, a usta zacisnęły się w wąską kreskę.

— Jeszcze zobaczymy.

Odchylając się do tyłu, Hermiona naciągnęła koc na swoje ramiona i obserwowała ich. Większość czasu spędzała, ukrywając uśmiech za kubkiem, nawet długo po tym, jak skończyła się jej herbata, ale nie mogła się zmusić, by wstać i nalać sobie kolejną porcję.

Kiedy Scorpius zaproponował grę w pokera, Draco ślepo się zgodził. Hermiona wiedziała, że nie spodziewał się zaskoczenia. Scorpius miał tylko sześć lat, w styczniu miał skończyć siedem, a sześciolatek z pewnością nic nie wie o pokerze. Pomijając fakt, że wiedział, ponieważ spędzali czas na wiele sposobów w dniu, gdy na chwilę wysiadło zasilanie, a jej syn szybko się uczył.

— Co wygrałem? — Scorpius rozpromienił się.

Draco dysząc, wyciągnął portfel z tylnej kieszeni.

— Nie do końca jestem pewien, co się właśnie stało.

— Wygląda na to, że cię oszukał. — Hermiona parsknęła. — Dlaczego u licha założyłeś się z dzieckiem?

— Hej! — wtrącił Scorpius z wyrzutem.

— Oczywiście myślałem, że wygram — mruknął Draco, przesuwając po stole dwa banknoty.

Hermiona uniosła brwi.

— Och, więc chciałeś, żeby ci zapłacił?

— Tego nie powiedziałem.

Kolano Draco uderzyło w stolik kawowy.

Nadal chichocząc, Hermiona postawiła kubek na stole i zaprowadziła Scorpiusa ku schodom.

[T] [Z] To, co najlepszeWhere stories live. Discover now