kwiat dziewiąty

1.3K 95 7
                                    

Kolejnego dnia Harry znów dostał żółtego żonkila.

- Znowu? - mruknął sam do siebie rozkładając karteczkę i zaczynając czytać jej treść.

Uwierz mi, nigdy byś nawet nie pomyślał, przez głowę by ci nie przeszło, że to ja. Nie krzyw się tak, Potter!

Harremu przez głowę przeszedł Zabini i Malfoy. Zabini był bardziej niemożliwy w tej sytuacji, ale Malfoy? To nie miało większego sensu. Harry spojrzał przed siebie i jego wzrok spotkał się wprost ze stalowymi oczami Dracona. Zamyślona twarz chłopca wyglądała dosyć nienawistnie, a przynajmniej od strony blondyna to tak wyglądało. Rzucił mu tylko swój - wszystkich już z resztą irytujący - uśmieszek, który nie był ani trochę szczery, a Harry jedynie odwrócił wzrok.

Draco tłumaczył sobie nagły wzrok złotego chłopca w jego stronę na dwa sposoby - brunet poczuł czyjś wzrok na sobie, albo już wie. Już się domyślił. Mimo, że plan ślizgona z początku był prosty - jak tylko ostatni kwiat uschnie, jego uczucia... Pozbędzie się ich. Teraz powoli zaczął rozumieć, że całe te liściki, on ma po prostu nadzieję, że drugi chłopak odwzajemni jego uczucia. Że jakoś połączy kropki. Musi. Inaczej Draco skończy z jakąś ślizgonką w łóżku, po raz kolejny próbując zabić to uczucie.

- Hermionaaaaa... - przeciągał imię dziewczyny zmęczonym głosem.

- Nie Harry, nie powiem ci. - mruknęła, ale chłopak wciąż nalegał. - Chodź. - w końcu uległa. Wszyscy mieli tego już dość. Nawet sam sprawca.

Poszli do biblioteki i dziewczyna zaciągnęła chłopaka w jakiś ciemniejszy zakamarek.

- Ale nie panikuj, okej? - szepnęła, a gryfon przytaknął, jednocześnie zdając sobie sprawę z tego, że zostawili Rona samego. - To Malfoy. - powiedziała, a Harry nie wyglądał na zbyt zdziwionego. I nie był. Sam się tego domyślał.

- Jak możemy to potwierdzić?

- Chyba tylko pytając go o całą sytuację...

- A jak to nie on, to mnie wyśmieje.

- Czekaj. A Zabini? Przyjaźnią się.

- No on nam i tak nie powie. - zaśmiał się Harry.

- Debilu, od czego mamy Rona. - mruknęła uderzając lekko bruneta w głowę.

Wrócili do pokoju wspólnego i od razu złapali rudzielca. Wyjaśnili mu cały plan, ale chłopak podsumował to jednym wielkim grymasem na twarzy.

- Spytam go wprost. - powiedział i wyszedł z pokoju wspólnego, wracając kilka minut później.

- Ten wasz plan był lepszy, ale Blaise ma mi powiedzieć na śniadaniu. 

Niech uschną.... (drarry) zakończone (jednak nie)Where stories live. Discover now