kwiat szósty (dłuższy rozdział)

1.3K 110 25
                                    

Poniedziałek.

Harry tym razem nie dostał kwiata, a czarną kopertę ładnie zapieczętowaną. Z literą M. Był pewien, że to już koniec. List pożegnalny, jak jakaś klątwa. Nie zostało mu nic do zrobienia w tej sprawie więc złamał pieczęć i zaczął czytać.

Potter, przemów proszę do rozumu Weasleyowi, bo Blaise na prawdę się zakochał. Jeśli mi nie wierzysz, to, do cholery jasnej, widziałeś kiedyś, żeby zapraszał kogoś na randkę dosłownie przy całej szkole? Ten Twój rudzielec zupełnie nie myśli. Chociaż nie... Nie Twój. Bo to ja jestem Twój już od dawna.

- Ron, masz. Przeczytaj sobie. - Harry podał rudzielcowi kartkę, bo nie miał ochoty przekonywać przyjaciela sam. Ten zaczął czytać list i w pewnym momencie prawie wylał na niego sok dyniowy.

- Co to jest? Harry, ten Twój wielbiciel chyba jest ślizgonem.

- Chyba na pewno. Ale to nie ważne. Weź, Zabini nawet nie przyszedł na śniadanie dzisiaj. - mruknął Harry wbijając wzrok w puste miejsce obok blondyna.

- Pewnie zaspał. - tłumaczył Ron.

- Zaspał? Nawet jak Zabini wyglądał jak trup, bo pewnie nie spał w nocy, to Malfoy go zaciągał na Salę.

- Dobra, szukasz głębi w czymś, co jej nie posiada. Albo raczej w kimś. - mruknął rudzielec wyraźnie zirytowany całą sytuacją.

- Ty tak na poważnie? Ron, jesteś totalnym ignorantem. Jebany Malfoy tak na przykład też ma kurwa uczucia, a na takiego nie wygląda. Jest oziębły, wszystkich wyzywa, jest wredny nawet dla przyjaciół, ale kurwa, też pewnie ma swoje problemy, tak? A Zabini może nie jest przykładem do naśladowania, ale to nie oznacza od razu, że nie jest w stanie się zakochać. I rozumiem, że jesteś przezorny, sam mu nie ufam, ale przynajmniej przyjmuje do siebie możliwość szczerości z jego strony. - mówił Harry już zupełnie zirytowany postawą przyjaciela. Zepsuł mu się humor, więc jedynie wstał i nawet nie zabierając listu wyszedł z sali. Hermiona patrzyła jedynie na przyjaciela ze współczuciem.

I właśnie w tamtym momencie Ron stracił apetyt.

- Pokaż mi ten list. - powiedziała Hermiona, biorąc kartkę w dłoń. Przeczytała całość i otworzyła lekko usta. Nie wierzyła swoim oczom. Czy to możliwe..? Nie. - Um... Ron, weź może pogadaj z Zabinim? Tak sam na sam? - mruknęła dziewczyna wiedząc, że dla chłopaka w tym momencie ważniejsze będą jego problemy, niż tajemniczy wielbiciel Harrego.

- I co mam mu niby powiedzieć? - zapytał, siedząc bezczynnie.

- Zależy, czy coś do niego czujesz. Więc tutaj dużo ci nie doradzę, rób, co uważasz za słuszne. - powiedziała z lekkim uśmiechem.

Później tego dnia, kiedy Zabini nie pojawił się również na obiedzie, Ron postanowił z nim porozmawiać. Skierował się w stronę lochów i na jego szczęście, no, może nie do końca, spotkał Draco.

- Malfoy! Zaprowadzisz mnie do Zabiniego? - zapytał chłopak starając się brzmieć uprzejmie.

- Żebyś znowu go upokorzył? Raczej się wycofam. - powiedział ozięble, ale wciąż stał przy rudzielcu. Nawet nie próbował odejść, wiedział, że i tak zaprowadzi go do Blaise'a.

- N-nie ja tylko... Chciałem z nim o tym porozmawiać, okej?

- Ta. Ale jesteś mi winny przysługę, nie ma nic za darmo. - skierowali się do dormitoriów i po chwili już stali przed pokojem chłopaków.

- To tyle. Baw się dobrze. - powiedział blondyn zostawiając Rona samego przed drzwiami. Chłopak zapukał. Po chwili drzwi otworzył Blaise i się skrzywił.

- Co ty tu robisz? - zapytał zmęczony.

- Sam nie wiem. - powiedział i podał chłopakowi list Harrego. Ten tylko otworzył szerzej drzwi wpuszczając go do pokoju. Ron wszedł do pomieszczenia i stanął na środku. Nie wiedział co ze sobą zrobić. Blaise zamknął drzwi czytając, po czym się o nie oparł.

- Jebany... - mruknął tak cicho, że drugi chłopak ledwo to usłyszał. - Więc? Co chcesz?

- Mówiłeś na poważnie? Na Wielkiej Sali?

- Ta... - przytaknął.

Ron podszedł do chłopaka i zbliżył swoją twarz do niego. Ich usta dzieliły już tylko centymetry.

- Jeśli to jest kolejny głupi żart, to uwierz mi, Hermiona z tobą skończy. - powiedział i pocałował nastolatka. Nie do końca wiedział co czuł, ale postanowił zrobić to, na co miał ochotę; pocałować Blaise'a.

Niech uschną.... (drarry) zakończone (jednak nie)Donde viven las historias. Descúbrelo ahora