𓆉|ʀᴏᴢᴅᴢɪᴀʟ 11||ᴅᴏ ᴇʟᴇᴋᴛʀᴏɴɪᴋɪ|𓆉

471 15 4
                                    

Obudziłam się wraz z wschodzącym słońcem. Na twarz świeciły mi poranne promienie słońca, a na mojej talii poczułam czyjąś rękę, którą oplatała mnie dookoła.

Sprawnym ruchem ściągnęłam rękę i spojrzałam na właściciela. Okazało się, że była to ręką JJ'a.

Jego rozczochrane blond włosy opadały mu na czoło przysłaniając lekko zamknięte powieki.

Powoli zeszłam z hamaka starając się nie obudzić reszty. Jak najciszej ruszyłam do domku JB.

Gdy weszłam zabrałam torbę i wyszłam kierując się w stronę mojego domu.

Szłam chodnikiem obok drogi. Co jakiś czas przejeżdżał jakiś samochód. Nagle koło mnie jakiś czarny samochód zaczął zwalniać.

Spojrzałam na niego, a za szybą znajdował się Rafe. Otworzył okno i zaczął do mnie mówić.

- Hejka Jess, co ty tu robisz o tej godzinie?

- Wracam do domu - odparłam - Równie dobrze mogę zapytać się ciebie o to samo.

- Wskakuj, podwiozę cię - zaproponował i zatrzymał pojazd.

Podszedłam do drzwi, otworzyłam je i wsiadłam. Gdy zamknęłam drzwi chłopak ruszył w kierunku mojego domu.

- Skąd wracasz, że tak długo cię nie było? Twoi rodzice martwią się o ciebie - powiedział skręcając w jedną z uliczek.

- Od John'a B - odparłam - Nie musieli się martwić. Martwa nie jestem - dopowiedziałam bez emocji.

- Po co byłaś u tej płotki? - zapytał, a w jego głosie można było usłyszeć zdenerwowanie.

- Po coś na pewno - odrzekłam -  Co cię to w ogóle interesuje?

- Nie powinnaś do nich chodzić. Oni są nie przewidywali - powiedział pewny swojego zdania.

- A weź się zamknij. Nie jesteś moją matką żeby mi mówić gdzie mogę chodzić, a gdzie nie - powiedziałam podniesionym głosem.

Reszta podróży minęła w ciszy. Żadne z nas nie odezwało się na chwilę.

Wkońcu dojechaliśmy do mojego domu. Chłopak zatrzymał samochód.

- Jesteśmy - oznajmił

- Yhm... dzięki za podwózkę - powiedziałam i wysiadłam z samochodu trzaskając za sobą drzwiami.

Szybko weszłam po schodach i otworzyłam drzwi, a za sobą usłyszałam jak samochód odjeżdża. Weszłam do domu.

- Hej! Już jestem! - krzyknęłam ale nikt nie odpowiedział. Zamknęłam drzwi za sobą i odwiesiłam torbę na wieszak.

Powolnym krokiem ruszyłam do kuchni rozglądając się dookoła. Otworzyłam lodówkę i wyciągnęłam z niej masło.

Z szuflady wyciągnęłam kromkę chleba i zaczęłam ją smarować masłem, gdy na ramieniu poczułam czyjąś dłoń.

Lekko podskoczyłam i szybkim ruchem odwróciłam się, a z otwartej ręki dałam komuś z liścia. Okazało się, że był to mój brat, który teraz trzymał się policzek.

- Niezły strzał - powiedział pocierając lekko policzek.

- Trzeba było mnie nie straszyć - rzekłam.

- Ej, weź mi też zrób kanapki - poprosił.

-A magiczne słowo? - zapytałam. Kocham traktować go czasami jak dziecko.

- Proszę.

Uśmiechnęłam się do niego i wróciłam do robienia kanapek. Edward oparł się o blat obok.

|ʟɪꜰᴇ ᴏɴ ᴛʜᴇ ᴡᴀᴠᴇ||ᴊᴊ ᴍᴀʏʙᴀɴᴋ|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz