𓆉|ʀᴏᴢᴅᴢɪᴀʟ 6||ᴋᴏᴍᴘᴀꜱ|𓆉

640 20 5
                                    

Szłam w stronę domu rozmyślając nad tym co wydarzyło się na plaży. Cały czas chodziło mi to po głowie. Wkońcu dotarłam do domu, światło było zapalone. To oznacza, że moi rodzice nie śpią...

Weszłam do domu najciszej jak potrafiłam. Przeszłam kawałek, aby sprawdzić czy ktoś jest w kuchni lub salonie. Naszczęście nikogo nie było. To czemu światła się świeciły?

Ruszyłam do mojego pokoju. Wchodząc po schodach usłyszałam jakieś szmery wychodzące z mojego pokoju albo tylko mi się wydaje. Lekko uchyliłam drzwi i ujrzałam mojego brata przeszukującego całe pomieszczenie.

- Co ty do cholery wyprawiasz? - zapytałam oburzona. Edward obrócił się w moją stronę, a na jego twarzy było wymalowane przerażenie.

- Ja...? - zapytał głupio. Teraz będzie udawać idiotę.

- Nie Duch Święty, wiesz - odpowiedziałam ironicznie zakładając ręce na biodra. Chłopak patrzył na mnie zdezorientowany - No oczywiście, że ty! Widzisz tu kogoś innego?

- Em... - było widać, że był zmieszany tą całą sytuacją - Szukałem czegoś - odpowiedział.

- To nie mogłeś zapytać gdzie to jest? Tylko syfu narobiłeś - powiedziałam zdenerwowana - Czego szukasz? - może mi odpowie, może nie

- Pieniędzy - wymamrotał i spuścił głowę. Nie raz już się zdażyło, że poprostu pożyczył pieniądze ale teraz to przesada. Wywróciłam oczami i wyciągnęłam portfel.

- Masz - podałam mu parę banknotów - Jak jeszcze raz zobacze, że grzebież mi w rzeczach to nie skończy się ciekawie - chłopak wziął pieniądze z mojej ręki i poszedł do swojego pokoju.

Pewnje znowu ma jakieś zadłużenie u kogoś. Dobrze chociaż, że to nie byli rodzice.

𓆉

Rano poszłam do John'a B, bo ponąć chcieli pogadać.

Weszłam na werandę, gdzie wszyscy siedzieli. Brakowało tylko Popa. Czarnoskóry wkońcu przyszedł i zajął miejsce na jednym z foteli.

- Słuchajcie, odwołuję to. W porządku? - powiedział JB - Peterkin powiedziała, że jeśli będę trzymać się z dala od bagien to pomoże mi z opieką społęczną - i on uwierzył w te słowa? Nawet ja wiem, że nie zawsze wolno ufać policji.

- A ty jej uwierzyłeś? - zapytał blondyn

- Tak wierze jej, JJ - odpowiedział. No nieźle się porobiło.

- Prawdziwy glina, John B. Uwierzyłeś gliniarzowi - chłopak trochę się zdenerwował.

- Jedynie, co muszę robić to trzymać się z dala od bagien - powiedział obojętnie. On potrzebował tej pomocy nawet, gdzy jest ona od gliny - Ale nie pomogło to, że zacząłeś strzelać z pistoletu.

- Wiesz co powinienem zrobić? Poprostu pozwolić Topper'owi cię utopić - teraz to JJ naprawdzę się wkurzył.

- Topper miałby niby mnie utopić? - zapytał pewny siebie.

- Na to się zanosiło - odpowiedziałam, chłopacy spojrzeli na mnie.

- Zabawne - chyba ociupinke się zdenerwował.

- Ja tylko powiedziałam to na co się zapowiadało - brunet skarcił mnie wzrokiem - Dobra już nic nie mówię - uniosłam ręce w geście poddania się.

- Ona ma rację - poparł mnie blondyn. Od pewnego czasu jest jakoś wyjątkowo dla mnie miły - Patrzyłeś może w lustro?

- No dawaj, powiedz mi coś więcej.

|ʟɪꜰᴇ ᴏɴ ᴛʜᴇ ᴡᴀᴠᴇ||ᴊᴊ ᴍᴀʏʙᴀɴᴋ|Where stories live. Discover now