Ku mojemu zdziwieniu nie odepchnął mnie, a z westchnieniem owinął szerokimi ramionami. Charakterystyczny cytrusowy zapach perfum w jednym momencie upoił mnie intensywnością swej woni.
Przez pewien moment było tak... normalnie. Jak gdyby nie dzieliły nas przepaść czasu i krzywdy wyrządzone w przeszłości. Cieszyliśmy się wspólnie z tego małego sukcesu w nadziei na szczęśliwy koniec.
Dłoń Emmanuela znalazła się w moich włosach, które zaczął delikatnie gładzić. Odnalazłam w tym geście nie tylko pewien spokój, ale także cząstkę utraconego bezpieczeństwa. Odetchnęłam głęboko z paradoksalną ulgą, a ramiona, w których się wówczas znajdowałam, dawały mi dziwne ukojenie.
Po jakimś czasie odsunęłam się od, zdawało się, zaskoczonego Emmanuela i popatrzyłam na niego znacząco. Wiedziałam, że nie przyleciałby za mną do splamionego hańbą Rockville tylko z informacją o postępie w śledztwie.
Pod wpływem intensywności mojego spojrzenia spuścił wzrok na swoje dłonie. Zdziwiłam się trochę, gdyż Emmanuel wydawał się zawstydzony, a jego charakterystyczna pewność siebie pękła niczym bańka mydlana.
— Chciałem porozmawiać także o... nas — wydukał, a to zmieszanie wydawało mi się wówczas nawet urocze.
— W porządku. Chcę wiedzieć, co czujesz — zakomunikowałam stanowczo.
Czekałam na ruch Emmanuela w narastającym wewnątrz napięciu. Milczałam, ale nie spuszczałam wzroku z jego twarzy.
— Chyba jestem... zagubiony. Bardzo. O tak, jestem bardzo zagubiony. Przepraszam za tę sytuację na peronie. Poniosły mnie emocje i do dziś czuję się z tym okropnie — mówił, a w odpowiedzi na moje zakłopotane spojrzenie szybko się zreflektował. — Rozstałem się z Valerié, więc pocałunek nie był zdradą. Nigdy nie zrobiłbym czegoś tak podłego — westchnął ociężale wciąż mocno skrępowany, spuścił wzrok, a potem kontynuował. — Nie rozumiem do końca swoich emocji i nie potrafię ich nazwać, ale pomimo tego — przerwał, by znów na mnie spojrzeć — zależy mi na tobie, Valentino. Wybacz, ale skłamałbym, gdybym zaprzeczył.
Oświadczenie to brzmiało z jego ust jak przekleństwo. Odnosiłam wrażenie, że Emmanuel celowo sugerował, że uczucie, jakim mnie darzył, było największą karą.
Wzmianka o rozstaniu z Valerié nieco uspokoiła moje sumienie. Zdawało się, że wyparłam całe to zdarzenie ze świadomości, ale gdy Sebastién do niego powrócił, wyrzuty sumienia wróciły. Valerié wydawała się wartościową osobą i nie zasługiwała na taki los, dlatego kiedy Emmanuel wspomniał o ich wcześniejszym rozstaniu, ulżyło mi.
— Widzę ten wzrok. Aż tak nisko się cenisz? — zapytałam z delikatnym uśmiechem, w odpowiedzi na jego przeprosiny, a moja pozytywna reakcja trochę dodała mu animuszu.
Choć rozmowa była ciężka, nie traciłam humoru. Pozytywna wiadomość sprawiła, że ciężki głaz przytłaczający mnie od środka stał się nieco lżejszy.
— Nie jestem dumny ze swoich uczynków — oznajmił ze skruchą.
Emmanuel zachowywał się zupełnie inaczej niż zazwyczaj. Rozmawiał ze mną otwarcie, nie robił aluzji i nie tylko przyznawał się do błędów, ale także szczerze ich żałował. Dystans, chłód i nonszalancja, odeszły w daleką niepamięć i pozostały jedynie odległym wspomnieniem. Tego wieczoru Emmanuel otworzył przede mną swoje serce.
— Każdy ma na sumieniu jakieś grzechy. Rzecz w tym, by je zaakceptować i sobie przebaczyć, a później nie powtarzać błędów.
Milczał, a potem pokręcił głową.
![](https://img.wattpad.com/cover/270407056-288-k742151.jpg)
BẠN ĐANG ĐỌC
Dalmore nights (wolno pisane)
Teen Fiction#𝟐 𝐃𝐘𝐋𝐎𝐆𝐈𝐀 𝐄𝐃𝐄𝐍 Ponoć to, co wyparte, zawsze powraca w formie niszczycielskiej, a Valentina Griffiths miała wkrótce przekonać się o tym na własnej skórze. Okazuje się, że rozpoczęcie nowego życia z dala od znienawidzonego Rockville wcale...
12. Piękni i przeklęci
Bắt đầu từ đầu