◇ rozdział 14 ◇

122 20 1
                                    

- Eren? - zapytała starsza ode mnie kobieta gdy tylko jej syn zniknął za drzwiami łazienki.

- Słucham? - zapytałem i zwróciłem całą swoją uwagę na rozmówcy.

- Mam trochę nietypowe pytanie - uśmiechnęła się lekko i trochę smutno. - Levi z Tobą rozmawia o tym jak się czuje?

Zaskoczyła mnie tym pytaniem. Trochę zmieszany, ale odpowiedziałem na jej pytanie.

- No... W zasadzie do tak, ale jest ciężko cokolwiek z niego wyciągnąć - starałem się mówić w miarę cicho. Nie chciałem by Levi po usłyszeniu naszej rozmowy czuł się nieswojo.

- Rozmawiał z Tobą o tym, co się wczoraj stało?

- Nie, mówił, że nie chce o tym rozmawiać. Stało się coś poważnego, prawda? - zapytałem niepewnie.

- Można tak powiedzieć - westchnęła. - A wiesz może, czy czuje się chociaż stabilnie? - zadała kolejne pytanie siadając obok mnie na krześle z gorącą herbatą w dłoniach.

Co mam jej powiedzieć? Sam się boję o jego życie. Wiem, że nie mówi mi wszystkiego. Ostatnie sytuacje, w których uczestniczy Levi, nie pomagają mi by go zrozumieć.

- Tak, myślę, że jest stabilnie - uśmiechnęłam się lekko z wyrzutami sumienia. Poczułem jakby mnie olśniło, ale w tym złym znaczeniu. A mianowicie, zauważyłem, że popełniłem jeden kategoryczny błąd - nie można ufać osobie z depresją. Gdyby teraz mi powiedział, że już nigdy nie spróbuje się zabić... Nie uwierzyłbym, ponieważ w tym momencie boję się bardziej o jego życie, niż o swoje własne.

- A Pani jak się czuje? - zapytałem z nadzieją, że zejdziemy z teamu Levia. Zacząłem odczuwać wyrzuty sumienia, niestety nie z konkretnego powodu. Ile błędów jeszcze popełniłem?

- Czuję, że zawodzę jako matka - powiedziała z wbitym w blat stołu wzrokiem.

Nie wiem co mam na to powiedzieć. Czuję się dokładnie tak samo, że zawodzę.

Młody Ackermann wyszedł z łazienki. Stał chwilę w przejściu, między łazienką, salonem a jego pokojem i patrzył na nas tępym wzorkiem.

- Idziesz? - wypowiedź skierował w moją stronę.

- Idę - przytaknąłem lekko głową i wstałem. Uśmiechnęłam się lekko w stronę kobiety po czym wszedłem z nastolatkiem do pokoju. Zamknąłem za sobą drzwi i usiadłem na krześle obok biurka. Brunet usiadł na łóżku w rozkroku a rękami zaparł się za sobą.

Przez krótką chwilę siedzieliśmy w ciszy. Chciałem zapytać go znowu o ostatnie spotkanie jego z Kennym. Czułem jednak, że znów mnie spławi. Rany na jego kostkach dalej się nie zagoiły. Patrzyłem na nie chwilę lecz później przekierowałem wzrok na jego twarz.

- Kiedy ostatnio rozmawiałeś z mamą?

- Wczoraj - odpowiedział bez namysłu patrząc też na mnie.

- A o tym jak się czujesz?

- Nie wiem - wzruszył ramionami jakby go to nie interesowało. - Nie pytała nigdy o to. W sumie, to nawet nie chcę z nią o tym rozmawiać.

- Nie pytała, ale jednak się martwi...

- Martwi się dopiero, gdy zauważy, że robię coś niewłaściwego - przerwał mi, a jego ton głosu wskazywał na to, że jest lekko zirytowany.

- Jest Twoją matka i prawdopodobnie żałuje, że zaniedbała niektóre rzeczy - powiedziałem nieodrywając od niego wzroku. Może gdyby z nią porozmawiał to poczułby się lepiej.

- Eren - powiedział odchylając głowę do tyłu i zamykając oczy.

- Hm? - mruknąłem gdy po wypowiedzeniu mojego imienia przez dłuższą chwilę nic nie mówił.

- Wiesz co jest gorsze od samobójstwa? - zapytał, a na ostatnim słowie głos lekko mu się załamał.

- Jest coś gorszego niż umieranie w bólu i samotności? - odpowiedziałem pytaniem na pytanie unosząc chwilowo lekko brew ku górze.

- Tak - kiwnął lekko głową. - Nieudana próba samobójcza.

Momentalnie poczułem ukłucie gdzieś w środku. Nie wiem dokładnie czy to na sercu, w klatce piersiowej czy żołądku. Te słowa po prostu kurewsko zabolały.

- To jak nikt nie wiedział o tym jak się czujesz, a nagle dostajesz kilkanaście pytań dziennie na temat swojego samopoczucia - kontynuował. - Ta myśl, że miałeś się przestać męczyć, ale nie udało się i męczysz się jeszcze bardziej. Te ciągłe pytania męczą. Są ludzie, którym po prostu nie chcesz zdradzić tego, co czujesz. Ale wiesz, że gdy powiesz, że dobrze, to będą wiedzieć, że kłamiesz. Czujesz się jak najgorsze gówno - zmienił pozycję pochylając się teraz lekko do przodu. Zaparł się teraz łokciami o kolana. Spojrzał mi w oczy. W tych jego, jak i moich zbierały się łzy. Dłonie chłopaka się trzęsły, a ja czułem jakby serce obijało mi się o żebra od zbyt intensywnego bicia.

- Wiesz dlaczego wybrałem tabletki a nie podcięcie sobie żył? Bo miałem jebane przeczucie, że mi się nie uda. Po tabletkach nie będzie zewnętrznych śladów. Po podcięciu żył zostałyby ogromne blizny.

- Skoro miałeś takie przeczucie, to dlaczego jednak to zrobiłeś? - obserwowałem jego sylwetkę. Zrobił mi totalny mętlik w głowie. - Skoro nieudana próba jest gorsza, to dlaczego spróbowałeś?

Czułem jak jedna słona kropelka spływa mi po policzku. Temat tego, jak targnął się na swoje życie staje się dla mnie coraz bardziej wrażliwym teamtem.

- To zabrzmi brutalnie, Eren - uprzedził po czym wstał i podeszł do mnie. Wierzchem dłoni przejechał po mokrym śladzie na mojej skórze. Przyglądałem się jego twarzy i oczom, które nie patrzyły teraz w te moje, ale obserwowały twarz. Nie chciał powiedzieć mi tego prosto w oczy.

- Chyba po prostu potrzebowałem by ktoś zauważył, jak się czuję. Chciałem zwrócić na siebie czyjąś uwagę, bo sam nie potrafiłem powiedzieć, że jest mi źle. Że nie radzę sobie z tym co mam w głowie.

Nachylił się nade mną ujmując czule moje policzki w dłonie ocierając kciukiem kolejne łzy.

Zebrał w sobie odwagę, by spojrzeć mi w końcu w oczy.

- Przepraszam, że Ci to zrobiłem, Eren.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: May 05, 2022 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

pain | ereri/riren | ErenWhere stories live. Discover now