Rozdział 30

601 41 22
                                    

– Dobra, ty kręcisz Noya-san! – zawołał Hinata.

Libero z szatańskim uśmieszkiem na ustach, który wyglądał dość niepokojąco, złapał za szklaną butelkę po Coca-Coli i zakręcił nią na niskim stoliku. Na pierwszy ogień poszedł Tadashi. Ciekawe rozpoczęcie rundy.

– Yamaguchi-kun! Prawda czy wyzwanie? – wyszczerzył się Nishinoya.

– Prawda – wymamrotał piegowaty chłopak, nie będąc przekonanym, czy nie chce stąd uciec, póki może.

Owinęłam się ciaśniej bluzą i oparłam o Tsukishimę, obserwując, jak Noya próbuje wymyślić kreatywne pytanie.

– Podoba ci się ktoś? Nie, za proste. Powiedz, kto ma najlepszy tyłek w tym pokoju.

Chłopak zaczerwienił się i zaczął biegać oczami po każdym z osobna, na co uśmiechnęłam się delikatnie rozbawiona tym, jak systematycznie czerwienieje.

– Uznajmy, że Asahi-san – wydusił w końcu z siebie, wywołując rozbawienie u większości siatkarzy i wprawiając w zakłopotanie asa drużyny, który ukrył twarz za rozpuszczonymi włosami. – Hinata-kun, pytanie, czy wyzwanie?

– Wyzwanie!

– Skomplementuj Kageyame, nie nawiązując do jego gry na boisku.

– Czekam na tą komedię – wyszeptał mi do ucha Kei, na co delikatnie zadrżałam.

– Coo?! Co ja mam mu niby powiedzieć? – krzyknął Shoyo, na co tylko uniosłam jedną brew, obserwując, jak Tobio prawie nadstawia uszu. – Ten tego, no... Masz bardzo ładne rzęsy!

Prawie oplułam się herbatą, którą popijałam i, jak widać nie tylko ja, bo towarzystwo gruchnęło śmiechem ku niezadowoleniu rudzielca i rozgrywającego, który właśnie mordował krewetkę wzrokiem.

– Jakież to romantyczne, że patrzycie sobie tak głęboko w oczy! – zarechotał Tanaka, klepiąc się po udzie.

– Dobra, kręcę dalej! Tanaka-kun, pytanie, czy wyzwanie?

– Jasne, że wyzwanie!

– Pocałuj każdego w kolano, oprócz mnie – zachichotał Hinata.

Tanaka przez chwilę miał minę, jakby poważnie zastanawiał się nad odrzuceniem wyzwania, ale ostatecznie wzruszył ramionami i klęknął przed kapitanem, który nadal siedział na sofie i pocałował w kolano. Wyglądało to co najmniej dwuznacznie, kiedy tak przechodził od jednego do drugiego i łapał ich za nogi. W tej rotacji byłam ostatnia i naprawdę bardzo starałam się zachować powagę, kiedy atakujący składał pocałunek na moim kolanie, kątem oka pilnując, czy Tsukishima nie planuje posłać go za to na drugi świat.

– Następnym razem biorę prawdę – zaburczał. – Okey! Azumane-san!

– Prawda!

– Czy jest ktoś, kto ci się podoba?

Drużynowy as na chwilę zamilkł, zastanowił się i pokręcił głową, stwierdzając, że aktualnie nie jest w nikim zauroczony. Pod intensywnym wzrokiem drugiego atakującego i libero szybko dodał, że nie znaczy to, że nie dostrzega, jakie mamy cudowne menadżerki w drużynie, co ukontentowało młodszych chłopaków. Potem maszyna losująca zakręciła się na Kageyame, który w ramach prawdy miał opowiedzieć o swoim ostatnim śnie. Swoją drogą był dość przewidywalny. Wygrywaliśmy i zdobywaliśmy mistrzostwo w eliminacjach. Mam nadzieję, że to był jeden z tych proroczych snów. Suga, który był następny, wybrał wyzwanie i na najbliższe cztery kolejki wylądował na kolanach kapitana. Oboje nie wyglądali na niezadowolonych takim biegiem wydarzeń, a wręcz się z tego cieszyli. Nie mogłam nie wymienić z Keiem znaczącego spojrzenia.

Uwierzyć w Księżyc |Tsukishima Kei x OC|✓Where stories live. Discover now