Rozdział 27

659 41 4
                                    

Kiedy tylko wyszłam z gabinetu, od razu skierowałam się w stronę toalet. Nakamaru nie poszarpał mnie za bardzo, ale zdecydowanie zniszczył całą fryzurę. Wyjęłam z torby szczotkę i zaczęłam przeczesywać skołtunione włosy. Wolałam zostawić je rozpuszczone, żeby zakrywały moje wygolone boki. Mama, widząc, z czym wróciłam do domu na głowie, nie była zachwycona, ale nie robiła awantury. Wiedziała, że lubię dość kontrowersyjne metamorfozy.

– Cholerny dupek – wymamrotałam pod nosem, patrząc w lustro.

Kiedy wróciłam do klasy na resztę lekcji, wychowawczyni od razu mnie zaczepiła i wypytywała, czy wszystko w porządku i czy chcę o tym porozmawiać. Odmówiłam jej z delikatnym uśmiechem. Jakoś nie czułam potrzeby rozmawiania o tym. Yachi dziękowała, że jej tam nie zostawiłam, co było dla mnie kompletnie głupie, bo nawet bym nie pomyślała o zostawieniu jej z tym chłopakiem.

– Kasumi-chan! – zawołał Suga, kiedy tylko weszłam do stołówki zjeść lunch. – Jesteś cała? Nic ci nie jest?!

– Cześć Koshi-kun, nic mi nie jest. Tamten wygląda gorzej – uśmiechnęłam się do zaniepokojonego wicekapitana. Daichi i Asahi stojący za jego plecami tylko wywrócili oczami na jego nadopiekuńczość.

– Daj jej spokój Suga.

Wymieniłam z chłopakami kilka zdań i szybko ich spławiłam, kiedy w drzwiach wejściowych mignęła mi wysoka sylwetka Tsukishimy. Za nim jak cień podążał Yamaguchi, co nie było niczym zaskakującym, bo oni trzymali się zawsze razem. Yachi poszła na lunch z innymi dziewczynami, więc szybkim krokiem skierowałam się do stolika, przy którym usiedli siatkarze z kilkoma chłopcami z ich klasy, których poznałam dużo wcześniej. Przywitałam się z nimi i usiadłam przy Tsukkim, dając mu całusa w policzek.

– Uuu, Tsukishima-kun nie chwaliłeś się, że oficjalnie masz dziewczynę – odezwał się chłopak z ciemnymi włosami, w których odznaczały się czerwone pasemka.

– Ta.

– To ty dałaś dziś w twarz Nakamaru? – zapytał chłopak, siedzący idealnie naprzeciwko mnie. Miał niebieski oczy i włosy w odcieniu karmelu, które układały się w lekkie fale. – Mój kolega z klasy 1-3 mówił, że jeden z jego kolegów dostał w pysk, bo się naprzykrzał.

– Ten, co ostatnio? – zapytał Kei, spoglądając na mnie.

– Yup – przytaknęłam. – Sam się prosił. Myślałam, że Yachi-chan zemdleje ze stresu.

– Mogłaś mu ostatnio przywalić i byłby spokój – skomentował. – Sam mogłem go uderzyć.

– Skoro on jest z klasy 1-3, to nie chodzi w takim razie z Hinatą i Kageyamą? – wtrącił Yamaguchi.

– Chyba tak – przytaknął ten sam chłopak. – Wszyscy mówią, że mu się należało.

Chłopcy wymieniali się uwagami i śmiali się z żartów, które między sobą wymieniali, napychając policzki jedzeniem. Tsukishima w przypływie jakiegoś natchnienia zaczął bawić się moją dłonią i gładzić kostki, które były lekko zaczerwienione. Skłamałabym, gdybym powiedziała, że nie jestem zadowolona z tego dotyku. Zdążyłam się za nim stęsknić przez ten miesiąc, chociaż sporo pisaliśmy, a nawet rozmawialiśmy. Obserwowałam, jak jego dłoń bez problemu przykrywa moją. To było przyjemne.

Zjadłam swój lunch całkiem szybko i nadal zostało mi sporo przerwy do wykorzystania, ale jakoś nie spieszyło mi się z powrotem do klasy, i tak nie miałabym co tam robić. Położyłam głowę na ramieniu Tsukkiego i przymknęłam oczy, przyczepiając się do jego ramienia, na co tylko prychnął, rozbawiając resztę towarzystwa.

Uwierzyć w Księżyc |Tsukishima Kei x OC|✓Where stories live. Discover now