Zerknęłam znad telefonu na Tsukishimę, który nawet z tej odległości był podejrzanie czerwony i wyszczerzyłam zęby w uśmiechu. Ten dzień jednak nie jest taki zły. W zasadzie jest całkiem niezły.
– Daję mu jeszcze z dziesięć sekund na analizę i tu przylezie – oznajmił cicho piegus.
– Dziesięć? Obstawiam więcej. Sugawara-san tu pędzi – mruknęłam cicho, widząc, z jaką zaciętą miną tu podąża.
– Shimizu-chan!
– Tak? Coś się stało?
– Kiyoko-chan powiedziała, że nic nie jesz. Źle się czujesz? Odchudzasz się?
Wyciągnęłam szyję i wychylając się zza srebrnowłosego, namierzyłam spojrzeniem siostrę, która wystawiła w moją stronę język. Zmarszczyłam brwi w niemym pytania, co ją naszło na nasyłanie zespołowej mamuśki na moją biedną osobę. Przecież od jakiegoś czasu byłam grzeczna i nie zdążyłam jej zdenerwować.
– Nic z tych rzeczy, po prostu nie jestem głodna, Sugawara-san.
– Nie zmuszaj mnie w takim razie do drastycznych przedsięwzięć i jedz – wcisnął mi w ręce wypełniony po brzegi talerz, a ja nie wiedziałam, czy mam płakać, czy się śmiać.
– Suga-senpai, ja tego naprawdę nie zjem – stwierdziłam po oględzinach talerza.
– Shimizu-chan – burknął, zakładając ręce na piersi. – Zdecydowanie ci nie zaszkodzi zjedzenie tej porcji.
– Yamaguchi-kun pomóż mi, bądź dobrym przyjacielem i mnie uratuj. Nie mam trzech żołądków!
– Nie mieszaj mnie do tego. Nie chcę mieć problemów u kapitana.
– Właśnie, nie kombinuj. Obiecałem twojej siostrze, że cię przypilnuję.
– Dobra, dobra – skapitulowałam. – Zjem.
Sugawara uśmiechnął się szeroko i przykazał Yamaguchiemu, że ma mieć na mnie oko. Wywróciłam tylko oczami i faktycznie zabrałam się za jedzenie tej sterty kalorii, obserwując rozmawiających ze sobą siatkarzy. Pozostałe menadżerki dalej siedziały blisko siebie i śmiały się z czegoś, a przerażona towarzystwem Yachi, przysiadła na niższym stopniu. Trąciłam ją kolanem, zwracając na siebie większą uwagę.
– Hitoka-chan? – zagadnęłam koleżankę. – Wszystko okay?
– Oni są ogromni.
– Jak to siatkarze – parsknęłam. – Nie masz co się bać, nie zrobią ci przecież krzywdy. Prawda Yamaguchi-kun?
– Jasne, że nikt by ci nie zrobił krzywdy. Menadżerki to boginie tego obozu.
Blondynka zarumieniła się, słysząc ten zawoalowany komplement i schowała twarz w dłoniach, a ja podniosłam do góry kciuk, bezgłośnie informując chłopaka, że świetnie się spisał. Miał talent do mówienia odpowiednich rzeczy i po cichu obstawiałam, że to on zostanie kapitanem drużyny, kiedy tegoroczni trzecioklasiści pożegnają się z liceum Karasuno.
– A tej co? – zapytał Tsukishima, decydując się w końcu tutaj przyjść.
– Bądź trochę milszy. Tak odrobinkę – powiedziałam, posyłając mu uśmiech.
– Shimmi, twój telefon znowu dzwoni.
– Kto się znowu dobija – zapytałam sama siebie, sięgając po telefon, który leżał za moimi plecami. – Ja nie wierzę.
Tadashi parsknął śmiechem, widząc, że starszy z braci Tsukishima chyba ma naprawdę problem z decyzyjnością i zachowaniem gardy w obliczu tak strasznej bitwy, jaką jest randka z dziewczyną. Kei usiadł po mojej drugiej stronie i przykleił się do mojego boku, podpierając się jedną ręką za moimi plecami i wyciągając przed siebie nogi, uważając przy tym, żeby nie kopnąć Yachi. Zdziwiłam się, że sam z siebie w miejscu publicznym nie ma problemu, nazwijmy to roboczo, z okazywaniem uczuć. Chyba to był najprostszy sposób, by odpowiedzieć na moje pytanie zadane przez wiadomość.
YOU ARE READING
Uwierzyć w Księżyc |Tsukishima Kei x OC|✓
FanfictionTen, kto myślał, że Tsukishima Kei nigdy z własnej woli nie wyszedłby z inicjatywą poznania drugiej osoby i to zupełnie dobrowolnie, mógłby się zdziwić. Obojętny nie znaczy bezuczuciowy i młodsza siostra Kiyoko Shimizu szybko przekonała się, że war...