Rozdział 16

721 51 6
                                    

Wracaliśmy z treningu, który był wyjątkowo krótki ze względu na dwie informacje, jakimi podzielił się z nami opiekun Takeda. Pierwsza, zaliczająca się do tych miłych niespodzianek, to obóz treningowy w Tokio, a druga to zbliżające się egzaminy. Niewiele mnie obeszła wieść o egzaminach, ale niektóre osoby ewidentnie o nich zapomniały.

Przyczepiłam się do ramienia Keia, który skomentował to jedynie prychnięciem i wywróceniem oczyma. Byłam zbyt śpiąca, żeby przejmować się jego humorkami, a skoro takowych nie przejawiał i omawiał z Tadashim głupotę Hinaty i Kageyamy, korzystałam z momentu dobroci. Właśnie mijaliśmy sklep trenera, kiedy za plecami dało się słyszeć donośne „Tsukishima!" wykrzyczane niewątpliwie przez niedoszłego asa Karasuno.

Nie byłam specjalnie strachliwa, ale aż mnie ciarki przeszły. Puściłam Keia i razem z chłopakami przystanęłam, żeby dowiedzieć się, o co chodzi. Chociaż przypuszczałam, że po ich krzykach rozpaczy, jak to wcześniej ujął Kei, chodzi o egzaminy. Nie myliłam się i warto było popatrzeć na Kageyame, który kłania się przed osobą, którą wybitnie nie lubi, i prosi o pomoc. Stałam z boku i bujałam się na piętach, oglądając to przedstawienie i czułam, że to będzie ciekawe widowisko.

– A ty co tu robisz, Shimizu-chan? – zapytał Hinata. – Przecież mieszkasz w drugą stronę.

– Wiem – mruknęłam. – Idę do znajomej.

Kątem oka widziałam, jak Tadashiemu drżą usta w powstrzymywanym uśmiechu.

– Też gra w siatkę?

– Mhm, gra – ciągnęłam tę głupią gierkę.

– Jak jest tak śliczna, jak ty, to musisz mnie z nią poznać! – krzyknął Hinata.

– Jest bardzo ładna – podchwycił Yamaguchi, a Kei mordował go wzrokiem.

– Nie jesteś w jej typie – stwierdziłam absolutnie poważnie. – I tak o dwadzieścia centymetrów za niski.

– NIE JESTEM WYSOKI, ALE UMIEM LATAĆ!

– Zamknij się krewetko – burknął Tsukki.

– Odezwał się ten, którego żadna nie chce! – Hinata wystawił w stronę blondyna język.

– Hinata, zamknij się, bo nam nie pomoże – wręcz zawarczał Kageyama.

– Jak raz się zgadzam z przedmówcą – parsknęłam. – Ja mam dość dzisiejszego dnia i się z wami żegnam, do jutra – pomachałam w stronę zabójczego duetu.

– Cześć...

Jak chłopaki zniknęli z widoku, Tsukishima odwrócił się do mnie z miną, która sugerowała, że gdybym nie była kobietą, dostałabym w łeb.

– Poważnie, znajoma?

– A co miałam im powiedzieć? – mruknęłam.

– Właśnie, moja piękna koleżanko? – zachichotał Tadashi.

– Zamknij się!

– Nie bądź taki złośliwy Tsukki, złość piękności szkodzi.

– Jak ja cię zaraz!

– Tak tak, wielki i straszny Tsukishima sprowadzi mnie do parteru, pokazując, jakim to jestem intelektualnym zerem – mruknęłam rozbawiona.

– Już się posprzeczaliście? – zapytał Tadashi. – Jeśli tak, to ja znikam, cześć.

Pożegnaliśmy się z piegusem i skręciliśmy w stronę domu Keia, który był już bardzo blisko. W oknach świeciło się światło, a w jednej z szyb odbijał się ekran telewizora. Okolica, w której mieszkał Tsukki, była podobna do mojej, cicha i z masą domów jednorodzinnych.

Uwierzyć w Księżyc |Tsukishima Kei x OC|✓Tahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon