Rozdział 30

11.7K 342 5
                                    

Obudziłam się i nie bardzo wiedziałam gdzie jestem. Wszystko mi się rozmywało, a okolice brzucha promieniowały. Słyszałam głosy, które pojawiały się w tle. W końcu odzyskałam ostrość widzenia i zauważyłam Ethana, Nathana i Libi. Leżałam w swojej sypialni.

- Uduszę Cię kiedyś. Napędziłaś nam strachu. - spojrzałam w smutną twarz przyjaciółki. Uśmiechnęłam się delikatnie.

- Już dobrze. Nie zauważyłam tego chłopaka. Nie zdążyłam strzelić.

- Co tam się stało? - odezwał się tym razem Nathan. Opowiedziałam im wszystko.

- Która jest godzina?

- Około trzeciej.

- Kurwa. Zaraz muszę być na lotnisku. - zaczęłam wstawać.

- Co? Gdzie ty się wybierasz.

- Lecę do Jurijego. Mamy spotkanie i zaraz muszę wysłać kierowcę po moją sekretarkę, bo leci ze mną.

- Czemu leci z Tobą? - zapytał Ethan.

- Bo coś mi w niej nie pasuje. Chce ją poznać.

- Dostałaś, to gdzie ty chcesz lecieć?

- Muszę. - wstałam i wzięłam leki. - Nie takie rzeczy przeżyłam. Dam radę.

Poszłam pod prysznic, zostawiając ich w pokoju, uprzednio wysyłając kierowcę po Mię. Było ciężko, ale dałam radę. Przeszłam do garderoby i założyłam bieliznę. Założyłam czarne spodnie i bluzkę z golfem oraz kozaki na obcasie. Zarzuciłam jeszcze na siebie karmelowy płaszcz oraz czarną torebkę ze złotym paskiem. Włosy rozpuściłam i gotowa wyszłam z małą walizką. Musiałam ubrać się grubiej, bo wiadomo w Rosji zimno, ale też nie chciałam obniżyć temperatury ciała. Musiałam mieć w normie, żeby nie nabawić się choroby, przez ten postrzał. Po chwili byłam już w samochodzie. Tradycyjnie prowadził Vito.

- Dlaczego ty jesteś taka uparta? - usłyszałam pytanie i spojrzałam na niego we wstecznym lusterku. Nasz wzrok się spotkał w odbiciu.

- Taka już jestem. Doskonale wiesz co przeszłam i co jeszcze przede mną. Nie mogę sobie już pozwolić na słabość. Teraz muszę znaleźć zabójcę mojego męża.

- Cudownie. Ona dalej o tym. - pokręcił zrezygnowany głową.

- No i nie przestanę. - uśmiechnęłam się i znowu wzięłam tabletkę.

Wjechaliśmy na płytę lotniska, gdzie czekała już na nas dziewczyna i załoga.

- Dzień dobry wszystkim.

- Dzień dobry.

Każdy odpowiedział i weszliśmy do samolotu.

- Stało się coś? - odezwała się sekretarka.

- Nie, a dlaczego?

- Blado Pani wygląda.

- Nic mi nie jest. - ucięłam i zajęłam się odpisywaniem na maile. Musiałam czymś zająć głowę.

Bardzo szybko minęła nam podróż. Pewnie było to spowodowane, że praca mnie pochłonęła. Wylądowaliśmy i od razu wsiedliśmy do samochodu, podstawionego przez Jurijego. Godzinę później byliśmy już u niego. Przywitał nas ze swoją żoną.

- Kochanie. - wpadłam w ramiona kuzynki. - Tak dobrze Cię widzieć.

- Też się cieszę. Mmm. - mruknęłam, kiedy ścisnęła mnie za mocno. Spojrzała na mnie.

- Co się stało?

- Nic takiego, po prostu uważaj. - zmarszczyła brwi i pokręciła głową.

- Kochasz kłopoty.

- Tak samo jak ty.

Przywitaliśmy się i weszliśmy do środka. Zajęłam swój stały pokój i musiałam się trochę przespać.

Obudziłam się chyba po dwóch godzinach, bo musiałam wsiąść leki. Zeszłam na dół i znalazłam w jadalni kuzynkę z Mią.

- Hej.

- No cześć. Gdzie Twój mąż?

- Gabinet.

- Dzięki. Pogadajcie sobie, ja zaraz wrócę.

Zapukałam do odpowiednich drzwi i weszłam po chwili, jak usłyszałam pozwolenie.

- No witamy. - uśmiechnął się szeroko.

- Hej. - oprócz Jurijego w pomieszczeniu był jeszcze Vito i Dymitr.

- Słyszeliśmy, że dostałaś. - spojrzałam się na Dymitra, a po chwili na Vito.

- Musiałeś wszystko wypaplać?

- Ty mnie też nie słuchała. - uśmiechnął się szeroko, przez co zrobiłam to samo.

- Lekko. Wszystko dobrze.

- Widzę właśnie. Zaraz przyjedzie lekarz i da Ci kroplówkę wzmacniającą. - już chciałam zaprotestować, ale dodał. - Nie przyjmuje odmowy. Marsz do siebie. - zaśmiał się

- Nie marudź już. Dobra zgadzam się na tą kroplówkę, ale na nic więcej. - pogroziłam palcem. - No i zostaje tutaj, bo mamy do pogadania?

- Co się stało?

- Zaraz wam wszystko opowiem.

Tak też właśnie zrobiłam. Gdy lekarz podał mi kroplówkę i wyszedł, zaczęłam im wszystko opowiadać. Zaczynając od Cartera, po moją sekretarkę. Słuchali mnie i nie przerywali. Gdy skończyłam spojrzeli się na mnie z niedowierzaniem.

- Nie wierzę, żeby to Carter go zdradził. Znamy się wszyscy od dzieciaka. - Jurij wstał z miejsca i podszedł do okna, kręcąc głową.

- Wiem. Dużo rzeczy się nie zgadza. Lucas musiał zacząć coś podejrzewać. Sprawa Brianny mnie ciekawi. Sprawdziłam jej bilingi i często rozmawiała z jednym numerem, który swoją lokalizację miał właśnie w domu Cartera. Po za tym, ten chłopak Mii, jest Meksykaninem. Gdy go zobaczyłam bardzo mi kogoś przypominał. Tak samo stwierdził Vito. Wiecie kim jest? Prawą ręką niejakiego Miguela Ramirez. Szefa kolumbijskiego oddziału. Widziałam go na pogrzebie Lucasa. Podszedł do mnie ze swoim szefem.. - po moich słowach, zamarli. - Kolumbijczykom zależało na śmierci mojego męża, a Carter im w tym pomagał, ale jeszcze nie wiem dlaczego. Całkiem w niewyjaśnionych okolicznościach ginie ojciec Mii, a matka uznana za zaginioną. Dziwne prawda? Całkiem przypadkiem, po śmierci Lucasa, dziewczyna pojawia się w firmie i to z polecenia wujka.

- Kurwa. To ma sens. - odezwał się Dymitr. Spojrzałam na Vito i w jego oczach zauważyłam zachwyt i dumę. Puścił mi oczko, na co się uśmiechnęłam.

- Dobrze. Uznajmy, że masz rację. Po co ją tutaj sprowadziłaś? - pytanie zadał Jurij, a ja spojrzałam na niego z szerokim uśmiechem.

- Wiesz z kim właśnie siedzi w salonie?

- Nie.

- Z Twoją ukochaną żoną. - zaśmiałam się.

- Ty diablico. - śmiał się jak wariat. - Teraz już wszystko rozumiem.

- Cieszę się. Mam nadzieję, że nie muszę was uświadamiać, że Bianka jest najlepsza do tego zadania.

- Oj nie musisz. - Potwierdził Dymi.

- To super. Właśnie skończyła się kroplówką. Podasz mi wacik? - zapytałam Vito, który od razu mi go podał. Wyjęłam wenflon i wyrzuciłam do kosza. - Czuje się cudownie, więc mogę realizować mój plan. Pa chłopcy.


Pokiwałam im i zeszłam na dół. Dziewczyny piły kawę.

- Uwaga, wychodzimy na zakupy. - odezwałam się. Zgodziły się więc wsiadłyśmy z Vito jako kierowca do samochodu.

Pod ogromną galerią byłyśmy w niespełna pół godziny. Zaczęłyśmy przeglądać ciuchy. Wybrałam sobie parę fajnych rzeczy, zresztą jak dziewczyny. Po skończonych zakupach udaliśmy się jeszcze na kawę.

- Chciałabym Cię lepiej poznać, jeśli masz być moją asystentką. - zwróciłam się do Mii. - Opowiedz coś o sobie, co Cię tutaj sprowadza.

- Po śmierci rodziców, musiałam coś zmienić w swoim życiu. Wujek zaproponował mi, żebym złożyła papiery do firmy jego zmarłego przyjaciela, teraz już Pani i tak Pan Ethan mnie przyjął..

- Mhm. Przykro mi z powodu rodziców. - pokiwała tylko głową.- Ten chłopak z biura wczoraj. - zaczęłam, ale mi przerwała.

- Tak wiem. Przepraszam, to się więcej nie powtórzy. Chciał przyjść zobaczyć jak pracuje.

- Dobrze. Ja też byłam zakochana i robiłam niewyobrażalnie głupie rzeczy. Chciałabym, żeby tego nie było w firmie.

- Rozumiem.

- Powiedz, a z tym chłopakiem to długo się znacie? - zapytałam delikatnie i zauważyłam jak się spina.

- Poznałam go po śmierci rodziców.

- Rozumiem. Wybacz, że tak wypytuje. - próbowałam być neutralna i miałam nadzieję, że to działa.

- Pewnie. Chce mnie Pani poznać. - pokiwałam głową. Resztę czasu spędziłyśmy na plotkach i udaliśmy się do domu. Wróciłyśmy idealnie na kolację, gdzie mieliśmy porozmawiać o zleceniu na samochody, bo jutro już wracamy do Chicago. Dogadaliśmy się na 100 sztuk terenowych, 200 sztuk dostawczych i 300 ścigaczy. Po przepysznej kolacji wróciłam do swojej sypialni. Wykąpałam się i położyłam do łóżka. Już usypialam, gdy usłyszałam pukanie do drzwi.

- Proszę.

- To ja. Mogę? - zobaczyłam kuzynkę.

- Pewnie wejdź. - usiadła obok mnie.

- Na Twoim miejscu wpuściłabym ją do swojego domu, ale samą. Ona ma jakąś misje.

- Co masz na myśli?

- Nie wiem. Chaotycznie, bardzo mówiła. Co chwilę zmieniała temat, poprawiała się. Jakby za dużo powiedziała i nie tak powinna iść rozmowa. - pokiwałam głową, ze zmrużonymi oczami.

- Dobrze. Dziękuję Ci. Coś wymyślę.


Gdy już zostałam sama, mogłam trochę pomyśleć. Wpadłam na pewien pomysł, ale potrzebowałam pomocy. Gdy wrócimy do domu, wprowadzę go w życie. Ciekawe czy moje przypuszczenia się sprawdzą. Taka myśl towarzyszyła mi przy zaśnięciu.




Bound by promise.Where stories live. Discover now