𝖋𝖔𝖚𝖗

105 18 93
                                    

SADIE OBUDZIŁO przejmujące zimno.

Z trudem przewróciła się na bok, żeby spojrzeć na podłogę. Na ziemi leżała jej kołdra, skopana przez nią podczas snu. Westchneła cicho, po czym siłą woli podniosła się do pionu. Dopiero zaczynało świtać, ale czuła, że więcej już nie uśnie.

Z łóżka obok dobiegało ciche pochrapywanie. Jej kompanka spała, po głowę zakopana w kołdrze.

Kiedy wczoraj wieczorem zameldowały się w pokoju, a Chrisie zapisała się do Ligii Pokemon, dziewczyna zaproponowała im wspólny trening. Na boisku obok Centrum, stoczyły aż siedem pojedynków. Sadie nie uszło uwadze, że z każdym kolejnym atakiem, Charmander coraz lepiej celuje Miotaczem Płomieni i jedynie kwestią czasu było, gdy w końcu trafi i zrani nim jej Fletchlinga.

Obydwoje szybko robili postępy.

Najciszej jak tylko potrafiła, wyszła na balkon. Pokój, w którym zostały na noc nie należał do największych. Składał się z dwóch, niezbyt wygodnych łóżek, niewielkiej szafy, małego stolika z krzesłem i posłania dla jednego Pokemona, z którego jednak nie skorzystały. Starter Chrisie wolał spać z nią w jednym łóżku, a jej Pokemony pozostały w Pokeballach.

Na dworze ponował chłód. Niemal od razu poczuła gęsią skórkę, a jej ciało przeszył dreszcz. Nie zwracając jednak na to zbytniej uwagi, oparła się o barierkę.

Nie planowała tego wszystkiego. Jescze wczoraj o tej samej porze chciała tylko złapać kolejnego Pokemona, stoczyć kilka pojedynków na pieniądze, urosnąć w siłę i zdobyć pierwszą odznakę. Nigdy by nie pomyślała, że wszystkie jej plany znikną za sprawą jednego, pechowo rzuconego Pokeballa. Chwilami miała wrażenie, że wciąż śpi. Czy naprawdę znajomość z tą roztrzepaną dziewczyną rozpoczęła się od trafienia jej w głowę?

Sam fakt, że spędziły ze sobą już tyle czasu był dla niej zastanawiający. Sadie raczej poprzestawała jedynie na pojedynkach, ewentualnie na wspólnym obiedzie. Potem z takim trenerem zawsze rozchodzili się w swoje strony i na tym ich znajomość się kończyła.

Co było w tej dziewczynie na tyle niezwykłego, że zwróciła na nią swoją uwagę? Sadie wolała trzymać się tłumaczenia, że zwyczajnie bawi ją niewiedza Chrisie w sprawach Pokemonów.

Wolno obróciła się na pięcie i wróciła do pokoju, bo zaczeła się trząść.

Klatka piersiowa Christine wciąż wolno opadała i się wznosiła, co utwierdzało ją w przekonaniu, że dziewczyna wciąż śpi.

Na dobrą sprawę mogłaby teraz po prostu wziąść swoje rzeczy i zwyczajnie skąd wyjść. Nigdy nie planowała towarzyszki, a Lumeos było tylko 3 godziny drogi stąd. Christine z pewnością by jej nie usłyszała, a nie łączyło ich nic, chociażby przyjaźń, żeby jej ucieczka wyszła na aż tak nietaktowną. Sytuacja niemal prosiła, żeby Sadie założyła plecak i wyszła z pokoju.

Zamiast tego, znalazła w plecaku saszetkę z kawą i włączyła czajnik.







STAWIAJĄC KOLEJNY krok, przypadkowo kopneła drobny kamień, który delikatnie uderzył w podeszwę buta jej towarzyszki. Gdy usłyszała obok siebie kolejne pociągnięcie nosem, już nieco rozdrażniona, w końcu podała Chrisie chusteczkę.

— Zostało nam już tylko dwadzieścia minut drogi. — Christine spojrzała na nią z nad Pokedexu. Gdy tylko zobaczyła wyciągniętą w jej stronę chusteczkę, uśmoechneła się do Sadie z wdzięcznością. — O, dzięki.

Od rana nieprzerwanie ciekło jej z nosa. Zdecydowanie musiała przeziębić się podczas wczorajszego treningu.

Większość drogi minęła im w milczeniu. Sadie była ciągle pochłonięta swoimi myślami, a Christine nie śmiała jej w tym przeszkadzać, trzymając w ramionach Charmandera. Na sam początku Sadie była zaskoczona tym widokiem. Trenerzy których znała, zazwyczaj trzymali swoje Pokemony w Pokeballach żeby nie opóźniały ich wędrówki. Mimo to, po dwóch i pół godzinach drogi z nimi, nie zaprzątywało to już jej głowy.

𝐀𝐒𝐇𝐄𝐒 𝐀𝐍𝐃 𝐃𝐔𝐒𝐓, pokemonWhere stories live. Discover now