15

380 22 0
                                    

POV Peter

Wstałem rano i po krótkim patrolu i ominięciu śniadania, udałem się do szkoły. W szkole po fizyce mieliśmy jechać na wycieczkę. Nikt nie wiedział gdzie jedziemy. Pod koniec lekcji do sali weszła pani Collins i powiedziała:
- Zostawcie rzeczy w szkole i pojedziemy na wycieczkę.
- A gdzie jedziemy? - spytał ktoś siedzący z przodu klasy.
Pani zignorowała pytanie i wszyscy poszliśmy w stronę busu. Usiadłem z przodu wraz z panią. Po kilku minutach jazdy zasnąłem. Obudził mnie dźwięk wyłączanego silnika. Zatrzymaliśmy sie pod Stark Tower! Żesz ! Dlaczego Pan Stark mi nie powiedział?! Nie chcąc wyszedłem z pojazdu i całą klasą udaliśmy się do budynku. Zanim weszliśmy pani opowiedziała nam plan dnia.
1. Obejście wieży.
2. Obejrzenie warsztatu Tony'ego Starka.
3. Rozmowa z Avengersami.
4. Wieczór filmowy.
5. Powrót.
- I przypominam. Macie się grzecznie zachowywać. Za chwile wejdziemy do środka i dostaniemy przepustki.
Weszliśmy do środka. Przywitała nas pani, która zajmuje się oprowadzaniem ludzi po wieży. Gdy każdy dostał swoje przepustki podeszliśmy do windy.
Flash podszedł bliżej.
- Dzień Dobry Panie Thompson. Dostęp 1-2 piętro.
Kilka osob wypróbowalo FRIDAY. Wchodząc do windy usłyszałem głos sztucznej inteligencji:
- Dzień Dobry Peter. Pan Stark został powiadomiony o twojej obecności.
Chwile później chwyciła mnie silna ręka Flasha.
- Peter?! Ile im zapłaciłeś?!
Milczałem. Dostałem pięścią w twarz. Założyłem kaptur na głowę i dobiegłem do reszty grupy.

POV Evan

Biegłem już tak dobre 2h. Nie wiedziałem gdzie jestem. Po wczorajszej ucieczce dalej było ni zimno. Przespałem się w jakiejś dziurze i z samego rana ruszyłem w dalszą drogę. Po drodze wstąpiłem do sklepu. Wziąłem wodę z lodówki i bułkę i niezauważalnie wyszedłem. Starsza pani na ulicy powiedziała, że jestem w Teksasie?! Jak się znalazłem na prawie drugim końcu Ameryki. Podziękowałem staruszce i ruszyłem do najbliższej budki telefonicznej. Wybrałem odpowiedni numer. Po kilku sygnałach osoba odebrała.
- Dzień Dobry... - wyjąkałem.

POV Peter

Zwiedzanie trwało już ponad 2h. Doszliśmy do warsztatu Pana Starka. Czułem w wentylacji czyjąś obecność. Bardziej dokładne obmyślenie kto to jest przeszkodziła mi grupa nastolatków z mojej klasy. Chwile później na ziemie wypadł Pan Clint, pod którego klatka w wentylacji wypadła. Jego upadek zagłuszyły rozmowy innych uczniów. Chwilowo jednak, ponieważ chwile później wokół łucznika zgromadziła sie grupa ludzi.
- Peter! - krzyknął - Steve i Bucky kazali ci przekazać ! Że ! Organizują dzis ! Wieczór filmowy ! - ledwie łapiąc oddech krzyczał dalej - A ! I spróbuj nie przyjść ! Natasha powiedziała ze cie zabije jak nie przyjdziesz ! Ja bym..! Ci radził jednak ! Się... Pojawić.
Gdy skończył, wrócił spowrotem do wentylacji i poszedł w przeciwną stronę.
- Peter?! Ile zapłaciłeś Hawkaye'owi za to?!
Zignorowałem pytanie.
- Peter?! Odpowiadaj !
- Nikomu nic nie płaciłem - burknalem pod nosem. 
- Kłamiesz ! - krzyknął i zaczął mnie okładać pięściami. Pan Stark automatycznie został o tym powiadomiony, bo chwile później stał w warsztacie trzymając blondyna. Po chwili w pomieszczeniu zjawił się tez Steve z Natashą. Rudowłosa podbiegła do mnie i wzięła mnie na ręce. Opierałem się, lecz po chwili po prostu zemdlałem. Słyszałem jeszcze tylko, że klasa wyszła.

POV Stark

Siedząc w gabinecie usłyszałem głos AI. Pobiegłem w stronę warsztatu. Niecodzienny widok. Jakiś chłopak okładał Petera. I to na oczach wszystkich, a nauczyciel nawet nie był skory do pomocy. Z impetem wbiegłem do pomieszczenia, informując o zdarzeniu innych członków Avengers. Dołączyli do mnie Steve i Natasha. Wyprosiliśmy gości i zajęliśmy się nastolatkiem. Zgodnie z badaniami Banner'a wychodziło na to, iż chłopak ma połamane żebro, pękniętą kość ramienną, wstrząs mózgu i przecięty luk brwiowy. I to wszystko z dziś. Rany były nowe. Do tego dochodziły jeszcze cięcia od żyletek, stare rany i blizny. Na ciele nastolatka trudno było znaleźć zdrowy kawałek skóry.

POV Peter

Obudziłem się. Z powodu jasności jaka panowała w pomieszczeniu, mrużyłem oczy. Do sali szpitalnej, w której leżałem, weszły dwie osoby. Ich głosy były znajome. Podniosłem głowę. Moim oczom ukazała się Natasha i Steve, a chwile później Pan Stark.
- Peter!
Skulilem się na łóżku.
- Proszę nie bij... proszę! Nie ! Przepraszam!
Rudowłosa tylko podeszła do mnie i mnie przytuliła. Odepchnąłem ją i popatrzyłem niezrozumiale. Utykając wybiegłem z sali i popędziłem do pokoju, mijając po drodze resztę Avengersów. Zamknąłem się w sypialni i pobiegłem do toalety, w której również się zamknąłem. Zbiłem lustro i przystawilem odłamek do nadgarstka. Usłyszałem głosy mieszkańców wieży. Stchórzyłem. Znowu. Rzuciłem szkłem na ziemie i wyszedłem z pomieszczenia. Podbiegła do mnie rudowłosa i mocno przytuliła. Stałem tak chwile.
- Peter?
- Tak... Pa...panie... St..Sta...Stark...
- Chciałbym ci coś powiedzieć... Tylko słuchaj mnie uważnie... ok?
- Yhm...
- Dzwonił do mnie...
- Pan Philips?! Proszę nie! Proszę...
- Nie... dzwonił do mnie Evan...
Przez chwile nie dochodziło do mnie co mówi mężczyzna. Evan... mój przyjaciel... zaginął kilka miesięcy temu, a teraz dzwoni sobie ot tak do Pana Starka?! Nienawidzę go!
Odepchnąłem bruneta i przyczepiłem go siecią do ściany. Do pokoju wbiegła kobieta z Stevem, ale oni również byli po chwili przyklejeni do ściany. Zgarnąłem plecak z rogu pokoju i pobiegłem do łazienki. Wybiegłem z toalety w stroju Spidermana i wyskoczyłem przez okno.
- Peter! - usłyszałem za sobą.

POV Evan

Wszedłem do motelu i usiadłem na rozpadającej się ławce w recepcji. Nad biurkiem wisiał mały telewizor, a w nim akurat leciały wiadomości:
Uwaga! Jeśli ktoś zauważy Spidermana prosimy dzwonić do Stark Tower i pisać pobyt superbohatera. Wszyscy, którzy pisali do wieży, twierdzą, iż widzieli go w różnych stanach USA. Proszę dzwonić pod numer ### ### 967 .
Wybiegłem z budynku i zacząłem zaczepiać ludzi, w celu potrzeby zadzwonienia. Wszyscy patrzyli na mnie dziwnie albo zwyczajnie mnie ignorowali. Telefonu użyczyła mi starsza pani, której pomogłem przejść przez ulice. Szybko wybrałem numer.
- Peter?
- Evan! Gdzie jesteś?!
- W Teksasie...
- Nie ruszaj się nigdzie! Albo nie! Dasz radę dojść do jakiegoś lotniska?!
- Tak... - odpowiedziałem zawstydzony, po czym spytałem się staruszki o drogę na lotnisko.
Rozłączyłem się z chłopakiem i oddałem telefon kobiecie, a następnie ruszyłem w stronę lotniska.

Straciłeś swoją szansę. Irondad and spiderson Where stories live. Discover now