27

8K 251 46
                                    

   Rano obudził mnie budzik w telefonie. Zaspana przesunęłam palcem po ekranie i znów padłam na łóżko. Sobota. Dzisiaj cały dzień chcę spać. A może wybiorę się na zakupy? Przydałoby się trochę odświeżyć szafę. Odwróciłam się na plecy i przeciągnęłam. Jedno jest pewne - dzisiejszy dzień, to dzień bez nauki. Nie mogąc już zasnąć, wstałam z łóżka i narzuciłam na siebie leginsy oraz bluzę. Gotowa wyszłam do łazienki i ogarnęłam włosy oraz twarz. 

Głęboki wdech, wydech i uśmiech na twarz. Dziś jest mój dzień - dobry, zły, nie ma znaczenia. 

   Wybiegłam do kuchni w podskokach. W środku przebywał Patrick, który chyba gotował naleśniki. On to zawsze takie rzeczy smaży. Ja to bym chyba zrobiła jakiś jogurt z płatkami i owocami? Zjadłam dwa naleśniki i namówiłam go przy okazji, aby ze mną pojechał. Zawsze to lepiej we dwójkę. Zwłaszcza, że Patrick zna się na modzie i potrafi być szczery, jak coś mi nie pasuje. Oczywiście kochany braciszek nie zrobi tego za darmo, więc obiecałam mu kawę i ciasto. 

   Łazimy już po galerii dobre dwie godziny i już jestem zmęczona. Naprawdę lubię zakupy, ale kiedy jest możliwość kupienia czegoś. A nie, że co chwilę słyszę: "To nie dla ciebie", "Nie pasuje", "Nawet nie skomentuję". Przysięgam, wbiję mu wieszak w brzuch. I TO NA WYLOT! Taka fajna bluzka i nie mogę jej wziąć. 

- Patrick, wnerwiasz mnie. 

- Też cię kocham - wziął łyk kawy. - Ale styl masz chujowy. Trzeba nad nim popracować. Wiesz, że od tego co masz na sobie, wpływa na twoją samoocenę? A pewność siebie ćwiczysz, gdy w tym co podwyższa ci samoocenę, wychodzisz do ludzi. Czekaj! W tej torbie kupiłaś kombinezon z takiego "płótnego" materiału... Idź do łazienki i się w niego przebierz. 

- Dlaczego? - debil. 

- Bo tak mówię. 

- Aha? A ja mam cię posłuchać? - podniosłam brew i napiłam się własnej kawy. 

- Tak. - wyszczerzył zęby i podał mi torebkę z kombinezonem. 

- Niech cię będzie.

   Przejęłam od niego torbę, przewracając oczami i ruszyłam do łazienki. Na szczęście była nie daleko. Zbyt długo nie czekałam na wolną kabinę, po czym przebrałam się. Wyglądam w nim naprawdę ładnie, ale trochę się krępuję w tym chodzić. Dobra. Wychodzę. Swoje ubrania wsadziłam do papierowej torby i wyszłam z kabiny. Przejrzałam się jeszcze raz w lustrze i wyszłam z toalety. Niestety nie zauważyłam kogoś i wpadłam wprost na jakiegoś mężczyznę. Od razu przeprosiłam pana i spojrzałam na niego, czy wszystko w porządku. 

To jest mój dzień. Bez względu, czy dobry, czy zły. Czy ja mam pecha?? Musiałam trafić na pana seksownego Bellamy'ego? Patrzyłam na niego osłupiała i nie byłam w stanie wydusić z siebie już ani jednego słowa. 

- Bardzo ładnie wyglądasz, Bellatrix. - odezwał się nauczyciel, przejeżdżając swoim wzrokiem z góry do dołu po moim ciele. 

- D-dziękuję. - odrzekłam cicho, spuściłam głowę i zaczęłam miętolić uszka torby. 

- Powinnaś się tak na co dzień ubierać. Wyglądasz na bardziej pewną siebie. - puścił mi oczko, po czym wyminął i wyszedł z łazienek. 

   Przez chwilę stałam i zastanawiałam się, czy to tylko moja wyobraźnia, czy nie. Dobra, aby nie oszaleć uznam, że tego nie było. Wyszłam uśmiechnęłam do brata i zaprezentowałam swój outfit. Był zadowolony. Ja też. Dalsza cześć zakupów minęła równie męcząco, ale z godziny na godzinę, byłam coraz bardziej zadowolona. 

   Do domu wróciliśmy w okolicach 15:30. Oboje byliśmy głodni, więc w drodze powrotnej poprosiliśmy Daniela, aby zamówił nam chińczyka. Oni zamówili kurczaka i wieprzowinę, a ja makaron ryżowy z warzywami. Przepyszne. Naprawdę. 

Angielski Na CelującyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz