21

8.5K 277 47
                                    

    Zaspana sięgam ręka do telefonu, aby wyłączyć melodie Courtesy Call, wydobywającą się z kochanego budzika. Przysięgam, jakbym nie lubiła tej piosenki, to telefon już dawno wylądował, by na ścianie. Przeciągnęłam się na łóżku, po czym wstałam z niego i skierowałam się do szafy. Bez zbędnych ceregieli, wzięłam legginsy i czarną, zdecydowanie za dużą bluzą, skradzioną Danielowi. (Ale on o tym nie musi wiedzieć.) Od razu poszłam do łazienki, aby ogarnąć się jakoś i zejść na śniadanie, gdzie czekali już na mnie bracia. Dzisiaj mieliśmy całą trójką podjechać do szkoły, co w sumie było mi nawet na rękę. Przynajmniej nie będę iść sama. 

- Trzymaj kanapkę z serem białym i łososiem, tak jak lubisz. - Patryck uśmiechnął się i podał mi talerz. - Starałem się.

- Dziękuję, gdzie Daniel? 

- Ubiera się już do wyjścia, także zagęszczaj ruchy, bo nie czekamy na spóźnialskich, haha!

- No bardzo śmieszne. - chwyciłam kanapkę i pognałam za nim do przedpokoju, gdzie jedząc, równocześnie ubierałam się do wyjścia. 

   Droga do szkoły minęła pryejemnie, ale humor od razu mi spadł, kiedy sobie uświadomiłam, że dzisiaj zaczynam angielskim. Jednak chłopakom bardzo to odpowiadało i nie kryli uśmiechów i chęci wytykania mi choroby podczas wycieczki. A najgorsze jest to, że ja się przy tym rumienię! Nie wiem, czemu. Znaczy wiem, czemu - podobało mi się spanie w jednym łóżku z Bellamy'm. I z chęcią powtórzyłabym to, ale dwa razy to już i tak za dużo jak na relacje nauczyciel-uczeń.

- No proszę, nasza Mycha spala po raz pierwszy w łóżku z mężczyzną? A może nie pierwszy? Hmm...? - szturchnął mnie pod żebrem Patrick, przez co się trochę zgięłam i oddalam mu pięścią w ramie.

- Spadaj prawiczku.

- Ja? Prawiczkiem? Hmm... Z tego co wiem, to już od dawna nim nie jestem.

- Baran. - rzuciłam pod nosem i ruszyłam szybszym krokiem do szafki, a braci zostawiłam za sobą. Przechodząc przed korytarzem napotkałam grupki dziewczyn chichoczące pod nosem i "z ukrycia" zerkające w moją stronę.  Nie wiem czemu, ale powodowało to u mnie złe przeczucie. Jakby coś się stało, ale nie wiem co. I to jest niepokojące. 

   Weszłam na drugie piętro i zauważyłam, że jedna z szafek szkolnych jest pobrudzona jakąś różową farbą i obklejona piórami, cekinami oraz śmieciami po batonikach. Podeszłam bliżej i się okazało, że to moja szafka. Nosz KURWA! Co to ma być, przepraszam bardzo? Zła minęłam szafkę i poszłam pod salę gdzie miałam mieć lekcję. Tam czekali już na mnie bracia. Gadali ze swoimi kumplami i śmiali się na pół korytarza. Wściekła minęłam ich i wparowałam do klasy, gdzie przy biurku stał Bellamy, a przy ławkach reszta klasy. Rzuciłam plecak na ostatnią ławkę w środkowym rzędzie i usiadłam na środku. 

   Kto mógł to zrobić? Nie, mam lepsze pytanie - DLACZEGO ktoś to zrobił? Przysięgam, że normalnie wypatroszę tego kogoś i powieszę skórę na antenie od szkolnego Internetu, która i tak nie działa! 

   Otworzyłam plecak, aby wyciągnąć z niego już wczoraj przygotowaną wodę. W sumie jedyne co w nim miałam to tylko to, bo wszystkie książki na dzisiaj, były w szafce. No cóż, będę musiała zakiełbasić chłopakom książki podczas lekcji. I tak ich zazwyczaj nawet nie otwierają na lekcjach, więc no... Z resztą zasada posiadania przedmiotów martwych (poza ludzkimi i zwierzęcymi zwłokami) może być między rodzeństwem taka sama, jak między osobami w związku. Moje, twoje, nasze, WSPÓLNE. Ha! 

Minutę przed dzwonkiem wparowali, nie weszli, wparowali bracia Wingedhands. 

- No panowie, zajmijcie miejsca i już spokój. - niski głos rozniósł się po klasie i wszyscy się uspokoili oraz zajęli miejsca. W tym bracia. 

Angielski Na CelującyWhere stories live. Discover now