17

9.2K 251 13
                                    


   Dzisiaj wracałam z braćmi i od razu jak wróciliśmy skierowałam się do pokoju. Rzuciłam gdzieś na podłogę plecak i bluzę, dżinsy również i w ten sposób położyłam się do łóżka. Zakryłam szczelnie kołdrą po szyje i tak leżałam. Nie wiem co się ze mną dzieje. Jest mi okropnie smutno, a za razem czuję taką złość, że mam ochotę walić w ścianę do upadłego. Niestety nie mam siły nawet stać na nogach. 
   Puk, puk, puk.
   Spojrzałam na drzwi, przez które wystawała blond czupryna i patrzyła na mnie swoimi kasztanowymi oczami. Bez słowa Patrick wszedł do mojego pokoju i usiadł na łóżku przodem do mnie. Widziałam w jego oczach, że coś go gryzie i chce to powiedzieć, ale nie wie jak. Tak jakby zżerało go od środka. 
- Coś się stało? - spytałam.
- To raczej ja powinienem o to spytać. - powinieneś. - Jak się czujesz? 
- Tak jak wyglądam.
- Wyglądasz okropnie.
- Masz już odpowiedź na swoje pytanie. - Patrick westchnął, a ja bardziej przykryłam się kołdrą.
- Wiesz, że mi zawsze możesz się wygadać. Mnie i Danielowi. Nawet jak wcześniej nie mieliśmy takich kontaktów jak powinno mieć rodzeństwo, to po ostatnich wydarzeniach nie chcę, abyś czuła się sama. - wziął głęboki wdech - My też odczuwamy pustkę po mamie. Ojciec w końcu był z kimś szczęśliwy i czuł, że żyje. Wszyscy mieliśmy wrażenie kochanych. A teraz znowu się to rozpada. Mimo to nie zniosę wizji tego jak coraz bardziej cierpisz. Bo jakby nie patrzeć... - zawahał się, a ja już wiedziałam co chce powiedzieć. - Prócz nas nie masz nikogo...
   Zapadła niezręczna cisza. 
- Ten chłopak z wczoraj - zaczął - to był twój chłopak?
- Były. - sprostowałam 
- Okay...  - kiwnął głową - Chciał się z tobą spotkać. Szukał cię. Jakbyśmy go nie wywalili z domu to by z niego nie wyszedł. Zachowywał się jak jakiś wariat. Cały czas mówił, że to nie jest jego wina i żebyś mu wybaczyła...
- Przestań. - ucięłam, bo jeszcze chwila i wymiotuję na samą myśl o Benie. Albo rozpłaczę się jak dziecko. - Nie chcę o nim gadać. Ani nawet o nim myśleć. 
- No dobrze... A Gdzie spędziłaś noc? - podrapał się po karku ze zdenerwowania. - Martwiliśmy się o ciebie. Po raz pierwszy nie wróciłaś na noc bez informowania nikogo.
- Niepotrzebnie. Byłam w bezpiecznym miejscu. - zaczęłam się lekko denerwować.
  Nie wiem, czy powinnam mu mówić, że tę noc spędziłam u nauczyciela, czy może jednak to przemilczeć. Co by pomyślał? Na pewno powiadomiłby Chrisa, a ten policje. I znowu byłby problem z mojej winy.
- Rozumiem, nie chcesz powiedzieć gdzie dokładnie. - przytaknęłam. - No dobrze. Zwarzywszy na to, że już jest piątek i rozpoczął się weekend. Co powiesz na wspólny spacer z moją piękną osobą i naszym brzydkim bratem? 
- Jesteście przecież bliźniakami, jak to możliwe, że jeden z was jest piękny, a drugi brzydki? To nie możliwe, pacanie. - zaśmiałam się. 
- Ze mną wszystko jest możliwe. - wypiął dumnie pierś i przyłożył do niej pięść. - To jak? Wybierzesz się z nami, m 'lady? 
- Nie chce mi się...
- Oj, no nie daj się prosić. - podniósł palec wskazujący w ostrzegawczym geście. - Bo inaczej wyciągnę cię osobiście z łóżka. A wtedy nie będzie tak miło. 
   Schowałam twarz w poduszkę.
- Mm... No dobrze... - spojrzałam na niego. - To wypad, bo muszę się znowu ubrać. 

                                              ********

   Po jego wyjściu, zwlekłam się z łóżka i znowu ubrałam dżinsy. Do torebki wrzuciłam telefon, portfel i klucze, po czym ruszyłam do salonu, gdzie czekali już na mnie bracia. Zebraliśmy się i ruszyliśmy na piechotę w stronę miasta. Plan był taki, że idziemy na lody i z powrotem do domu. Mieliśmy przyjemnie spędzić ten czas. Odpocząć od szkoły, a później do odrobienia lekcji (do czego zmusiłam chłopaków) i na samą noc maraton filmowy. Zero stresu i myślenia o smutnych rzeczach. I tak było do wieczora... 
   Kiedy już wracaliśmy do domu, pod bramą stał Ben. Na jego widok od razu zalała nie złość. Z resztą nie tylko mnie. Patrick wyglądał jakby chciał mu dołożyć, a Daniel patrzył na niego jak na szkodnika. Coś czuje, że to nie za dobrze się skończy. 
- Co ty ty robisz? - zaczął Patrick. - Spadaj stąd. 
- Nie do ciebie przyszedłem, więc mi nie rozkazuj. - odpyskował Ben. 
- Odejdź, Ben. - rozkazałam stanowczo, a ten przeniósł swoje pojrzenie z brata na mnie. 
- Słyszałeś. Wypad. - Patrick zrobił krok w stronę Bena, a Daniel stanął przede mną, aby mnie trochę zakryć. Atmosfera coraz bardziej się zagęszczała. 
- Jak już powiedziałem, to nie do ciebie przyszedłem, tylko do niej, więc nie wtrącaj się w nieswoje sprawy. 
- Tak się składa, że jeśli jakiś koleś już drugi raz podchodzi pod mój dom, to jest moja sprawa. A zwłaszcza, kiedy nawiedza moją siostrę, kiedy ona sobie tego nie życzy. 
   Chłopaki zbliżyli się do siebie. Każdy z nich spiął mięśnie i mierzyli się wzrokiem. Nawet Daniel, przygotował się na ewentualny atak lub ochronę mnie. Ich wymiana zdań coraz mniej mi się  podobała. Czułam jak przez moje plecy przechodzi dreszcz, a na rękach pojawia się gęsia skórka. 
- Nie będziesz mi rozkazywał, Gnoju. I jeśli będę chciał pogadać ze swoją dziewczyną, to z  nią pogadam o każdej porze dnia i nocy. I tobie nic do tego. - powiedział Ben przez zaciśnięte zęby
- Ona nie jest twoją dziewczyną i jeśli nie ma ochoty rozmawiać z takim chujem jak ty, to nie będzie rozmawiała. 
- Więc taki z ciebie pies obronny. Dobrze... - Ben podkasał rękawy. - Spowoduję, że będziesz skomlał z bólu pod moimi nogami. 
- Nie wydaje mi się. - Patrick również zakasał rękawy i się zaczęło. 
   Pierwszy ruszył Ben i rzucił się na niego z pięściami. Jego prawa dłoń kierowała się wprost na twarz brata. Instynktownie wciągnęłam powietrze do płuc i chwyciłam Daniela za rękę. Na szczęście Patrick zgiął się, unikając ciosu i uderzył Bena w brzuch. Ten zgiął się, a brat korzystając z okazji chwycił jego głowę w ręce i z całej siły uderzył kolanem w twarz. Do moich uszu dotarł dźwięk złamanej kości. Od razu się krzywiłam i mocniej wtuliłam w ramię Daniela. To musiało boleć, nawet mnie nos zabolał, a nie oberwałam. Poczułam jak dłoń Daniela chwyta mnie za talie od przodu i bardziej do siebie przyciąga. 
   Ben na chwilę odsunął się od Patricka, ale mimo bólu dalej wymierzył kolejny cios. Niestety trafny, bo mój brat nie zdążył się zasłonić i dostał w szczękę. Oby nie była złamana.  Po czułam jak mięśnie Daniela się nagle spięły. Daniel nigdy nie lubił brać udziału w bójkach, ale razem z Patrickiem chodzili na treningi samoobrony. On zawsze stał z boku i w razie czego rozdzielał brata i jego przeciwnika. Tym razem chyba wolał mnie osłaniać. Ale nawet jakby chciał dołączyć do chłopaków, to bym go chyba nie puściła. Po raz pierwszy widzę powagę i ogromne skupienie na twarzach braci. Zwłaszcza po tym jak Patrick oberwał. 
   Patrick masuje przez chwilę swoją szczękę i patrzy wprost w oczy Bena. W jego wzroku jest sama złość. Jakby sama obecność mojego byłego go drażniła. A nawet się nie znają. Przez ten miesiąc widzieli się tylko raz - wczoraj. Musiało to być bardzo nie miłe poznanie. Ben chce uderzyć jeszcze raz, ale tym razem Patrick odbija zasłania się i chwyta dłoń swojego przeciwnika i zanim ten się zorientował, dostał od mojego brata dwa razy w brzuch i w żebra. Upadł na kolana, a Patrick kopnął go w twarz. Ben położył się na plecy otumaniony. Jakby nie wiedział co się z nim dzieje. Jego klatka piersiowa ciężko unosiła się i opadała. Ręce rozłożył na bokach swojego ciała i patrzył w górę. Znów wstrzymałam oddech z przerażenia. Miałam zamiar do niego podbiec, sprawdzić, czy nic mu nie jest. Ominęłam Daniela, ale ten mnie chwycił i przytulił do siebie, tak, że moje plecy dotykały jego klatki. 
- Co ty robisz? Puść mnie! - krzyknęłam i zaczęłam się wiercić. Ten nic nie odpowiedział, a jedynie patrzył na swojego brata. 
   Patrick podszedł do Bena, który próbował wstać. Całe szczęście. Już się bałam, że stracił przytomność. Brat chwycił go za kołnierz i zbliżył jego twarz do swojej. Mina Patricka była bez uczuć, a słowa jaki przeszyte jadem.
- Masz się tu więcej nie pokazywać. Zostaw moją siostrę w spokoju, albo skończy się to o wiele gorzej. - Ben przełknął ślinę i po raz pierwszy tego wieczoru przeszedł po jego twarzy strach. - Zrozumiano? 
- T-tak... - wydusił z siebie, a brat od razu go puści. Ben ledwo stał na nogach, trzymając się za żebra. Zapewne brat mocno mu je obił. 
   Wiem, że nie powinnam, ale z jednej strony cieszę się z tej walki. Ben zasłużył na to lanie, po tym co mi zrobił, ale z drugiej strony, martwię się o niego. Pod koniec Patrick nie był już taki delikatny. Przestałam się wiercić i po prostu czekałam, aż Daniel mnie puści. Jednak ten nawet nie zluźnił uścisku. Kiedy Ben przechodził obok nas, spojrzałam mu w oczy. Był wściekły, smutny a nawet przerażony. Miałam nadzieję, że może teraz nie będzie mnie zaczepiał w szkole i to pomoże mi o nim zapomnieć. A przynajmniej sprawić, że uczucia przy wspomnieniach z nim przestaną tak boleć. 
   Daniel puścił mnie, ale chwycił za dłoń i pociągnął w stronę domu. Przestałam patrzeć na Bena. Zdecydowanie nie powinno mnie być go żal. Zauważyła, że Patrick odprowadza mojego ex zimnym wzrokiem, po czym dołącza do nas. Całą trójką w ciszy idziemy do salonu, jednak kiedy zauważyłam krew lecącą na twarzy brata, od razu poszłam po apteczkę. 
- Dziękuję. - powiedziałam, po dłuższej chwili, kiedy opatrywałam twarz brata. 
- Nie masz za co.
- Mam.
- Przestań. - odsunęłam ręce od jego twarzy i spijałam z pytaniem w oczach na niego. - To mój braterski obowiązek odganiać draniu od mojej małej siostrzyczki. 
- Nie jestem mała. - zajęłam się sprzątaniem po pokrwawionych wacikach, ale posłałam mu obrażone spojrzenie. - I nie uśmiechaj się w taki sposób, bo będziesz miał większą ranę na ustach. 
- Nie, wcale mała nie jesteś. Masz aż metr pięćdziesiąt osiem. To naprawdę du... 
   Rzuciłam w niego poduszką i poszłam do łazienki odłożyć apteczkę. Co za głąb. Odezwał się olbrzym z prawie metrem dziewięćdziesiąt. Przysięgam, że gdyby nie był poturbowany to jeszcze by ode mnie oberwał w ten swój ryj. Ale co jak co byłam mu wdzięczna i martwię się o niego. Przecież ta rana będzie się z tydzień goić. Wróciłam do salonu, gdzie chłopcy już wybierali jakiś horror. O nie... Chyba w tę noc znowu sama nie zasnę... 
- Mielimy najpierw lekcje odrobić. 
- Nie psuj nastroju siostra. - odpowiedział Daniel - Tylko chodź z nami oglądać "Zejście".
   Oboje się szyderczo uśmiechnęli, a ja jęknęłam z niezadowolenia i siadłam między nimi. Przynajmniej jakby jaki potwór chciał mnie dopaść i skrzywdzić, będę miała dwóch ochroniarzy.   

Angielski Na CelującyWhere stories live. Discover now