20

9.1K 278 61
                                    

   Obudziłam się cała zmarznięta. Przykrywałam się jak mogłam, aby było mi cieplej, ale niestety to nic nie pomogło. Czuję za sobą jak Bellamy przekręca się na bok, a chwilę później jego ręka oplata mnie w tali i przyciąga do siebie. JEGO RĘKA OPLATA MNIE W TALI I PRZYCIĄGA DO SIEBIE. Czy ja znowu śnię? Boże, czemu? Ale czy we śnie wiedziałabym, że teraz śpię? Jest dużo osób, które wiedzą, że śpią i nawet potrafią kierować tym snem, ale to mnie zaczyna teraz przerażać. Czemu nie może mi się śnić coś innego? 

- Jesteś rozpalona. - odwrócił mnie na plecy i dopiero teraz zauważyłam jak blisko niego jestem. Za blisko. Od razu zaczęło mi się robić duszno i nawet nie byłam w stanie się poruszyć. Sama nie wiem, czy przez brak sił, czy z jego obecności. Oddzielało nas niecałe pięć centymetrów, przez co czułam jego oddech na swoich policzkach. Wydawał się taki chłodny i kojący. Niestety nie zarejestrowałam tego co mi powiedział. 

- Hmm? - mruknęłam.

- Mówię, że masz gorączkę. I cała się trzęsiesz, chodź tu do mnie. 

   Jeszcze mocniej mnie chwycił i całkiem przyciągnął do siebie. Nosem dotykałam jego klatki piersiowej (która niestety, albo na szczęście, była za koszulką) i czerpałam od niego ciepło, wdychając przy tym jego zapach. Przez chwilę nie wiedziałam co mam zrobić, ponieważ jego ruch mnie zdezorientował, ale po chwili stwierdziłam "walić to" i wtuliłam się w niego. Jeśli ma być to moja ostatnia okazja na taką bliskość z nim, to będę korzystać. 

- Gdzieś ty się tak przeziębiła? - spytał łagodnie

- Nie wiem... 

- Staraj się jeszcze zasnąć, jest ledwo po czwartej, dobrze? 

- Mhm... - wdychałam jego zapach i coraz bardziej stawałam się śpiąca. 

   Chwilę przez zaśnięciem czułam, jak delikatnie głaszcze mnie po głowie. Ułożyłam się wygodniej i pozwoliłam, aby całe skrępowanie jego osobą mnie opuściło, a kontrolę przejęło przyjemne uczucie bliskości i bezpieczeństwa. Takiej opieki, której już dawno nie miałam. Z tą różnicą, że ta jest w pewien sposób wyjątkowa, a przynajmniej tak mi się wydaje. 

                                        ********

    Ostatnie trzy dni wycieczki spędziłam chora w łóżku Bellamy'ego. Czułam się już o wiele lepiej, ale nauczyciel wolał nie ryzykować, że się bardziej przeziębię, albo jeszcze gorzej - czy nie zarażę innych. Na szczęście z braćmi mogłam się widywać, więc zawsze w porze poobiedniej przychodzili i opowiadali mi, co się u nich wyprawia, a co mnie omija. I na szczęście przynieśli mi moje rzeczy z pokoju. 

    Dopiero w dzień wyjazdu mogłam wstać z łóżka i spakować się. Wyruszyliśmy chwile po zachodzie Słońca. Ale nawet w autokarze nie mogłam pobyć wśród rówieśników. A przynajmniej nie na tyle blisko, jak chciałam. Znowu całą podróż spędziłam siedząc obok Adriana, ale tym razem na środku autokaru i od strony szyby. Z jednej strony fajnie, ale z drugiej jednak jestem trochę na niego zła. Jednak coś czuję, że nie skończy się to dla mnie dobrze. Już teraz mogę zauważyć przelotne spojrzenia dziewczyn w moją stronę i jasno mogę stwierdzić, że nie są one współczujące choroby. Natomiast jest plus mojego odosobnienia od reszty - mam z kim porozmawiać. Nawet w kilku zdaniach ale zawsze to coś. 

    Wyciągnęłam koc z torby i przykryłam się nim, aż po szyje. Mimo tego, że polepszył się mój stan, to cały czas jest mi zimno. Jak to zawsze bywa, na początku był jeden wielki hałas w autokarze, a nauczyciele nie potrafili temu zapobiec, więc z rezygnacją zaprzestali swoich daremnych działań. A Bellamy nawet nie zaczął nikogo uciszać. Po prostu sobie siedział i przeglądał coś w telefonie. Ja natomiast wpatrywałam się w krajobraz za oknem, który coraz bardziej stawał się zalewany mrokiem.
Przykryłam się jeszcze bardziej kocem i zamknęłam oczy.

- Jak się czujesz? - spytał nie odrywając wzroku od telefonu.

- Dobrze, dziękuję. - odpowiedziałam cicho. 

- Zmęczona? 

- Trochę. 

- To się na mnie oprzyj, będzie ci wygodniej zasnąć. - spojrzałam na niego zdziwiona. Jakby w jego pokoju mogłam się do niego przytulić, ponieważ nie było tam nikogo obcego. I to mogło zostać tylko pomiędzy naszą dwójką. A autokar pełen uczniów nie jest miejscem prywatnym, tylko publicznym i wszyscy nas mogą widzieć. A tedy oboje będziemy mieć problemy. 

- Nie, dziękuję. Tak jest mi wygodnie. - uśmiechnęłam się blado i z powrotem zamknęłam oczy, starając się wygodniej ułożyć. Bellamy spojrzał tylko na mnie przez chwilę, jakby zdał sobie sprawę z tego co powiedział, ale też z jego nienagannym spokojem i wrócił do przeglądania rzeczy w telefonie. 

   Jak mam być szczera, to najchętniej usiadłabym mu na kolanach i się w niego wtuliła, albo jakbyśmy byli w łóżku, to przytuliła się i czerpała od niego ciepło. Ale z racji tego, że jesteśmy w takim, a nie innym miejscu, to muszę się powstrzymać. 

   Jechaliśmy już jakiś czas i nawet nie zauważyłam kiedy zasnęłam. Czułam jedynie jak robi mi się cieplej i wygodniej, a wokół przyjemny zapach. Obudziłam się wraz ze wschodem Słońca i z pół otwartych powiek patrzyłam na jeszcze delikatne promienie wschodzącej gwiazdy. Nie wiem dlaczego, ale wiem przez kogo, czułam się wtedy tak cudownie, bezpiecznie i chętnie. Jego ciepła dłoń gładziła mnie po ranieniu, a oddech łaskotał policzek. Zamknęłam oczy i wsłuchiwałam się cały czas w bicie jego serca. 


********


- Nie wiem jak ty, ale ta cała Bella zaczyna działać mi na nerwach. Nie dość, że w szkole po lekcjach spędza z Bellamy'm dużo czasu, to jeszcze na wycieczce musiała sprawić, aby kilka dni spędzić u niego w łóżku. Ciekawe ile razy to niewiniątko się do niego kleiło. - stwierdziła Margaret do Emily. 

- Mnie też, jeszcze chwila, a omota go sobie wokół palca. Kto by pomyślał, że taka... taka... (nawet nie wiem jak ją określić) jest zdolna do takich igraszek z facetami. I to starszymi! - odpowiedziała Emily.

- Starsi czy rówieśnicy to bez różnicy. Ale, że taki przystojnych sobie zagarnia. - sprostowała  Margaret. 

- Tak. 

- Trzeba będzie coś z tym zrobić. Przypomnieć tej Szarej Myszce, gdzie jej miejsce i pilnowanie, aby tam została. A wtedy Bellamy będzie mój. - spojrzała na przyjaciółkę - A jak ci idzie ze Słonikiem Benem? 

- Szkoda gadać, cały czas jest zamyślony i nieobecny. A jak już jakoś gadamy, to mówi, że chce do TEJ. - wskazała głową na Bellę, siedzącą cztery miejsca przed nimi po prawej, gdzie obie siedziały po lewej. 

- Kurwa, stara! Załatwiłam ci ich rozstanie, a ty miałaś jedynie go pocieszać i w sobie rozkochać. Czy to takie trudne?! - oburzyła się blondyna. 

- N-nie, ale wiesz, ze ja nie umiem. - starała się bronić Emyli. 

- Jak ta wywłoka umie omotać Bellamy'ego, który jest najbardziej hot, a za razem zimnym facetem z zasadami, to tobie uda się wyrwać pieprzonego chłoptasia! - syknęła szeptem, ale bardzo ostrym i zezłoszczonym tonem. Dziewczyna jedynie skinęła głowa na potwierdzenie i obie wróciły do przeglądania telefonu. 

  Natomiast podczas całej rozmowy dziewczyn Jassice przestała działać jedna słuchawka i podczas naprawiania jej, przy okazji przysłuchiwała się konwersacji dziewczyn. Rzuciła na nich dwa razy okiem niedowierzając, ale i będąc w wielkim zaciekawieniu. 


Angielski Na CelującyWhere stories live. Discover now