Rozdział 37 - "Świąteczny czas"

214 19 83
                                    

Rozdział 37 - "Świąteczny czas"

24 grudnia 2038 roku, Chicago

Alarm budzika zaczął dzwonić niemiłosiernie, a Kate miała ochotę rzucić telefonem w najbliższą ścianę, jednak jakimś cudem powstrzymała się przed tym. Wyłączyła irytującą melodię, a kiedy ujrzała na zegarze dwie minuty po szóstej, naciągnęła poduszkę na twarz, wydobywając z siebie coś na kształt krzyku.

- Wigilia, piękny czas w roku - mruknęła Page, ściągając poduszkę z twarzy. - Czas radości, świętowania, otwierania prezentów, stania przy garach przez pół dnia i wkurwiania się na wszystko. Tak, zdecydowanie piękny czas.

Z wielkim ociąganiem się wstała, prostując plecy. Gdyby mogła, nie wychodziłaby z łóżka przez pół dnia, jednak zmuszała ją jedna, zasadnicza rzecz, mianowicie obiecała, że przygotuje coś na jutrzejszy stół, aby nie wypaść na darmozjada. Żałowała tej decyzji coraz bardziej, bo nie doceniła tego, jak z rana potrafiła być leniwa. 

Koniec końców zmusiła się do zjedzenia szybkiego śniadania, ubrania się w jakieś codzienne ubrania, przygotowania tych na wieczór i jutro, gdyż zostawały u państwa Smith na noc, aby od razu rozpocząć świętowanie, a potem w kuchni wyciągnęła wszystkie potrzebne przepisy. 

- Nienawidzę siebie za utrudnianie swojego życia - mruknęła, uderzając kilka razy czołem o blat kuchenny.

Podniosła głowę, rozglądając się wokół wystrojonego salonu. Niecały tydzień temu wraz z Nadią udekorowały dom, aby już można było poczuć ducha świąt. Na to wspomnienie Kate uśmiechnęła się lekko, gdyż przy tej robocie  panował prawdziwy harmider, połączony z wybuchami śmiechu. Jednak największe szczęście sprawiało dla Page to, jak Nadia zaangażowała się w to wszystko. To zaciekawienie na jej oczach, kiedy wyciągała kolejną ozdobę, iskierki radości i coraz pojawiający się uśmiech sprawiały, że kobieta miała wrażenie, jakby odnalazła brakujący element w swoich puzzlach. Coś w jej życiu ponownie wskoczyło na odpowiednie miejsce, a Kate nie mogła być bardziej z tego powodu szczęśliwa.

Na wspomnienie dziewczyny, odruchowo odwróciła głowę w stronę jej sypialni, która nadal była zamknięta. Uśmiechnęła się chytrze, idąc w tym kierunku. Jeśli miała znosić te katusze z samego świętego dnia, to na pewno nie w pojedynkę, co to to nie, musi kogoś pociągnąć za sobą, a współlokatorka nadawała się do tego wręcz idealnie.

- Wstawaj! - zakomunikowała, ledwie przekraczając próg. - Jeśli myślałaś, że wszystko będę robić sama, to byłaś w ogromnym błędzie!

Z łóżka dało się słyszeć zbolałe mruknięcie, a także skrzyp materaca. W końcu spod kołdry wyłoniło się jedno oko, które uważnie obserwowało intruza.

- W czym ci niby mam pomagać o szóstej nad ranem? - zapytała Nadia, po chwili ziewając. - Poza tym, jutro są święta, więc mamy jeszcze dużo czasu - stwierdziła, po czym naciągnęła kołdrę na głowę i odwróciła się na bok. 

- Ciesz się, że nie o piątej, jak czasem potrafiła moja matka - powiedziała Kate, wchodząc w głąb pokoju. - Muszę przygotować parę potraw, a ty masz mi w tym pomóc. I nie, nie mamy dużo czasu, bo wyjeżdżamy dzisiaj, a Smithowie mieszkają poza miastem, więc kawał drogi przed nami. 

- Mhm...

- Reasumując, wstawaj do diabła, bo tak jak mówiłam, nie zamierzam przygotowywać wszystkiego sama - powiedziała Kate, stając przed łóżkiem Nadii z założonymi rękami na piersi.

- Jestem zmęczona, daj mi pospać - mruknęła androidka, a przez nałożoną kołdrę na twarzy Page ledwie ją rozumiała.

Kate westchnęła ciężko, dopiero teraz rozumiejąc irytację, jaką odczuwała Nadia, kiedy musiała ściągać ją z łóżka do pracy. Nie sądziła, że może być to aż tak wkurzające, albo to androidka robiła jej specjalnie na złość.

Autofobia | Detroit: Become Human ffWhere stories live. Discover now