Rozdział 31 - "Strugi deszczu"

254 27 93
                                    

Rozdział 31 - „Strugi deszczu"

1 sierpnia 2039 roku, Detroit

Zadziwiające, jak dzień potrafił szybko minąć. Nadia zawsze miała wrażenie, że czas płynął dla niej niezwykle wolno, choć ona zawsze wolała, aby z łaski swojej się pośpieszył. Teraz zaczęła żałować tego dawnego pragnienia, bo obecnie miała wrażenie, że ona stoi w miejscu, a wszystko wokół niej idzie w przyspieszonym tempie.

Cały dzisiejszy dzień szedł niewiarygodnie szybko. Sam poranek, rozmowa z Jane i Johnem, potem praca, omówienie planu na jutrzejszą misję, nawet powrót do jej tymczasowego domu szedł z niewiarygodną szybkością. Androidka miała wrażenie, że czas przepływa jej pomiędzy palcami, a ona nie może nic na to poradzić. Zabawne, bo jeszcze nie tak dawno miała odmienne wrażenie. Kiedyś naprawdę potrafiła się cieszyć z najmniejszych rzeczy.

Wiatr stawał się coraz mocniejszy, wręcz szarpiąc włosami dziewczyny. Jak zawsze pogoda w Detroit pozostawała nieprzewidywalna, mogła zacząć się do tego przyzwyczajać. Cały czas w jej świadomości pozostawało jedno miasto: Chicago. Tam pogoda praktycznie zawsze pasowała do pory roku, rzadko kiedy gwałtownie się zmieniała. Chyba nigdy nie zdoła pokochać Detroit tak jak Chicago. Za dużo przeszła w tym drugim, aby zacząć traktować te pierwsze jako swój obecny dom. Równie dobrze mogła zawsze się przeprowadzić z powrotem, spróbować tam zacząć od nowa.

Co ona wygaduje, przecież próbowała tak zrobić, ale nie wyszło. Dosłownie wszystko tam przypominało jej o każdym zdarzeniu przeszłości. Ignorowanie było zbyt trudne, musiała spróbować tego gdzieś indziej. Padło na Detroit, chociaż sama nazwa przypominała przeszłość.

Wiatr stawał się coraz bardziej nieznośny, przez co androidka przyspieszyła kroku, aby jeszcze szybciej znaleźć się w domu. Chmury zaczęły się kłębić i ściemniać, zapowiadając obfity deszcz. Nadia powoli zaczęła żałować, że nie poprosiła Jane, aby odebrała ją z pracy. Kochała deszcz, ale akurat dzisiaj nie chciała zostać przemoczona do suchej nitki. Jak zawsze wszystko musiało pójść nie po jej myśli. To było po prostu jej marne szczęście.

Jak na zawołanie z nieba zaczęły spadać pierwsze krople deszczu. Zrobiło się jeszcze chłodniej, a Nadia nie marzyła o niczym innym niż zakopanie się pod kołdrą. Deszcz powoli przybierał na sile, na co androidka fuknęła pod nosem, przyspieszając kroku. Czemu akurat dzisiaj, kiedy nie ma na nic ochoty? Świat ewidentnie jej nienawidził, skoro cały czas robił jej na złość.

Po paru minutach rozpadało się na dobre. Ludzie wkoło niej masowo zaczęli otwierać parasolki, tylko ona była jedyną, której takowej nie posiadała. Ubranie zaczęło się do niej przyklejać, a włosy były całkowicie oklapnięte. Niczym z wielkiego strumienia spływała z nich woda. Nadia przystanęła, pozwalając sobie na tą chwilę bezsilności. Często miewała takie zawieszenia, aby dać odpocząć umysłowi, całkowicie się wyciszając. Podniosła lekko głowę do góry, patrząc na zachmurzone niebo. Na ich widok uśmiechnęła się. Uniosła lekko dłonie, przez co doskonale czuła uderzenia kropli. Mogłaby tak stać w nieskończoność, o dziwo pierwszy raz od dawna pozwalając wspomnieniom płynąć wartkim nurtem.

Chyba to już nie było żadną tajemnicą, że kochała deszcz.

* * *

11 listopada 2038 roku, Chicago

Zimową aurę szlag strzelił, gdy zaczęło porządnie lać. Akurat deszcz musiał zacząć padać wieczorem, kiedy Kate wraz z Nadią wracały z interwencji. Androidka jeszcze nigdy nie widziała, aby Page tak szybko biegła w stronę czegokolwiek z własnej, nieprzymuszonej woli.

Autofobia | Detroit: Become Human ffΌπου ζουν οι ιστορίες. Ανακάλυψε τώρα