Rozdział 18 - "Wybory"

295 26 80
                                    

Rozdział 18 - „Wybory"

20 lipca 2039 roku, Detroit

Nadię często dziwiło to, jak Jane może się poświęcić na czymś, co jej zależy. Jej przyjaciółka nigdy nie była rannym ptaszkiem, a kiedy miała okazję poleżeć o te kilka minut dłużej w łóżku, to korzystała z tego, chociaż dla androidki wydawało się to co najmniej dziwne, aby spać do trzynastej.

Plusy bycia policjantką i posiadania odznaki? Jeśli ją pokarzesz przy recepcji, bez żadnego problemu wpuszczają cię do miejsc, do których normalnie byś nie mógł wejść, wystarczy tylko podać odpowiednie argumenty oraz wystawić im pod nos blachę. I po problemie. W takich sytuacjach zaczęła się cieszyć, że postanowiła wrócić do pracy w policji. Co prawda było to pewne nadużycie (trzeba jeszcze dodać wczorajszą akcję w szpitalu), jednak Nadia zawsze powtarzała sobie: nadzwyczajne sytuację wymagają nadzwyczajnych środków, niekoniecznie dobrych. Dwa wybryki, które zrobiła szybko pójdę w niepamięć, kiedy znowu wróci do swojego normalnego stylu pracy.

Jej rozmyślania przerwał dźwięk otwieranych drzwi windy przed jej nosem. Miała na razie oszczędzić sobie szybszych wędrówek na górę, jednak nie chciała stracić chodź jednej sekundy czasu. Znając życie, znowu jej się wszystko przedłuży, przez co mogła spóźnić się do pracy. Przekroczyła próg redakcji i zastała istny Armageddon. Ludzie i androidy biegali we wszystkie możliwe strony, z różnymi papierami lub tabletami. Redakcja „Detroit Time" miała spore urwanie głowy, jak na szóstą rano.

Pewnym krokiem wyszła z windy, szukając pośród biurek blondynki z różowymi pasemkami, jednak jak na złość nie mogła znaleźć charakterystycznej fryzury. Zagapiła się i wpadła na kogoś. Szybko podniosła głowę, aby przeprosić, jednak jej oczom ukazała się zaskoczona twarz Johna.

- Co ty - zaczął, próbując połączyć wszystkie wątki.

- Przyszłam porozmawiać z Jane, osobiście - wyjaśniła spokojnie.

John westchnął przeciągle, ponownie patrząc na Nadię.

- Ostro się podarłyście, skoro od dwóch dni Jane roznosi wszystko wokół, nawet redaktor naczelny się jej boi, chociaż ona jest dobre kilka stołków niżej - powiedział.

- Jesteś z nią już tyle czasu, powinieneś wiedzieć, że taka jest - zauważyła.

John lekko się uśmiechnął.

- Cały czas mnie zaskakuje - powiedział, z jakąś dziwną nutką w głosie.

- Nie poznaję cię, gdzie się podział sarkazm i uszczypliwość? - zapytała.

John wzruszył ramionami z obojętnością.

- Wiele rzeczy poszło w zapomnienie, nie sądzisz? - odpowiedział pytaniem na pytanie.

Nadia pokiwała głową, w duchu zgadzając się stuprocentowo na słowa mężczyzny.

- Gdzie ona jest? - zapytała.

- Wygoniłem ją do łazienki, aby chociaż trochę ochłonęła - powiedział, wskazując głową korytarz.

- Dzięki.

Nadia od razu pokierowała się we wskazaną stronę, starając się omijać jak najwięcej osób, które mogłyby zacząć zadawać pytania, na które androidka nie miała sensownego wytłumaczenia, chociaż zawsze miała go pod dostatkiem. Po minucie marszu weszła do damskiej toalety, wcześniej prosząc siebie w duchu, aby ponownie nie zawaliła sprawy. Kiedy zobaczyła, jak blondynka z różowymi pasemkami płuka twarz wodą, mimowolnie się uśmiechnęła. Jane spojrzała w lustro, jak krople z jej twarzy spadają. Przymknęła oczy, aby choć na chwile być znowu spokojną. Ponownie otworzyła powieki, a w lustrze zobaczyła chudą postać androidki. W duchu ucieszyła się na jej widok, jednak na twarzy miała obojętność.

Autofobia | Detroit: Become Human ffWhere stories live. Discover now