Rozdział 10 - "Lecz zaklinam, niech żywi nie tracą nadziei"

330 37 161
                                    

Rozdział 10 - „Lecz zaklinam, niech żywi nie tracą nadziei"

13 lipca 2039 roku, Detroit

Nadia leżała na baczność, patrząc się pustym wzrokiem na sufit. Tak jak wcześniej przewidywała, nie zmrużyła oka.

Sprawdziła w swoim systemie godzinę. Czwarta trzydzieści.

Westchnęła, podnosząc się do pozycji siedzącej. Zrzuciła z siebie kołdrę i usiadła na skraju łóżka. Podpierała się dłońmi, a głowę miała spuszczoną. Walczyła sama ze sobą, aby nie dopuścić do swojej świadomości coś innego, niż teraźniejszość.

Zamrugała parę razy.

Mozolnie wstała z materaca, trąc oczy. Chciała już zacząć szykować się do pracy, jednak przypomniała sobie, że dostała wolne.

Prychnęła. Wolała już siedzieć w pracy, niż w swoim mieszkaniu. Na komisariacie zajęłaby czymś głowę. Za to jej mieszkanie tworzyło wręcz idealne warunki, aby wszystkie wydarzenia przeszłości, te dalsze i bliższe, się rozgościły.

Podeszła do ściany i oparła o nią czoło. Jej zimno trochę ją rozluźniło.

Jane z niechęcią poszła do swojego mieszkania jakoś o północy. Obiecała, że jak tylko skończy razem z Johnem pracę, to do niej wpadną.

Czy nadal była na nią zła? Trochę. Była typem osoby, która tak szybko wszystkiego nie zapomina. Jednak to była jej przyjaciółka, na pewno przebaczy jej wczorajszy wyskok.

Przymknęła oczy.

Momentalnie usłyszała krzyk pielęgniarki oraz to, jak spadała w dół.

Nigdy nie zapomnisz...

Nadia z furią uderzyła pięścią w ścianę. Kolejny raz i jeszcze kolejny.

W końcu oderwała się od ściany, ciężko oddychając.

Podeszła do komody i wyciągnęła z niej czarne dżinsy oraz tego samego koloru bluzkę. Szybko się w to przebrała, rzucając piżamę na niepościelone łóżko.

Była już w progu drzwi od sypialni, jednak zatrzymała się w pół kroku. Odwróciła się w stronę szafy. Wzięła głęboki wdech.

Podeszła do niej i ją otworzyła. Rozsunęła ubrania i zobaczyła czarny futerał.

Niepewnie wzięła go do rąk. Położyła futerał na podłodze. Uklękła przy nim i go otworzyła.

Zobaczyła brązową gitarę, wręcz proszącą się, aby na niej zagrać.

Kolejny głęboki wdech.

Wzięła instrument do rąk. Usiadła po turecku na podłodze, kładąc na kolanach gitarę. Zacisnęła lewą rękę na gryfie, a prawą położyła na pudle rezonansowym.

Niepewnie wybrała pierwszy akord i powoli zaczęła pociągać struny gitary.

Grała samą melodię, bojąc się zaśpiewać. Kiedy piąty raz powtórzyła wstępną muzykę, drżącym głosem wypowiadała słowa piosenki.

Tell me somethin', girl...

Nadia wzięła kolejny głęboki wdech.

Are you happy in this modern world?...

Wliczając to w swoją sprawę, to nie była z niego zadowolona.

Or do you need more?...

Tak, chciała dużo.

Is there somethin' else you're searchin' for?...

Tak, szukała czegoś.

Autofobia | Detroit: Become Human ffOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz