Rozdział 35 - "Komedia na tle tragedii"

305 26 94
                                    

Rozdział 35 - "Komedia na tle tragedii"

3 sierpnia 2039 roku, Detroit

Zegar właśnie wskazywał drugą w nocy. Tak późna pora nie przeszkadzała Loganowi Daviesowi, który patrzył ze skrzyżowanymi rękami na torsie na swojego podwładnego, który przykładał szmatkę z lodem do tylnej części głowy, coraz krzywiąc się z bólu.

- Czyli, chcesz mi powiedzieć, że zostałeś napadnięty w moim biurze, kompletnie nie świadom obecności kogoś innego, tracąc przytomność i na dodatek ten ktoś mógł bez problemu wykraść wszystkie potrzebne dane z mojego komputera? - zapytał powoli Davies, a każde kolejne słowo było wypowiadane z coraz większą wściekłością.

Chudy mężczyzna, którego przydługie, czarne włosy opadały na twarz, cały trząsł się ze strachu, nawet nie odważając się, aby spojrzeć na swojego pracodawcę, a także raz na jakiś czas, kochanka.

- Zaskoczył mnie - powiedział w końcu. - Nie spodziewałem się, że ktoś zdoła się włamać do twojego gabinetu.

- Jesteś takim debilem, Gary! - wrzasnął Logan, na co drugi mężczyzna podskoczył. - Mamy jebaną policję na karku, to przecież logiczne, że ktoś chciałby się włamać do mojego gabinetu! Na przykład właśnie oni!

Davies chodził po całym salonie, nerwowo poprawiając mankiety koszuli. Właśnie w tej chwili cały plan, delikatnie mówiąc, zaczął się sypać. To, co zostało skrupulatnie i starannie zaplanowane od A do Z, rozsypywało się na jego oczach niczym domek z kart. Musiał coś zrobić, aby poszczególne filary doszczętnie się nie rozpadły, ponieważ w innym wypadku szefostwo albo go zamorduje, albo pozbawi wszystkiego, co obecnie posiadał. Obie opcje były równie straszne i do których Davies nie zamierzał dopuścić.

- Każ ochronie sprawdzić wszystkie ujęcia z każdej kamery, mają nie pominąć żadnej sekundy - rozkazał. - Mają także sprawdzić całą listę gości, którzy byli obecni na bankiecie.

- A jeżeli niczego nie znajdą? - zapytał niepewnie Gary.

Logan wziął gwałtowny wdech i zacisnął pieści, aż kłykcie mu pobielały.

- Fakt, przecież to bardziej prawdopodobne - przyznał po chwili. - Mają przecież między innymi najbardziej zaawansowanego androida śledczego, pierdoleni profesjonaliści.

Davies oddychał bardzo szybko, starając się jak najprędzej coś wymyślić, aby ponownie być o krok przed policją. W prawdzie plan był nieco inny, ale jednocześnie nie mógł rozwiązać się zbyt wcześnie. To wszystko było tak pogmatwane, że czasem samemu Daviesowi sprawiało to trudności.

Po paru chwilach w końcu stanął, jeszcze raz powtarzając w głowie pomysł, który przyszedł do niego niczym objawienie. Na twarzy wykwitł mu malutki uśmieszek, który przyprawiał o lekkie dreszcze.

- Dzwoń do Lucasa - rozkazał, odwracając się w stronę czarnowłosego.

Gary przytaknął energicznie, szybko wstając z kanapy. Jednak po paru chwilach przystanął, widząc, jak na twarzy Daviesa coraz wyraźniej było widać rysy zadowolenia.

- Co wymyśliłeś? - zapytał niepewnie Gary.

Zamiast odpowiedzi otrzymał krótki śmiech, na który mimowolnie się spiął. Nie zorientował się, kiedy Logan znalazł się przed nim, by po chwili złapać go za podbródek i podnieść do góry. Gary z lekkim przerażaniem obserwował, jak na twarzy drugiego mężczyzny maluje się coraz bardziej nikczemniejszy uśmiech, a w oczach błysnęła iskierka bewzględności i pewności siebie.

- Coś, dzięki czemu cała psiarnia ugnie się przed nami ze strachu - szepnął. Po chwili złożył na ustach drugiego mężczyzny delikatny pocałunek, by po chwili ponownie się uśmiechnąć. I w tym nie było choćby procenta z tych uśmiechów, które wysyłał w stronę obiektywów, kiedy opowiadał o kolejnych celach charetatywnych, na które przeznaczy pieniądze. Obecnie był to uśmiech czystego szaleństwa i bezwzględności.

Autofobia | Detroit: Become Human ffOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz