Rozdział 26 "Kolorowa sielanka"

2.2K 222 6
                                    

*Shay*

- Oczywiście, że was nie wydałem. - Dyrektorek zakrztusił się własnym śmiechem. - Za kogo ty mnie masz, Cross? - otarł łzę z policzka i uśmiechnął się milusio. - Michael dał mi grubą kasę za milczenie, po drugie nic by mi to nie dało. Nie lubię tracić twarzy między przyjaciółmi, a tym bardziej między wrogami.

Jane, o dziwo, również się zaśmiała. Czy tylko ja byłem na granicy wymordowania ludzi w swoim pobliżu.

- Widzisz, nawet ta twoja śmiertelniczka ma lepsze poczucie humoru niż ty. - stwierdził, puszczając do Jane oczko. Sekundy dzieliłby mnie od kompletnej destrukcji tego faceta.

- Dasz nam w końcu podziały godzin i książki? - spytałem z ociąganiem. Kto by pomyślał, że po raz wtóry wyląduje w jakiejś szkole. Dla odmiany nie ludzkiej, więc na pewno będzie ciekawiej.

- Czasami się zastanawiam, kogo z was bardziej nie lubię: ciebie i twojego nieokrzesanego braku poczucia humoru, czy twojej nadpobudliwej agresywnej siostrzyczki. Ciężki wybór. - stwierdził wprost do swojej "tajemnie ukrytej, dla oka nie do znalezienia" szuflady.

Wyjął z niej kilka pakietów książek, zeszytów, papierzysk i tym podobnych i postawił przed nami, dzieląc na dwa wielkie stosy.

- Proszę bardzo. - oświadczył zsuwając je na mnie. - Chyba pomożesz panience zanieść je do pokoju. 

- Oczywiście. - wystękałem spod nich. W końcu ze zrezygnowaniem uniosłem je magią. Co się będę przemęczać. Czułem, że prawdziwe zmęczenie dopiero nadejdzie.

- Miło było pana poznać. - głos Jane był jak słodkie lekarstwo dla moich uszu. Ona cała była lekarstwem i to przesłodkim.

- Chodźmy, żeby jego ego mogło spokojnie rozrastać się i zajmować tę małą przestrzeń. - stwierdziłem ciągnąc ją za sobą.

Dopiero teraz zauważyłem jak ładnie wyglądała w szatach Akademii. Był to skórzany strój bojowy, na tyle wygodny by móc spędzić w nim dzień na wykładach i na tyle wytrzymały by nadawał się do lekkich ćwiczeń. Jednak tylko wtajemniczeni wiedzieli, że stroje bojowe stały się szkolnymi uniformami dość niedawno. Po tym jak jeden z uczniów uległ wypadkowi, gdy jeden z nauczycieli chciał sprawdzić jego skupienie.

Stroje bojowe są właśnie na te okazję.

Te obcisłe spodnie... byliśmy w Dziale Wojennym, więc chłopakom będzie lecieć ślinka ze szczęścia, że mają na roku dziewczynę. 

Kiedyś Eli zapisała się do jednej z takich Akademii. Po pół roku zrezygnowała, tuż po tym jak powstało kółko jej adoratorów. Mieli skrajnie dziwne pomysły i...lepiej w nie się nie zagłębiać.

Wspólnie dotaszczyliśmy książki do pokoju Jane a później do mojego, by koniec końców rozejrzeć się po szkole dopóki jeszcze trwają popołudniowe zajęcia.

- A co zrobi Elena i Michael jak wrócą? Zostanę tu? - spytała, gdy mijaliśmy jedną z sali wykładowczych, w których jakiś uczeń prezentował przenikanie przez obiekty materialne.

- Eli w życiu, a Michael ma sprawy w Radzie, w końcu jest Lordem. - powiedziałem cicho. 

Spojrzała na mnie z zaciekawieniem. To wybrała sobie na prawdę ciekawy temat, nie powiem.

- Rada jest takim...odpowiednikiem waszego ludzkiego rządu, ale zajmuje się wszystkimi magami na całym świecie. W każdym kraju, w stolicy lub innym większym mieście znajduje się budynek Rady. Tam wydawane są wszystkie dekrety i pozwolenia. Ci, którzy tam zasiadają mają miano Lordów, lub w przypadku kobiet Lady.  - miałem głęboką nadzieje, że nie będzie jej ciekawiły nasze więzy z Radą, więc szybko kontynuowałem. - Co roku każda Rada wysyła swojego przedstawiciela na Zgromadzenie gdzie podejmowane są jakieś ważniejsze decyzje i zaprzysiężenia Mistrzów wyższych stopni. 

Świat magiiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz