lovely dungeons

606 93 56
                                    

George siedział na jasnych, pięknie zdobionych, marmurowych zimnych płytach podłogowych w łazience w swojej komnacie, gapiąc się bezcelowo na kaktusa w porcelanowej niebieskiej doniczce.

Skóra na jego twarzy była rozgrzana, w sumie to był całkiem pewny, że ma gorączkę po wydarzeniach rozgrywających się dwa dni temu. Dalej do końca nie trafiło do niego to co się wydarzyło ani to, że prawie został przez kogoś pocałowany, a na dodatek ten ktoś był osobą, którą naprawdę szczerzę lubił. Nigdy nie sądził, że takie wydarzenie w jego życiu ma prawo bytu. 

Wiedział, że to zabrzmi trochę okropnie, ale w miarę się cieszył że Dream utknął w lochach. Przynajmniej miał pewność, że jest gdzieś blisko i że dalej jest żywy. Kiedy blondyn był na wolności nigdy nie mógł mieć pewności, czy nie jest już martwy. Jednak świadomość, że jego ukochany jest zamknięty w jakiejś brudnej celi i tak napawała jego serce żalem.

Wstrzymał na chwilę powietrze w swojej buzi, sprawiając tym samym że rozbolała go głowa, gdy zorientował się, że nazwał w swoich myślach blondyna ukochanym. Nie wiedział jak to jest być zakochanym, nigdy nie lubił nikogo innego w ten sposób, do tej pory tylko wyobrażał sobie głupie rzeczy dotyczące swojej przyszłej ukochanej w nocy przed snem. Nawet w życiu nie spodziewał się, że jego wybrankiem i osobą w której się zakocha będzie chłopak. 

Wzdrygnął się, gdy drzwi do łazienki nagle się otworzyły, a w progu stanął nie kto inny jak Karl. Chłopak miał na sobie tylko białą koszulę sięgającą mu do połowy ud i luźne, garniturowe brązowe spodnie. Odpuścił sobie dzisiaj gorset, więc musiał być bardzo zmęczony.  

Brunet podniósł na niego zdezorientowane spojrzenie, podnosząc się z siadu i podchodząc do szatyna. Karl położył swoją dłoń na jego policzku spostrzegając, że ten jest rozgrzany. Położył go do łóżka i zaczął szperać po szufladach szafek nocnych w nadziei na odnalezienie termometru.

-Mam do ciebie prośbę- zaczął niepewnie George, uważnie śledząc ruchy szczupłych dłoni Karl'a. 

-Mam wyciągnąć twojego chłopaka z więzienia? - strzelił chłopak z rozbawionym uśmiechem, siadając na krańcu łóżka i kładąd jedną ze swoich dłoni na tej księcia, która była delikatnie drżąca. 

-Skąd wiedziałeś? - odparł książę, uroczo się uśmiechając i cicho śmiejąc pod nosem. Zgarnął kilka niesfornych kosmyków ze swojego czoła i zagarnął je za ucho, ale te i tak zaraz na powrót znalazły się tam gdzie wcześniej. 

-Nie było trudno zgadnąć - odrzekł Karl, odwzajemniając uśmiech swojego przyjaciela i nerwowo zaciskając swoją dłoń na tej jego. Bał się o niego, to normalne, ale też nie chciał by cierpiał ze świadomością tego, że ktoś w kim się zakochał tkwi w lochach. 

Brunet opowiedział Karl'owi o każdym najmniejszym szczególe tamtej nocy, o każdym uczuciu jakie nim miotało i o każdym spojrzeniu w zielonkawe oczy wysokiego blondyna. O każdym  wypowiedzianym przez nich słowie, o każdym dotyku i o potknięciach w tańcu. George czuł się jakby opowiadał Jacobs'owi bajkę, a nie opisywał wydarzenie ze swojego życia. 

Serce Karl'a musiało zmięknąć po tym wszystkim co usłyszał z ust swojego przyjaciela, już wcześniej zaczął myśleć o tym jak mógłby pomóc wyjść Dream'owi z więzienia i wydawało mu się, że znalazł całkiem sprytne rozwiązanie. Wyciągnął z kieszeni swoich spodni nieco zgniecioną kartkę i podsunął ją George'owi pod nos wraz z piórem nabitym niebieskim tuszem. 

❀ ❁ ❀

Blondyn siedzący na zimnej ziemi i opierający się o kamienną, szarą wilgotną  ścianę wystukiwał swoimi palcami denerwującą wszystkich strażników wokoło melodyjkę poprzez uderzanie nimi o metalową kratę. Dalej był w siebie cholernie zadowolony i nie miał najmniejszego zamiaru żałować swojego aktualnego położenia. W gruncie rzeczy to twierdził, że trafienie do brudnej celi całkiem mu się należało. 

Nie zasługiwał na bajkowe życie u boku pieprzonego księcia, nie zasługiwał nawet na to by na niego spojrzeć. Był przestępcą i skończy tak jak powinien skończyć każdy przestępca. Poprzez tortury. Na samą myśl o urokliwych urządzeniach rozrywających jego ciało na miliardy elementów krzywo się uśmiechnął, a głupia gęsia skóra objęła całą powierzchnię jego skóry. 

Teoretycznie nikt ze starzy oprócz Alex'a i Nicholas'a dalej nie wie o tym, że tak naprawdę był poszukiwany listem gończym, bo nikt zwyczajnie nie wiedział, że jest Dream'em. Cały wieczór z księciem spędził bez swojej maski, a jedyne osoby które mogły zrzucić na niego wyrok śmierci tym samym zrobiłby sobie problemy również sobie. W końcu wiedzieli o jego tożsamości już wcześniej ale w żaden sposób tego nie wyjawili. 

Nawet nie wiedział ile siedział w tej ciemnej celi, ale na pewno nie był to długi okres czasu. Może zaledwie dwadzieściacztery godziny, może odrobinę dłużej. Na pewno nie na tyle długo by motylki z jego brzucha  wyparowały, a zapach George przestał drażnić swoim wspomnieniem jego nozdrza. Nie mówiąc tu nawet o roześmianych, brązowych tęczówkach starszego czy o jasnej skórze. 

Nawet jeśli już w tym życiu go więcej nie ujrzy, będzie miał jego obraz przed oczami wyobraźni do końca swojego żywota. No i przeczuwał, że prędzej czy później przyjdzie im się spotkać w piekle. George wcale nie wydawał się taki niewinny jak wyglądał na pierwszy rzut oka. Blondyn zaśmiał się cicho pod nosem, mając w głębi duszy nadzieję na to, że będzie dane mu zobaczyć jeszcze nie jedno oblicze bruneta. 

Słysząc nagłe szmery gdzieś na korytarzu podniósł się niepewnie z miejsca i ciekawsko pochylił się nad kratami, starając się cokolwiek zobaczyć. Nie musiał co prawda jakoś bardzo się gimnastykować, gdyż już po chwili stał przy nim dobrze już znany mu całkiem niski szatyn. 

-Hej Nick - Zaczął nerwowo blondyn, drapiąc się w tył głowy gdy tylko spostrzegł zrezygnowane spojrzenie mężczyzny, które było uważnie w niego wlepiony -Niefortunne spotkanie, nie sądzisz? 

Clayton założył sobie ręce na klatkę piersiową i powolnie zaczął wycofywać się w głąb celi, nie chcąc zostać w żaden sposób uszkodzony przez niższego. Przełknął ślinę, gdy tylko usłyszał dźwięk kluczy przekręcanych w zamku i zgrzyt przesuwanych kratowych drzwi. Słaba latarnia oświetlająca korytarz dziwnie mrugnęła, a po chwili zaczęła świecić znacznie słabszym światłem ukrywając Nick'a w półmroku. 

-Wyłaź- rozkazał chłopak stosunkowo cichym tonem głosu, robiąc miejsce w przejściu tak by blondyn mógł swobodnie się przedostać - I nie próbuj uciekać, bo wszystko spieprzysz. 

-Co spieprzę? - zapytał szeptem, ale jednak po wyjściu z celi grzecznie stanął obok Nick'a i zaczekał jak ten zamknie za nim celę - O co chodzi?

-Wychodzisz z więzienia na mocy decyzji królewskiego samorządu i potwierdzeniu generała gwardii królewskiej. 

-Kto jest w tym królewskim samorządzie? Pierwszy raz słyszę to tym zgrupowaniu - dopytał ciekawsko Clay, będąc nieźle zdezorientowanym. Powoli mu się wydawało, że to wszystko to jeden wielki przykry żart, a on sam właśnie jest prowadzony na karę śmierci i zawiśnie na jakimś sznurze na środku rynku, albo zatną mu głowę gilotyną i Nick powiesi ją sobie nad kominkiem w ramach rekompensaty za uprzykrzanie mu życia. 

-Ja też pierwszy raz o nim słyszę, nie martw się - odparł szybko Sapnap, przyśpieszając kroku i zaczynając wchodzić po stromych schodach - George ustanowił go sobie jakieś kilkanaście minut temu i aktualnie znajduje się w nim on sam i Karl, żeby nie było, że wydaje dekrety bez niczyjej konsultacji. 

Blondyn zaśmiał się cicho pod nosem, nie wierząc w swoje własne głupie szczęście i to co właśnie go spotkało. Pokonał kilka ostatnich schodów szybkim truchtem i z rozbiegiem wypadł na królewskie podwórko, dokładniej w labirynt w którego okolicach wcześniej już się znajdował. Nawet nie czekał na Nick'a żeby przeprowadził go przez przeszkodę, tylko od razu wdrapał się na wysoki mur stworzony z żywopłotu i zadowolony z siebie po kilku minutach przeskakiwania z jednej kolumny na drugą znalazł się poza obszarem labiryntu. 

Po chwili znalazł się już poza granicami zamku królewskiego, tylko na odchodne machając dłonią do Jacobs'a stojącego przy głównej bramie i patrzącego za niego ze zrezygnowaniem w oczach. 

Jego życie było pieprzonym snem, pełnym farta i chaosu. 

Blue Flower | DnfWhere stories live. Discover now