Luis

296 20 8
                                    

Nie potrafię logicznie myśleć. Jestem wykończony psychicznie jak i fizycznie. Fizycznie przez chorobę, a psychicznie przez rzeczy, które powiedział mi mój przyjaciel.
Reki zaprzyjaźnia się z chłopakiem, którego nienawidzę. Zawsze robi mi na złość bo go kiedyś odrzuciłem, a teraz spotyka się z moim chłopakiem.
- La- nie dałem chłopakowi skończyć.
- Idź już Mika. Pogadamy jutro. Źle się czuje i chcę się przespać.
Kłamię. Znaczy połowicznie. Czuję się źle, ale też chcę pobyć sam. Chłopak wstał z mojego łóżka i miał już wychodzić, ale zatrzymał się w drzwiach.
- Masz szluga?- spojrzał na mnie, a ja zamarłem- Ducha zobaczyłeś czy co? Przecież zawsze ze mną palisz jak się schlasz. To masz?
- Mam.
Wyciągnąłem z swojej skrytki pod łóżkiem napoczętą paczkę wyrobu tytoniowego i rzuciłem mu. Złapał.
- Masz nikomu nie mówić.
- Kreatywne i spoko nie powiem. Tak czy inaczej trujemy się razem.- wyciągnął jednego papierosa, a resztę mi oddał- Jak coś to dzwoń. Mogę przyjechać w każdej chwili.
- Ok.
Zostałem sam z swoimi myślami. Co powinienem zrobić? Jestem wściekły, ale też nie chcę mu niczego bronić. Miłość jest skomplikowana. Moje rozmyślenia przerwał mi tata, który wszedł do pokoju. Nie mógł wybrać lepszego momentu.
- Znów się kłóciliście. Nie chcę nic mówić, ale wasze krzyki było słychać w całym domu.- mężczyzna usiadł na brzegu łóżka.
- Nie pokłóciliśmy się. Po prostu głośno rozmawialiśmy.
- Palisz?- wdrażał na paczkę leżącą koło mnie.
- Mika zostawił.
- O tyle dobrze, że przynajmniej tym się nie trujesz.
Ta. Nie truje się. Zdziwił byś się jeszcze. Siedzieliśmy tak w ciszy przez chwilę aż w końcu mężczyzna ponownie rozpoczął rozmowę.
- Co ty na to żeby zamówić coś do jedzenia?
- Nie jestem głodny.
- I tak coś zamówię jak Reki wróci. Mówił, o której będzie?
- Nie więc daj mi święty spokój.
- Jak sobie życzysz.- wstał i wyszedł z mojego pokoju.
  Mimo, że przespałem prawie cały cholerny dzień wciąż dokucza mi zmęczenie. Jednak mam też dość spania. Mam dość wszystko. Zawsze gdy jest pięknie to coś się pieprzy. Wygrzebałem się z swego łóżka zabierając przy tym paczkę papierosów i stanąłem przy oknie, które otworzyłem na rozcież. Odpaliłem papierosa i zaciągam się nim ignorując panujący wokół chłód. Jak będę gorzej chory to trudno. Przynajmniej nie będę musiał oglądać jak Luis staje się dla Rekiego lepszą wersją mnie. Taka jest prawda. Każdy jest lepszy ode mnie. Patrząc w spadające z nieba płatki śniegu wypaliłem jednego, drugiego, a po trzecim przestałem liczyć. Przestałem dopiero gdy zacząłem się dusić tak, że ledwo co mogłem złapać oddech. Ostatnio napady kaszlu zdarzały mi się przy wypaleniu dużej ilości pod rząd, a teraz choroba to pogorszyła. Upłynęło dziesięć minut i wciąż mi nie przechodziło. Siedzę oparty o ścianę pod oknem, a wszędzie w okół walają się niedopałki jak i kiła całych papierosów. Do tego wszystkiego Rock Star próbuje dostać się do środka.
Ja już umieram? Nie. Nie umieram. Powoli zaczyna mi przechodzić. Sam do końca nie wiem czemu, ale postanowiłem zadzwonić do Miki. Wyjąłem z kieszeni telefon i wybrałem jego numer, a on od razu odebrał.
- Mam przyjechać?
- Tak- udało mi się wydusić z siebie.
- Zaraz będę.
Chłopak się rozłączył. Wykończony zamknąłem oczy. Chyba przysnołem bo obudził mnie mój przyjaciel.
- Wstawaj z tej podłogi bo wyglądasz jak po porządnej imprezie i zimno tu jak ten ochydny kebab co jedliśmy ostatnio.- chłopak zamknął okno- Widzę, że jesteś nałogowym palaczem. Byłem ty ponad 3h temu a wypaliłeś prawie całą paczkę.
- Kochasz mnie? Powiedz mi, że chociaż ty mnie kochasz.

Pov. Mika

- Kochasz mnie? Powiedz mi, że chociaż ty mnie kochasz.
Przerwałem sprzątanie papierosów. Co jak co, ale chcę aby mój przyjaciel jeszcze żył. Jakby Olivier się dowiedział o jego nałogu to obaj bylibyśmy martwi. Spojrzałem na chłopaka, który aktualnie był na skraju załamania. Łzy wypływały z jego oczu. Pierwszy raz w życiu widzę jak on płaczę. Nie wiem czy jego zachowanie jest winą choroby czy tego, że jego chłopak spotyka się z jego wrogiem. Kucnąłęm przednim.
- Pewnie, że cię kocham. Jak brata, ale kocham.
Pomogłem mu wstać i razem usiedliśmy na łóżku. Mój przyjaciel w tulił się we mnie. Po prostu się wypłakuje, a ja siedzę z nim w ciszy głaszcząc delikatnie po plecach. Nawet nie przeszkadza mi to, że mogę się od niego  zarazić. Ważniejsze jest zapewnienie go, że komuś na nim zależy.
- Dlaczego z nim? Dlaczego z Luisem? Dlaczego?!
- Nie wiem Langa. Nie wiem. Widziałem ich już razem po pierwszej lekcji. Tam musieli się poznać.
Podczas rozmowy z nim wyciągnąłem telefon i napisałem do jego ojca.

Do Teść:

Nie wpuszczaj Rekiego do Langi

Od Teść:

Dlaczego?

Od Teść:

Jak będzie chciał to ci powie, ale jak na razie musisz coś wymyśleć.

Mam nadzieję, że Olivier go tu teraz nie wpuści bo w takim stanie Langa nie myśli logicznie. Jeszcze powie Rekiemu coś czego będzie w przyszłości żałować.
Zająłem się swoim przyjacielem w rozstercę miłosnej. Siedziałem z nim dopóki nie zasnął. Posprzątałem resztę papierosów, a po tym wyszedłem. Chcę porozmawiać z Olivierem. Zastałem go w salonie. Rozwalony leży na kanapie robiąc coś w laptopie, z którego podniósł na mnie wzrok.
- Wygonił cię tak jak mnie?
- Wcześniej tak, ale teraz sam chciał bym przyjechał.
Usiadłem w fotelu na przeciwko kanapy, a mężczyzna w tym samym czasie zamknął i odłożył na urządzenie na stolik.
- Wytłumaczysz mi o co chodzi?
- Po prostu niech nie widzi się dziś z Rekim. Tak będzie lepiej dla nich obu.
- Wyczuwam jakieś problemy.
- Zaczynają się na L, a kończą na S.
Mężczyzna westchnął i spojrzał na mnie. Doskonale wie o konflikcie swojego syna z tym chłopakiem. Jak na ironię losu ich ojcowie się przyjaźnią, ale synowie nie umią się dogadać. Słyszałem, że kiedyś byli dość blisko lecz nic więcej prócz tego.
- Znowu? Nie wiem. Niech oni się pobiją czy tam nawet razem na piją i sobie to wyjaśnią. Przynajmniej byłby święty spokój.
- Pomysł dobry, ale ten osioł na to nie pójdzie. Zwłaszcza, że chodzi o Rekiego.
- Niech zgadnę. Zazdrosny jest.
- Ta i przez gorączkę mu odwala. Myli mu się nawet angielski z japońskim. Momentalnie nawet gadał po hiszpańsku.
Mężczyzna roześmiał się. Uwielbiam to jego wyluzowanie. Ojciec marzeń po prostu.
- On nawet nie uczył się tego języka, ale przejdzie mu.
Porozmawialiśmy sobie jeszcze chwilę gdy usłyszeliśmy wchodzenie do domu. Wrócił czerwonowłosy japończyk, który po chwili był już w salonie.
- Hej! Gdzie Langa?
- Śpi.
- I nie życzy sobie towarzystwa. Wszystkim karze wyjść więc zostaw go dziś samego.
Chłopak wygląda na zdziwionego. Co mu się dziwić. Nie powiemy mu przecież prawdy, że jego chłopak jest załamany przez niego. Jak tak teraz myślę to mogłem zachować milczenie i nie mówić nic Langdze, ale w tedy nie dość, że byłby załamany to jeszcze obrażony na mnie.
- Obiecałem mu, że przyjdę więc do niego pójdę.
Miałem się nie wtrącać, ale mój temperament na to nie pozwala. Doskonale wiem, że ich rozmowa rano wyglądała całkowicie inaczej. Spojrzałem na niego wrogo.
- Obiecałeś mu coś innego! Obiecałeś- mój monolog przerwało mi uderzenie z liścia w mój policzek- Kurwa Olivier! Za co?!
- Miałeś się nie wtrącać, a chciałeś to zrobić.
- Sorry poniosło mnie.
Japończyk patrzy na nas zdezorientowany. Nie mogę patrzeć na niego bo mam ochotę coś mu zrobić, a jeszcze bardziej Luisowi za doprowadzenie Langi do załamania. Zostawiłem ich samych. Idąc do pokoju niebieskowłosego słyszałem jak zaczynają rozmawiać. Otworzyłem drzwi i wszedłem do środka.
- Myślałem, że poszedłeś do domu.
Chłopak siedzi po turecku na łóżku z gitarą, a tuż obok niego leży pies. Usiadłem na podłodze opierając się plecami i łóżko.
- Ale nie poszedłem. Co robisz?
- Stroję.
Siedzieliśmy tak, a ciszę zabijały pojedyńcze dźwięki instrumentu, które w pewnym momencie zamieniły się w dobrze mi znaną melodię. The Neighborhood- Sweater Weather. Zacząłem wystukiwać ten sam rytm. Często tak robimy gdy, któryś z nas nie ma humoru. Wyżywamy się muzyką. Wczuwając się zacząłem śpiewać, a po chwili dołączył do mnie drugi, zachrypnięty głos. Doskonale o tym wiemy, że słychać nas w całym domu lecz całkowicie nam to nie przeszkadza. Jednak nie spodziewaliśmy się, że ktoś wejdzie do pokoju, a o obecności tej osoby dowiedzieliśmy się dopiero gdy skończyliśmy.
- Starczy bo na migi z tobą gadać nie będę jak sobie głos zdrzesz. Już wystarczy mi ten Hiszpański i Japoński.
- Hiszpański?- zapytał nie proszony gość, na którego od razu spojrzeliśmy.
- Ta hiszpański. Nie zrozumiesz bo cię tu nie było.
- Mika jest ok. Nie musisz.
Wiem, że nie jest dobrze, ale on woli udawać, że tak jest.

Czerwone płatki śniegu 2  | Langa x Reki | Renga| Sk8 The InfinityWhere stories live. Discover now