6

2.1K 252 40
                                    

Ilość słów: 1267

Wychodząc ze swojego pokoju, wciąż zastanawiałem się nad tym, jak się może skończyć ingerencja Liama. Dochodziłem do schodów, kiedy z salonu wyjrzała pani Magellan.

- Idziesz na plażę? - spytała.

- Tak.

- Mam nadzieję, że smarujesz się kremami z filtrem. Wiesz, jak promienie słoneczne mogą być szkodliwe?

Pani Magellan czasami próbowała zastępować mi matkę, ale na szczęście nie była zbyt uciążliwa z tymi przejawami opiekuńczości.

- Oczywiście, że się smaruję - odparłem i uniosłem przezroczystą kosmetyczkę, w której nosiłem kremy do opalania.

- Mądry chłopiec - pochwaliła mnie szefowa. - Baw się dobrze - dodała i zniknęła w salonie.

Po chwili jednak znów się z niego wynurzyła.

- Ach, mogłabym cię prosić o przysługę?

- Pewnie - odparłem. Bardzo polubiłem właścicielkę "Wodnika" i chętnie spełniałem wszystkie jej prośby, zwłaszcza że ta zwracała się do mnie z nimi naprawdę rzadko.

- Mógłbyś zejść z plaży wcześniej?

- Jasne. Co mam zrobić?

- Umówiłam się z panem Martinezem, dostawcą ryb, że zadzwoni między piątą a szóstą, i całkiem zapomniałam, że w tym czasie mam umówioną wizytę u dentysty. Trzeba mu tylko przedyktować zamówienie. Jest na dole, na biurku w moim gabinecie. Byłbyś taki miły?

- Oczywiście, że to zrobię.

- Bardzo ci dziękuję.

- Nie ma za co, to przecież drobiazg. Proszę spokojnie jechać do dentysty - powiedziałem, zbiegłem po schodach i poszedłem na plażę.

Poczułem ukłucie zawodu, gdy zobaczyłem, że nie ma na niej Katie. Zawsze była tu przede mną. Ja po lunchu chodziłem najpierw do siebie, żeby wziąć prysznic i się przebrać, ona przychodziła tu prosto z restauracji. Spojrzałem na wodę z nadzieją, że poszła popływać, ale zobaczyłem tylko Rose i Molly, które jak zwykle urządzały sobie zawody.

- Cześć - rzuciłem, rozkładając ręcznik na wolnym leżaku, ustawionym pomiędzy opalającymi się Martą i Darią. - Katie ma już dosyć słońca? - spytałem jakby od niechcenia.

- Musiała pojechać pozałatwiać swoje sprawy - odparła Matra, unosząc głowę.

Korciło mnie, by zapytać, jakie to sprawy. Zastanawiałem się nawet, czy nie wykorzystać nieobecności Katie i nie wypytać jej przyjaciółki o wszystko, co mnie interesowało. Nie mogłem się jednak na to zdobyć, zwłaszcza kiedy zauważyłem, że Marta nie jest tego dnia w najlepszym humorze.

Może miała jakieś własne problemy, a może po prostu coś takiego wisiało w powietrzu, bo nawet Rose i Molly, zawsze skłonne do wygłupów, tego dnia najwyraźniej nie miały ochoty na rozmowy i żarty.

Co jakiś czas przewracałem się z brzucha na plecy i z powrotem. Temperatura przekraczała trzydzieści stopni, a co gorsza nie było w ogóle wiatru. Dwa razy wszedłem do wody, lecz po powrocie na leżak po dziesięciu minutach znów miałem wrażenie, że za chwilę usmażę się jak te żeberka, które najczęściej zamawiali klienci "Wodnika".

W końcu przesunąłem leżak i skryłem się w cieniu rozłożystej jakarandy. Ale nawet tu nie dało się długo wytrzymać. O czwartej podniosłem się więc i poszedłem do swojego klimatyzowanego pokoju nad restauracją.

Homoskop [Larry Stylinson]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz