3

2.5K 272 79
                                    

Ilość słów: 830

- Fantastycznie - rzucił Liam, kiedy opowiedziałem mu o wszystkim. - Myślisz, że jeśli uda mi się kilka razy namówić Eleanor i Perrie na wyjazd nad jezioro, to moglibyśmy się tam spotykać?

- Pewnie. Między trzecią a szóstą mam mieć przerwy, więc będziemy mieli dla siebie trochę czasu. Już nie mogę się doczekać. - Tak mnie rozpierała radość, że stanąłem na swoim łóżku i zacząłem podskakiwać jak małe dziecko. - To będą wakacje mojego życia! I do tego zarobię furę pieniędzy. - Zdążyłem już dokładnie policzyć.

- Nie skacz tak, bo dostanę choroby morskiej - powiedział Liam, po czym zapatrzył się na coś leżącego na szafce przy łóżku. - Wróżka Esmeralda! - zawołał, podnosząc fioletową kopertę. - Dostałeś swój horoskop.

Zrobiło mi się potwornie głupio. Mój przyjaciel był świetnym chłopakiem, ale miał pewną wadę. Był zwariowany na punkcie przepowiedni, wróżb, horoskopów, tarota, chiromancji, numerologii i tym podobnych rzeczy. Ja uważałem je za kompletne bzdury i czasami dyplomatycznie wyrażałem swoje zdanie na ich temat.

Chyba jednak zbyt dyplomatycznie, ponieważ na gwiazdkę Liam podarował mi kupon na osobisty horoskop postawiony przez wróżkę Esmeraldę, która ponoć w swojej branży uchodziła za prawdziwą profesjonalistkę.

Wątpiłem w ten profesjonalizm, a już samo imię wróżki pachniało jej oszustwem. Liam jednak wciąż pytał, czy wysłałem Esmeraldzie to, co było potrzebne - czyli datę urodzenia, zdjęcie twarzy oraz wewnętrznej strony prawej dłoni - więc nie chciałem sprawić mu przykrości. Zapakowałem do koperty urodzinowy kupon, swą dosyć starą fotografię - taką, na której nie było mi mnie żal - i byle jak zrobione polaroidem zdjęcie dłoni. Napisałem swoją datę urodzenia i wysłałem.

Wróżka Esmeralda przez długi czas nie dawała znaku życia. Ja ani trochę się tym nie przejąłem i gdyby przyjaciel, który co jakiś czas dopytywał się, czy już dostałem swój osobisty horoskop, dawno bym o nim zapomniał. Ostatnio jednak nawet Liam przestał go wspominać. Nic więc dziwnego, że bardzo się zdziwiłem, gdy przed dwoma dniami, wyjmując ze skrzynki korespondencję, zobaczyłem ozdobną fioletową kopertę, na odwrocie której było napisane "Wróżka Esmeralda".

Nie byłem na tyle zainteresowany jej zawartością, żeby od razu zajrzeć do środka. Położyłem ją na szafce przy łóżku, a potem zupełnie o niej zapomniałem i teraz Liam widział, że nawet jej nie otworzyłem.

- Przyszła z dzisiejszą pocztą - skłamałem, żeby nie sprawić przyjacielowi przykrości. - Ale wiesz, zadzwoniła pani Magellan i nie zdążyłem jeszcze przeczytać.

Liam wziął do ręki kopertę i dłońmi drżącymi z podniecenia naderwał brzeg. Powstrzymał się jednak.

- Przecież to twój horoskop - powiedział, podając mi ją.

Wyjąłem z niej fioletowy arkusz papieru - w tym samym odcieniu co koperta, tylko o ton jaśniejszy - i przebiegłem go wzrokiem.

Widząc ciekawość w oczach przyjaciela, zacząłem czytać głośno. Liam słuchał z zapartym tchem, ale ja musiałem się zmuszać, by nie okazać, jak mnie to nudzi.

Mój osobisty horoskop okazał się mniej więcej tak bezsensowny, jak się spodziewałem. Jakieś konfiguracje Merkurego z Wenus i Marsem, trytony Merkurego z planetą Westą, kwadratury z Jowiszem, trygony Plutona do Ceres, koniunkcje Słońca z Saturnem, jakieś liczby, które mają wibracje, twórcze energie czwórek, pozytywne manifestacje jedynek, jakieś arkana większe i mniejsze, Najwyższe Kapłanki, Giermkowie Pucharów, Rydwany, linie serca, głowy, życia, Koła Fortuny, wzgórza Merkurego, Saturna, Jowisza - jednym słowem kompletny bełkot.

Liam był jednak zupełnie innego zdania.

- Wszystko się zgadza! - zawołał, kiedy skończyłem.

- Co się zgadza?

- No jak to co? Jedna rzecz już ci się sprawdziła.

- Tak? - spojrzałem na fioletowy arkusz.

Zniecierpliwiony przyjaciel wyrwał go mi z ręki, przebiegł szybko wzrokiem, po czym przeczytał:

- Sekstyl Słońca z Jowiszem, między trzecim a siódnym lipca, da początek dobrej koniunkturze finansowej. - Podniósł wzrok znad kartki. - Dzisiaj mamy trzeciego lipca - dodał triumfalnie.

Wziąłem kartkę i spojrzałem na nią z niedowierzaniem. Wcześniej to zdanie umknęło mojej uwagi.

- Może wreszcie uwierzysz w horoskopy - powiedział Liam.

- Może - odparłem, choć bardzo w go wątpiłem.

- A skoro sprawdziło się to z finansami, to inne rzeczy też na pewno się sprawdzą.

- To znaczy jakie?

Liam machnął ręką na znak, żeby mu nie przyszkadzać, i jeszcze raz zaczął wolno czytać horoskop.

- Ta restauracja, w której będziesz pracować, czy ona nie nazywa się przypadkiem "Wodnik"? - zapytał po chwili.

- Tak. A dlaczego pytasz?

- Dlaczego? Posłuchaj tylko: "W lipcu pojawi się chłopak, na którego długo czekałeś, ktoś spod znaku Lwa - twoja druga połowa - a wszystkie zmiany uczuciowe w twoim życiu będą w jakiś sposób związane z Wodnikiem. Uważaj na osoby spod znaku Barana". - Liam przerwał czytanie i spojrzał na mnie. - No i co ty na to?

- Jak pojawi się chłopak? Chyba to jakiś błąd w druku.

- Możliwe.

Przemknęło mi przez głowę, że to tylko przypadkowa zbieżność, ale nie powiedziałem tego głośno. Mój przyjaciel był taki rozpromieniony, że nie chciałem psuć mu nastroju. Nie był to jednak jedyny powód, dla którego powstrzymałem się przed wyrażeniem swojej opinii. Był jeszcze inny - taki, że po raz pierwszy w życiu pomyślałem, że w horoskopach, tarocie, numerologii i chiromancji może coś być. Może te sekstyle, kwadratury, trytony, wibrujące liczby, Kapłanki i Giermkowie, może to wszystko nie było tylko bezsensownym bełkotem?

Ale jednego byłem pewien. Bo nawet jeśli w tym wszystkim było choć ziarenko prawdy i wkrótce się zakocham, to napewno nie w chłopaku...

***

Louis, kogo ty próbujesz oszukać...? xD

Homoskop [Larry Stylinson]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz