— Mówiłem ci, że masz mi nie kupować jedzenia — mruknął Sunghoon z niezadowoleniem, siadając w końcu na ziemię i biorąc pudełko od bruneta.

— Każdy chciałby mieć chłopaka, który kupuje mu jedzenie, a ty narzekasz — burknął oburzony Jake.

Sunghoon zamarł, słysząc słowa przyjaciela. Ich relacja była trudna do nazwania. Nigdy oficjalnie nie stwierdzili, że są razem, jednak od pamiętnej przejażdżki na łyżwach ich stosunki do siebie uległy zmianie i to w dobrą stronę. Kiedy byli przy Jayu lub innych znajomych, zachowywali się tak jak zwykle, oprócz tego, że Jake notorycznie stawiał starszemu jedzenie lub picie. Gdy byli jednak sami byli dla siebie bardziej czuli, zwykle cmokali się lekko ustami, aby podziękować lub się pożegnać. Do tego Sunghoon komplementował kilkakrotnie w ciągu jednego spotkania, swojego adoratora. Nigdy jednak nie nazwali się parą, mimo że Jake już kilkakrotnie podsuwał starszemu słowa typu „każdy chciałby mieć takiego chłopaka”.

– Jedz! Co cię tak zatkało? — powiedział Jake, mając w ustach trochę swojego kurczaka. Tak naprawdę jednak wiedział czemu Sunghoon siedzi zakłopotany.

— Czemu znowu mówisz o sobie jako czyimś chłopaku? — powiedział wreszcie Park, władając sobie do ust kawałek mięsa.

— Nie czyimś tylko twoim — szepnął, poruszając brwiami. Starszy niemal zadławił się jedzeniem.

– Jake...

— Zostaniesz moi chłopakiem, czy nadal będziemy całującymi się przyjaciółmi?

Milczenie było jedynym, co teraz wychodziło z lekko uchylonych ust Sunghoona. Nie spodziewał się tego usłyszeć, a zwłaszcza na przerwie obiadowej w szkole. Jedne co zrobił, to spuścił głową, patrząc się w swoje jedzenie i pokiwał głową, tak jakby odpowiadał tej wołowinie.

— Zgodziłeś się? — zapytał podekscytowany Jake. Jego twarz pokrywał ogromny uśmiech, który sprawiał, że serce Sunghoona topiło się jak lód w mikrofalówce.

— Na to wygląda — powiedział nieśmiało, patrząc na rozmówcę z niepewnym uśmiechem.

— Jesteś taki uroczy Hoonie, gdy się zawstydzasz — zaśmiał się Jake, całując go w czoło.

Siedzieli tak do końca przerwy, zajadając swoje dania oraz uśmiechając się, patrząc na siebie nawzajem. Sunghoon nie był pewien, czy dobrze zrobił, zgadzając się. Oczywiście lubił Jake'a w ten sam sposób co on jego, jednak bał się, że nie będzie w stanie zaspokoić wszystkich potrzeb swojego chłopaka. Jednak ostatecznie byli razem i tylko to się dla nich liczyło.

🦝

Jungwon biegł po schodach za blond czupryną, za którą zdążył się stęsknić. Nie widział Jaya od kilku dni, zapewne po prostu ukrywał się tak jak w tym momencie, idąc wręcz pędem między ludźmi wchodzącymi po schodach. Przepychał się na piętro niżej, a Jungwon biegł za nim, przepraszając ludzi, wolał zachować jakieś maniery, nawet gdy szedł załatwić ważną sprawę.

– Jay, zatrzymaj się – krzyknął, widząc, jak chłopak zbiega z ostatniego stopnia i znika w jednej z sal.

Nogi bolały Yanga od chodzenia po tych korytarzach, a teraz, gdy musiał zbiegać po schodach, czuł, jakby miały mu zaraz odpaść. Ostatecznie jednak wpadł do pustej sali, do której wszedł też blond włosy chłopak. Był tam, siedział na jednej z ławek, patrząc w sufit i oddychając głęboko. Nie miał zamiaru prowadzić tej rozmowy dzisiaj, a tym bardziej w tym miejscu.

– Jay co się dzieje? Unikasz mnie, nie odpisujesz, czy ty wiesz, jak się martwiłem? – powiedział Jungwon, namierzając chłopak swoim wzrokiem.

– Nie jesteś w stanie tego zrozumieć – powiedział, schodząc z ławki i podchodząc do młodszego.

– Może gdybyś spróbował mi wyjaśnić, to jakoś bym ci pomógł.

– Jungwon ja... Kurwa ja cię lubię, okej? – powiedział z zaciśniętymi powiekami, jakby był sam sobą obrzydzony. – Ale nie tak jak Sunghoona czy Rikiego. Lubię cię bardziej, to mnie przeraża.

— Spokojnie Jay, to nic dziwnego albo złego — powiedział Jungwon, dotykając dłonią ramienia kolegi, jednak ten się odsunął. Yang był szczęśliwy, ale jednocześnie bolało go to, jak bardzo cierpiał Jay.

– Ale ty nic nie rozumiesz – powiedział ze łzami w oczach. – Nie chcę być jak...

Urwał, gryząc się w język, aby nie wspomnieć niczyjego imienia. Jungwona to wyraźnie zaniepokoiło, chciał wreszcie wiedzieć, co takiego zrobił mu tajemniczy ktoś.

– Jay, co się stało? Ktoś ci coś zrobił? Jeśli tak, to przykro mi, ale ja do niczego cię nie-

– Nie o to chodzi! – powiedział obrzydzony Jay, na samą myśl o tym. – Mój ojciec... On jest gejem, zdradził mamę z jej własnym bratem, zostawił nas na pastwę losu. Przesyła mi pieniądze, ale po prostu nie chce być taki jak on. Puszczał się, nawet nie wiedząc z kim.

Głos starszego się załamał, a z oczu poleciały łzy. Bez słowa wtulił się w Jungwona, który objął go delikatnie.

– Nie chcę, żeby mama cierpiała z powodu kolejnego pedała w rodzinie, Jungwon – wyjaśnił, głośno szlochając.

– Myślę, że twoja mama chciałaby twojego szczęścia – powiedział młodszy, nadal przytulając Jaya. – Jeśli coś do kogoś czujesz, powinieneś to wyrażać, a nie dusić to w sobie. Proszę, nie ignoruj mnie już, martwiłem się, że coś źle zrobiłem.

Jay pociągnął nosem i odsunął się ponownie, patrząc na młodszego chłopca.

– Bo zrobiłeś – powiedział z niepewnym uśmiechem Jay, ocierając oczy z łez.

– Co takiego? – zapytał, krzyżując ręce na piersiach.

– Sprawiłeś, że się w tobie zakochałem – powiedział, lekko krzywiąc na myśl o tym, że obydwoje są facetami, jednak ostatecznie pogłaskał niższego po policzku.

Jungwon nie wiedział, co ma powiedzieć lub zrobić, to wszystko było dla niego nowe. Przybliżył się więc do Jaya, opierając swoje czoło, o jego.

– Kocham się w tobie od tak dawna, nie sądziłem, że to odwzajemnisz – szepnął Jungwon, uśmiechając się lekko.

Jay nic nie od powiedział, tylko złożył krótki pocałunek na ustach Jungowna. Byli dla siebie wszystkim.

THE END

a/n
witajcie drodzy czytelnicy
uciekałem od tego rozdziału tak długo, że w pewnym momencie chciałem zawiesić książkę, byle tylko nie pisać tego rozdziału. bałem się, że mi nie wyjdzie, że schrzanię.
nie waze tak czy sikak to koniec tej pięknej serii, nikt się chyba nie spodziewał o co chodzi z jayem, nawet jungwon buahahahaha
dowidzenia, kiedyś na pewno.

I'm not gay; jaywonWhere stories live. Discover now