39

2K 134 169
                                    

Jungwon, Riki i Sunoo siedzieli pod jedną z sal, w której zaraz mieli mieć japoński. Najmłodszy tłumaczył swojemu chłopakowi gramatyczne zagadnienie, mimo że wiedział, jak bardzo Sunoo jest znudzony tym językiem. Co innego oglądanie razem anime, a co innego nauka niepotrzebnych rzeczy do szkoły. Jednak wiedział, że musi zaliczyć ten sprawdzian, aby jakoś zdać rok. Większość lekcji tego języka zwyczajnie opuszczał, za co oczywiście Riki był na niego zły.

– Jungwon, słuchasz mnie? – zapytał najstarszy, machając dłonią przed twarzą zamyślonego chłopaka.

Dopiero teraz wspomniany chłopak otrząsnął się ze swoich myśli. Cały czas zamartwiał się o Jaya. Nie widział go nigdzie od dnia ich przyjacielskiej randki. To wyjście nie poszło zgodnie z planem Jungwona przez telefon od jego młodszego przyjaciela, który oznajmił, że Sunoo potrzebuję też jego. Jay oczywiście zrozumiał to i nawet odprowadził go pod sam dom, jednak potem więcej się już nie odezwał. Rozumiał, że mogło go nie być w szkole, może się rozchorował. Jednak nie odpisywał też na liczne wiadomości Yanga. Tak jakby się obraził.

— Przepraszam, zamyśliłem się, hyung — powiedział zmieszany. – Jay po prostu nadal mi nie odpisał i się martwię.

— Nie ma go dziś w szkole? — zapytał podejrzliwie Riki, zamykając podręcznik, który trzymał na kolanach. – Może zadzwoń do Sunghoona i się zapytaj?

– Tak oczywiście i co mu powiem? – Przyłożył telefon do ucha, udając, że dzwoni. – „Cześć hyung, widziałeś może Jaya? Czemu pytam? Wiesz, jest moim crushem od dawna i nie odpowiada mi na moje SMS-y”. Błagam cię Riki, to brzmi żałośnie.

– Sunoo, masz jakiś pomysł? – rzucił Japończyk w stronę ukochanego, który pochylał się bad swoją komórką, bacznie czegoś szukając.

— Jay jest w szkole, Jake hyung dodał zdjęcie z nim na instagrama — powiedział w końcu, pokazując telefon Jungwonowi.

Młodszy wziął telefon i przybliżył twarz swojego wybranka. Widać było na jego twarzy lekki grymas, a jego oczu podkrążone lekko sprawiały wrażenie, jakby nie spał tej nocy zbyt dobrze.

Gdy Jungwon podniósł wzrok znad telefonu, zobaczył jego, stojącego dosłownie pod salą obok, rozmawiającego żywo z kuzynem Yanga. Na twarzy siedzącego na ziemi chłopaka wyrósł ogromny uśmiech, jednak gdy ich oczy się spotkały, Jay ruszył w stronę schodów.

– Park Jongseong! Zaczekaj! — krzyknął Jungwon, podrywając się na równe nogi i goniąc za znikającym chłopakiem.

🦝

Jeszce chwilę temu Jay stał przed Sunghoonem i mówił o sprawdzianie, który zawalił w zeszłym tygodniu, a teraz mknął już po schodach w dół, tuż za nim biegł kuzyn naszego obserwatora.

Sunghoona szczerze zastanawiało, co jest między tą dwójką, jednak wiedział, że z jednej strony nie ma co naciskać na Jungwona, bo nic mu nie powie, jeśli sam nie będzie chciał, a z drugiej strony, za takie myślenie na pewno dostanie po głowie od Jaya. Zostało mu jedynie domyślanie się, co jest zarówno w ich głowach, jak i między nimi. Pasowali do siebie, mimo że ich charaktery dość mocno się różniły. Jay był wybuchowy, Jungwon spokojny. Jay umysł ścisły, Jungwon ledwo zdaje z matmy. Jednak mimo to dało się wyczuć, że są dla siebie stworzeni, jeden uzupełniający tego drugiego.

Rozmyślania przerwał Jake, pojawiający się z uśmiechem na twarzy przed Sunghoonem. W ręku trzymał foliową torebkę z dwoma pudełkami jedzenia w środku. Sunghoon wyraźnie powiedział, aby młodszy nic mu nie kupował, jednak był zbyt uparty.

– Kupiłem ci wołowinę, taką jak lubisz – powiedział, siadając na ziemi i wyciągając z folii jedno z czarnych opakowań oraz plastikowy widelczyk. — Usiądziesz, czy masz zamiar tak sterczeć?

I'm not gay; jaywonWhere stories live. Discover now