~🧡8🤎~

245 12 1
                                    

[Ważne ogłoszenie parafialne!
Na dole strony znajduje się pytanie i naprawdę byłabym wdzięczna jakbyście weszli w sekcję komentarzy i na nie odpowiedzieli. Inaczej nie powstanie nowy ff]

   Wróciłem w końcu do domu nie natykając się po drodze na żadne patrole czy kontrole policyjne, a to zawsze jakieś osiągniecie. Wszedłem spokojnie do środka po omacku dostając się do schodów, po których wdrapałem się na górę zmierzając prosto do mojego celu - łóżka. Momentalnie rzuciłem się na wygodny mebel i balansując już na granicy snu zorientowałem się, że wypada zrobić jeszcze jedną rzecz. Wyjąłem z kieszeni telefon i dziękując sobie w duchu za ustawienie niskiego poziomu jasności wybrałem numer Minkyu włączając wiadomości.

:Nowa wiadomość:
Do: MinMin
Treść: Misja zakończona sukcesem. Teraz idę spać i nawet nie waż się mnie obudzić, bo dostaniesz czymś w łeb. Dobranoc :3

Nawet nie sprawdzałem czy coś odpisał, choć byłem niemal pewien, że usłyszałem dźwięk przychodzącego powiadomienia. A może mi się tylko śniło? Nieistotne...najważniejsze było to, że Jimin był bezpieczny, a ja mogłem zmęczony w końcu pójść spać. Bo przecież od następnego dnia mogłem już na spokojnie cieszyć się swoim wolnym...prawda?

Ze snu wyrwał mnie trzask otwieranych drzwi. Zapewne zerwałbym się do siadu, albo w ogóle spadł z łóżka gdybym nie był przyzwyczajony do tego typu pobudek. Aczkolwiek niestety nigdy nie zwiastowały one spokojnego dnia. Złapałem za drugą z poduszek trzaskając nią w stronę drzwi, a zduszony krzyk utwierdził mnie w tym, że na ślepo miałem lepszego cela niż mój ,,gość" kiedykolwiek:

- Jeongguk! Powaliło cię?! - krzyknął na starcie - Co ty tam chowasz?! Kamienie?!,

- Nokię 3310 i MP3 konkretniej. - wymamrotałem w poduszkę - Z resztą co się rzucasz? Ostrzegałem cię,

- Mam w dupie twoje humorki - mruknął - skoro nie chcesz żeby twój chłoptaś przeżył, to mogę już iść do domu,

- Co znowu - jęknąłem przeciągle finalnie podnosząc się przy tym do siadu - dopiero go pod dom odwiozłem. - westchnąłem pocierając zaspaną twarz kiedy coś do mnie dotarło - Chwila...że jak ty go nazwałeś?! - pisnąłem uchylając szeroko oczy i usta spoglądając na uśmiechniętego przyjaciela...cholera jeszcze śmiał być z tego dumny,

- Mamy wiadomość od szefa. - podjął zupełnie ignorując moją ostatnią wypowiedź - Lepiej tego posłuchaj - dodał po czym przełączył coś w telefonie uruchamiając wiadomość ze skrzynki głosowej.

,,Pojęcia nie mam, który z was zgrywa bohatera, ale jak go dorwę w swoje ręce, to będzie to ostatnie jego wspomnienie za życia. - warknął widocznie rozwścieczony - To samo się tyczy buraka, który nie zasłonił zasranego tatuażu, przez co media wiedzą, że to nasza sprawka. Gratuluje, popisaliście się oboje. - z jego głosu wyraźnie można było wyczytać ton najczystszego wyrzutu przyozdobionego pragnieniem natychmiastowego mordu - Ale przede wszystkim wracając do pierwszego domniemanego winowajcy - westchnął - czy może mi ktoś wyjaśnić jakim cholernym cudem Park Jimin zniknął z listy ofiar wybuchu? Wolałbym opcję, że jest pieprzonym duchem niż to, że któryś z was dobrodusznie darował mu życie. Jeśli jednak prawdziwa jest wersja druga , to chcę na wczoraj mieć naszego bohatera na dywaniku, albo karę poniesie znaczna część oddziału. Wyraziłem się jasno?! - z każdym słowem krzyczał coraz bardziej i byłem niemal pewien, że zapluł sobie aparat - Moje zaufanie do was w tej chwili zawisnęło na rudym włosku naszego nadal aktualnego celu...aczkolwiek mam też dobrą wiadomość. Przechwyciłem informacje, że razem ze swoim przyjacielem wybiera się na bankiet organizowany przez wszystkich pracowników szpitala, którzy jeszcze żyją w celu uczczenia zmarłych czy coś. - przerwał na moment - Wybrałem dwoje z najbardziej zaufanych z was czyli Jinyeonga i jednego z moich pierwszych przyjętych, który nalegał na anonimowość. Mam gdzieś co i kto uważa w tym temacie, ale Park zginie jeszcze dziś...tym razem po cichu, bo kolejnej akcji medialnej nie przeżyjemy. Odmeldowywać się"

- Jasna cholera - walnąłem otwartą dłonią w bok łóżka - no to po ptakach - spuściłem głowę w dół,

- Jeśliby cię to interesowało, to załatwiłem nam dwa lewe wejścia na ten ich bankiet - to jedno zdanie sprawiło, że cała energia życia nagle do mnie powróciła, a ja sam zerwałem się na równe nogi,

- No to na co czekasz? - spytałem marszcząc brwi - Wyjdź, żebym mógł się ubrać,

- Streszczaj się - wywrócił oczyma,

- Po co? - dopytałem zaskoczony...przecież do wieczora daleko,

- Bo masz zepsuty zegar biologiczny i jest już cholerna pierwsza, a to ich przedsięwzięcie zaczyna się za godzinę - odparł brzmiąc jakby to była największa oczywistość tego całego zasranego świata,

- Oni się idą nawalić niemal z samego rana? - uchyliłem usta w niemałym szoku - Są lekarzami czy raczej to oni są chorzy?,

- Po prostu nie nazywają się Jeon Jeongguk i nie idą tylko po to, żeby się napić - założył ręce na piersi,

- Usiłujesz mi coś wypomnieć? - prychnąłem i ignorując całkowicie obecność przyjaciela otwarłem szafę wybierając ubrania...albo będzie miał wywalone, albo odwróci wzrok. Wszystko jedno - Z resztą przypominam, że to ty chciałeś iść się nachlać przed drugą,

- Poza tym, że obściskiwałeś się wczoraj z jakimś obcym typem, to raczej nie - odparł widocznie puszczając moją drugą wypowiedź mimo uszu. Wywróciłem oczyma zrzucając z siebie wczorajszą bluzę zastępując ją błyszczącą, czarną koszulą,

- Tylko tańczyliśmy - uznałem - nie był w moim typie, zbyt dominował,

- Czyżby twoje ego na tym ucierpiało? - roześmiał się,

- Możliwe. - wzruszyłem ramionami - A teraz skoro nie chcesz wyjść, to chociaż zamknij oczy, bo chcę założyć spodnie - szczerze nawet nie próbowałem się upewnić czy faktycznie to zrobił. Po prostu zrzuciłem z siebie dolną odzież zakładając świeżą bieliznę i obcisłe, czarne spodnie. Wypadało jakoś wyglądać...a prysznic wezmę po powrocie,

- Swoją drogą...- zaczął blondyn - masz zamiar już na zawsze traktować mnie jak źródło informacji czy może jeszcze mam prawo mianować się twoim przyjacielem?,

- O cholerę ci cho- - cóż...może dość późno, ale zrozumiałem - oh. - szepnąłem podchodząc do starszego, aby wtulić się w jego ciało - Lepiej? - wymamrotałem w jego białą koszulę,

- Zdecydowanie. - zachichotał wzmacniając uścisk...i to niby ja byłem tym uzależnionym od czułości, huh? - To co? Jedziemy ratować twojego kochasia?,

- To nie jest mój kochaś. - syknąłem odsuwając się od przyjaciela - Minkyu nie wiem co ty sobie myślisz, ale jesteś w błędzie i to ogromnym - założyłem ręce na piersi,

- Ale chcesz do niego jechać, tak? - spytał z szerokim uśmiechem,

- Tak, i to w tej chwili - wzruszyłem ramionami mijając przyjaciela, aby wejść do łazienki - tylko ułożę włosy i zakryje na świeżo tatuaż,

- I wylejesz na siebie pół butelki perfum - uznał rozbawiony,

- A żebyś wiedział! - odkrzyknąłem samemu się śmiejąc.

***
22.09.2021r.

A więc wracając do groźby z góry strony...chciałam zacząć nowego ff, ale szczerze bez opinii raczej nie da rady, więc...

Wolicie żeby był prowadzony jak ten czyli, żeby o zdarzeniach opowiadali na zmianę bohaterowie, czy żeby prowadził go jeden narrator (w sensie wiecie, że ja będę opowiadać o wszystkich bohaterach jakby z góry).

To tyle, miłego dnia i do następnego :*

Under Protection | JiKook | j.jg x p.jmWhere stories live. Discover now