Rozdział 17

85 7 3
                                    

Dzisiaj słońce zamierzało ocieplić Seul swoim blaskiem w nadchodzące grudniowe dni. Śnieg jeszcze nie spadł, a promienie słoneczne przedzierały się przez ogromne okna sali konferencyjnej, w której aktualnie znajdował się cały personel, który został wyjątkowo zwołany przez szefa Junga. Nikt z obecnych nie miał pojęcia, co tu się dzieje? Ale wiedzieli jedno — jeśli szef Jaehyun zwołuje niespodziewanie spotkanie, to musi być ważne.

Niektórzy mieli zaszczyt zasiąść przy stole, podczas gdy reszta musiała zadowolić się miejscem stojącym. Mimo, iż pomieszczenie nie było dużych gabarytów, to wszyscy pracownicy zdołali się jakoś pomieścić.

Sohyun, która dostała miejsce stojące przy oknie, ze zniecierpliwieniem czekała na szefa, aż w końcu zaczęła liczyć gołębie spacerujące po chodniku. Prawie wybuchła śmiechem, gdy dwa z nich zaczęły bić się o chleb.

— To pewnie będzie coś ważnego. — Usłyszała szept przy swoim uchu, przez który podskoczyła w miejscu. Odwróciła głowę i ujrzała przed sobą twarz Sichenga. Była bardzo blisko. — Masz pomysł, o co może chodzić Jaehyunowi? W końcu jesteś asystentką szefa.

Sohyun kiwnęła przecząco głową, gdyż bliskość kolegi trochę ją onieśmielała i nie była w stanie wykrztusić z siebie ani jednego dźwięku. A w dodatku nawet nie miała pojęcia, dlaczego Jung zwołał całą kadrę pracowników tak nagle. Jest asystentką i powinna wiedzieć takie rzeczy, ale od rana Jaehyun co chwilę odbierał telefony i nawet nie dało się z nim porozmawiać.

Wraz z wejściem długo oczekiwanej osoby, wszelkie rozmowy natychmiastowo ucichły. Sohyun odchrząknęła, odsuwając się delikatnie od blondyna na bezpieczną odległość. Co jak co, ale jeszcze nigdy nie przydarzyła jej się podobna sytuacja, w której chłopak mógłby się zbliżyć na taką odległość. Wstyd się przyznać, ale ona jeszcze nigdy nie była w poważnym związku. Jasne, chodziła na randki, ale każda utwierdzała ją w przekonaniu, że drugiego spotkania nie będzie. Dwadzieścia sześć lat na karku, a mama wciąż czeka na potencjalnego zięcia.

Wszyscy synchronicznie ukłonili się na powitanie. Jaehyun zeskanował każdego wzrokiem, wygładzając ręką marynarkę swojego garnituru. Grafit idealnie komponował się z jego jasnobrązową czupryną, której grzywka zawadiacko trochę przysłaniała jedno oko. Prezentował się świetnie. Jak zawsze z resztą.

— Mam dla was bardzo ważną wiadomość — rzekł niskim tonem, który u nie jednego spowodował ciarki na plecach. Tylko czy bardziej ze strachu, czy podekscytowania? — Stąd też zwołałem to spotkanie. — Wziął głęboki wdech, wydłużając oczekiwanie zgromadzonych, pozostawiając ich w tajemnicy nieco dłużej. — Jest to informacja z ostatniej chwili. Ma nas odwiedzić aktorka Park Shinhye...

Po sali rozległ się głośny pisk, który zwrócił uwagę wszystkich zgromadzonych. Wszystkie pary oczu zwróciły się w kierunku Haechana, który kaszlnął nerwowo, karcąc się w myślach za ten niekontrolowany wybuch radości.

— Ja... ten, tego... — Uśmiechnął się nieśmiało, unosząc ręce w obronnym geście i spuszczając zarumienioną głowę w dół.

— Wracając... Są to informacje poufne — mruknął ściszonym głosem. Odchrząknął, poprawiając ściśnięty krawat na jego szyi. Jak widać ta wiadomość mocno poruszyła samym Jaehyunem. — Jej dom na obrzeżach został oblepiony paparazzi, dlatego postanowiła zatrzymać się u nas.

Jaehyun przekazał pracownikom najważniejsze szczegóły, który każdy z nich spisywał z zawrotną prędkością, a z długopisów aż się kurzyło. Wszyscy kiwnęli głowami na znak, że dotarły do nich wszystkie ważne informacje. Niemniej każdy był podekscytowany, a zarazem zdenerwowany tą nagłą wiadomością. Wszyscy będą musieli stanąć na rzęsach, żeby wypaść jak najlepiej przed samą Park Shinhye. I z pewnością nie dać się ponieść emocjom, tak jak Haechan.

ZaliczonaWhere stories live. Discover now