Rozdział 4

102 9 6
                                    

— Mówię poważnie, ta głupia flądra powinna być wdzięczna, że nie wygarnęłam jej na środku korytarza za to jej narzekanie.

I tak, odkąd wstały, w całym mieszkaniu dało się słyszeć ciągłe marudzenie Yoojung. Wczoraj miała urwanie głowy w redakcji w dodatku miała na pieńku z nową recepcjonistką, więc musi przecież wyrzucić z siebie całą frustrację. Akurat padło na Sohyun, która w ciszy łykała swoją kawę, podtrzymując głowę na jednej ręce, próbując nie usnąć. Choć przy tej katarynce trudno byłoby zasnąć. Co się dziwić, spała tylko niecałe siedem godzin, a ona nieraz po pełnych przespanych dwunastu godzinach jest zmęczona.

— Matko, wyglądasz jak zombie — rzuciła pochlebnym komentarzem. — Ty w ogóle spałaś?

Sohyun kiwnęła delikatnie głową. Gdyby wcześniej wróciła ze spotkania z Markiem pewnie pospałaby nieco dłużej, ale bawiła się tak świetnie, że nawet nie zorientowała się, że dochodziła jedenasta. Mimo wszystko, nic nie żałowała, a konsekwencję krótkiego snu miały jej doskwierać dopiero dzisiaj. Ziewnęła soczyście i rozciągnęła ręce, sprawiając, że jej kości zaszczebiotały.

— Muszę się zbierać — rzuciła brunetka, zarzucając na ramiona marynarkę.

— A co ze śniadaniem? — krzyknęła za nią Yoo, ale na nic się to zdało, bo w mieszkaniu rozległ się łoskot zamykanych drzwi.

Yoojung pokręciła głową z dezaprobaty, biorac dużego gryza, nietkniętej przez Sohyun, kanapki. A mówiła, że to Jung jest roztrzepana.

To cud, że dojechała na miejsce w jednym kawałku, nie potrącając przy okazji nikogo

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

To cud, że dojechała na miejsce w jednym kawałku, nie potrącając przy okazji nikogo. Wciąż próbując się dobudzić, podgłośniła nieco radio, trafiając na jakąś rytmiczną piosenkę, jednak nic to nie dało i wchodząc pewnym siebie krokiem — albo chociaż próbując — przekroczyła próg hotelu. Powstrzymywała się, żeby nie ziewnąć na środku holu i miała szczerą nadzieję, że za pomocą makijażu, ukryła sine wory pod oczami.

Nagle, do jej nozdrzy doszedł aromatyczny zapach parzonej kawy i chcąc nie chcąc wiedziała, że musi podążyć teraz za tym zapachem. Zerknęła na zegarek i doszła do wniosku, że ma jeszcze trochę czasu zanim jej praca się zacznie, tak więc, nie zastanawiając się długo, skierowała się w stronę boskiego zapachu. Całkowicie zaufała swoim nogom, bo na oczy ledwo widziała. Minęła sale restauracyjną i znalazłszy się w kawiarni obok, skierowała się od razu do lady. Ruch był niewielki, więc dziękowała Bogu, że nie jest skazana na stanie w kolejce i musiała tylko poczekać, aż stojący nieopodal czarnowłosy chłopak odbierze od niej zamówienie. Jego ruchy przyciągnęły uwagę Sohyun, ponieważ robił to z takim skupieniem, że chyba nic by go w tej chwili nie oderwało. Gdy skończył, głęboko odetchnął, uśmiechając się delikatnie na widok swojej pracy.

— Yuta! — krzyknął nagle. Po sekundzie obok niego znalazł się niższy nieco chłopak o jasnych włosach z różowymi refleksami. — Do stolika numer dziewięć.

ZaliczonaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz