Rozdział 27

959 42 26
                                    

Całą trójka czekała na korytarzu piętra szpitalnego, każda sekunda była jak minuta, a minuta jak godzina.

James ledwo mógł mogła usiedzieć na miejscu ze stresu o swoją miłość i mniejszą wersję siebie. Jeszcze nie powiedzieli reszcie że spodziewają się dziecka, dlatego Tony z Steve'm nie stresowali się tak bardzo.

Po około kolejnych dwóch godzinach drzwi do sali otworzyły się, a zza nich wyszedł Bruce. Trójka mężczyzn poderwała się z miejsca i stanęła przed doktorem.

— I co z nią? — Stark i Barnes spytali w tym samym momencie.

— Z nią wszystko dobrze... — zaczął Banner patrząc znacząco na Bucky'ego, który tylko lekko pokręcił głową. — Dobrze... może do niej wejść dwie osoby, tylko nie męczcie jej za bardzo -a dodał, a Rogers i Stark bez słowa weszli do dziewczyny.

— Bruce, a co z... z dzieckiem? — zapytał cicho.

— Nie martw się, wszystko dobrze — zapewnił go. — Tylko wiesz, że będziecie musieli za nie długo wszystkim powiedzieć?

— Wiem, wiem, ale jeszcze nie było okazji — mruknął, przecierając twarz dłońmi.

— To radzę znaleźć jakąś okazję, bo zaraz nie będziecie mogli tego ukryć — powiedział i odszedł do swojego gabinetu.

James oparł się o ścianę i spuściła głowę w dół myśląc kiedy mogliby powiedzieć reszcie że spodziewają się dziecka. Jego rozmyślenia przerwał dźwięk otwierania drzwi. Podniósł głowę i zobaczył parę mężczyzn wychodzących z sali szpitalnej. Barnes nie czekając dłużej wszedł przez drzwi. Czarnowłosa spała na metalowym łóżku pod białą pościelą. Usiadł na krześle obok łóżka i wziął delikatnie małą dłoń młodej Stark, nie chciał jej obudzić więc nie robił nic więcej. Siedział tak może godzinę, albo dwie, nie wiedział, nie patrzył na zegarek. Nagle poczuł jak kto delikatnie uściska jego rękę, mogła to być tylko jedna osoba.

— James — wyszeptała dziewczyna, uchylając powieki i patrząc na długowłosego bruneta.

— Jestem kochanie — odpowiedział jej niemalże natychmiast, skanując uważnie jej twarz. — Jak się uczujesz? — zapytał.

— Już dobrze — odpowiedziała cicho. — Przepraszam...

— Przecież nie masz za co przepraszać — przerwał jej, mocniej ściskając drobną dłoń.

— Nie powinnam się tak stresować, wtedy nic by się nie stało — oznajmiła, zamykając oczy.

— Na szczęście wszystko jest dobrze, z tobą i z James'em juniorem — uśmiechnął się delikatnie.

— James junior... — także się zaśmiała.

— Alex, wiesz, że będziemy musieli im powiedzieć jak najszybciej — Barnes przybrał bardziej poważny ton.

— Wiem, wiem, ale kiedy chcesz to zrobić? — zapytała, otwierając oczy.

— Nie wiem... za nie długo są moje urodziny, może wtedy? — zaproponował, patrząc na nią wyczekująco.

— Chyba lepszej okazji nie będzie — westchnęła, powoli podnosząc się do siadu i delikatnie się rozciągając.

— Nie powinnaś jeszcze wstawać... — powiedział, chwytając ją za ramiona.

— Buck, jestem rosyjskim zabójcą, nic mi nie jest, wychodziłam z gorszych rzeczy — przerwała mu, siadając na krawędzi łóżka.

— Też nim jestem, a ty jesteś w... — zaczął ale przerwało mu ciche otwieranie drzwi.

— No w czym jest? — zapytał Stark, podchodzący do łóżka czarnowłosej, dziewczyna popatrzyła ukradkiem na Barnesa w którego oczach było widać lekki starych, a ona sama przełknęła ślinę i popatrzyła na ojca, który dalej oczekiwał odpowiedzi, wiedziała, że nie odpuści, więc nie ma co kłamać.

— Tato, musimy ci coś powiedzieć — zaczęła cicho i niepewnie, spuszczając wzrok na swoje kolana.

— No to słucham — uśmiechną się lekko, jeszcze nie świadomy tego, że będzie dziadkiem.





550 słów

who I am? [winter soldier]Место, где живут истории. Откройте их для себя