Rozdział 24

1K 38 22
                                    

— Już wiemy co jest przyczyną twoich objawów... -zaczął doktor, uważnie patrząc na kartkę przed sobą.

— To coś poważnego? – zapytała czarnowłosa, widząc że mężczyzna na chwilę się zaciął.

— Z badań wynika że masz podwyższone beta hCG – na to słowa dziewczyna wstrzymała oddech i patrzyła tępo w ścianę.

— To nie możliwe, ja przecież nie mogę... – szepnęła cicho, a jej oczy zapełniły sie łzami.

— Wszystkie inne wyniki są dobre, i radzę się zapisać na wizytę u ginekologa w najbliższych dwóch tygodniach, a na dzisiaj to tyle możecie już iść – powiedział starszy mężczyzna, siadając za swoje biurko.

— Do widzenia – pożegnał się James, pomagajc dojść swojej dziewczynie do drzwi.

— Do widzenia i gratulacje – odpowiedział mu z uśmiechem.

Oboje doszli powoli do samochodu, dziewczyna całą drogę do auta się nie odzywała. Jej oczy świeciły się od łez, a ciało lekko się trzęsło. Mężczyzna pomógł jej wsiąść no fotel pasażera, a sam usiadł za kierownicą, wtedy czarnowłosa wybuchła głośnym płaczem i schowała twarz za swoimi dłońmi.

— Ej, nie płacz wszystko będzie dobrze, poradzimy sobie razem, rozumiesz? — jego głos był spokojny i łagodny, chociaż w środku sam był roztrzęsiony wiadomością że będzie ojcem. – Popatrz na mnie – szepnął i chwycił ją za brodę, zmuszając żeby na niego popatrzyła. – Wszystko będzie dobrze, zobaczysz – pocieszał ją.

— Buck, ja mam siedemnaście lat – wyszlochała, patrząc w jego spokojne niebieskie oczy.

— A ja sto sześć, i mógłbym być twoim pra dziadkiem – odpowiedział przysuwając się bliżej dziewczyny. – Bardzo cie kocham i nie martw się na zapas – szepnął, delikatnie muskajac jej usta.

— Tato mnie zabije, dopiero zaczęłam chodzić do szkoły i prowadzić normalne życie – mówiła szybko.

-— Alex, Alex, spokojnie – uspokajał ją Barnes. – Bardziej zabije mnie niż ciebie,to po pierwsze – uśmiechnął się lekko w jej stronę. – A po drugie, ze mną i resztą drużyny, niegdy nie będzie normalnie, i masz jeszcze coś takiego jak lekcje indywidualne – mówić to odpalił slinik i wyjechał z szpitalnego parkingu.

— James ja nie będę dobra matka, nigdy jej nie miałam... – zaczęła, już trochę spokojnie.

— Teraz masz Steve'a – przerwał jej, z uśmiechem który też udzielił się dziewczynie. – I będziesz wspaniałą mamą – upewniła ją, obracając w jej stronę .

— Dziękuje – powiedziała z lekkim uśmiechem.

— Odpocznij przed nami długa droga, a James junior też pewnie jest zmęczony – zaproponował dumnie, na co Alex parsknęła śmiechem.

— Kto? – zaśmiała się, patrząc na bruneta.

— James Bucky Barnes junior – wyjaśnił krótko, uśmiechając się szeroko.

— Skąd masz pewność że to będzie chłopczyk? – zapytała.

— Tak czuję – odparła bez zastanowienia.

— Ty czujesz? – czarnowłosa znowu się zaśmiała. – A to ono jest w twoim brzuchu, nie wiedziałam? – dodała opierając głowę o zagłówek i zamykajcie oczy.

— Bardzo śmieszne – burknął, patrząc na drogę.

Dziewczyna zasnęła po około dziesięciu minutach, a mężczyzna bardzo uważnie patrzył na prawie puste drogę. Nie jechali już główna droga więc nie było wielu aut. Do domu mieli jeszcze około dwie godziny, wiec jak dojadą będzie jakaś dwudziesta pierwsza.

***

Gdy do jechali pod białym drewniany dom, była dwudziesta pięćdziesiąt, brunet zaparkował na trawie obok tarasu i zgasił silnik. Opadł na fotel za sobą głośno wzdychając, był zmęczony długa trasą samochodem. Przekręcił głowę w bok gdzie spała czarnowłosa, miała lekko otwarte usta i głowę opartą o zagłówek siedzenia. Wyglądał śmiesznie i słodko jednoczenie, mężczyzna wyszedł z auta zamykając za sobą drzwi i obeszło go dookoła i otworzył drzwi od strony pasażera. Delikatnie odpiął pas dziewczyny i wziął ją na ręce, nogą zamkną drzwi i ruszyła w stronę domu z czarnowłosą na rękach.

Jak wszedł od domu z salonu było słychać rozmowy ich przyjaciół, gdy przechodził obok wejścia powiedział tylko szybkie "cześć" i wyszedł po schodach do ich pokoju. Położył ją delikatnie na łóżku i przykrył kołdrą, wyszedł z pomieszczenia rzucając jej ostatnie spojrzenie i zamkną drewniane drzwi. Zszedł na dół do salon gdzie resztą dalej rozmawiała, gdy przekroczył próg pomieszczenia wszyscy ucichli i skierowali swój wzrok na niego.

— Gdzie Alex? – zapytał pierwszy jej ojciec, popijając szkarłatną ciecz ze szklanki.

— Zasnęła po drodze i nie chciałem jej budzić – wyjaśnił i usiadł na wolnym miejscu kanapy.

— Jak było u lekarza? – tym razem zapytał Barton.

— Wszystko dobrze – powiedział po chwili zastanowienia, nie chciał im mówić że spodziewają się dziecka, jeszcze nie teraz, i przecież musiał to uzgodnić z Alex.

— Więc dlaczego się nie cieszysz? – dopytał Kapitan.

— Bardzo się cieszę, tylko jestem zmęczony – odpowiedział przecierając oczy zdrową ręką. – Idę się już położyć, pa – wstał i wyszedł, od razu skierował się do swojego pokoju gdzie się położył praktycznie od razu zasypiając.



Hejka
Sorry że nie było wczoraj rozdziału ale miałam wizytę u lekarza i nie za bardzo miałam czas żeby pisać.
Pozdrawiam
789 słów

who I am? [winter soldier]Where stories live. Discover now