Rozdział VII

3.3K 191 16
                                    

Zaczęło padać. To znak, że siedzenie kolejnej godziny z sercem na dłoni nic nie da. 

Nie przyszła. 

Pobiegłam do metra najszybciej jak umiałam. Krople deszczu spływały mi po twarzy. Nie wyglądało to jak scena z typowego filmu romantycznego. Nie płakałam. Nie zaczepił mnie przypadkowy przechodzień, pytając co się stało. Nie stanęłam na środku ulicy i nie wykrzyczałam tego co do niej czuję. Czułam się bezsilna. Wiedziałam, że tak to się skończy, jednak jakaś część mnie żyła w przekonaniu, że wszystko potoczy się inaczej. 

Weszłam do domu. Bez słowa minęłam stojącą w korytarzu mamę, która jedynie podążała za mną wzrokiem. Usiadłam na łóżku, chowając twarz za kolanami. Nie chcę jej tracić. Ann to 50% mojego życia. Rozstając się z nią, zostawiam połowę mnie. Jeśli zniknie na zawsze, pozostawi za sobą tylko pustkę, której nie będę umiała wypełnić. Nagły ból przeszył moją klatkę piersiową. Serce zaczęło bić jakby w zwolnionym tempie. Mam umrzeć z powodu niespełnionej miłości? Nie jestem Julią, którą opisywał Shakespeare. Nie żyję dla tego jednego, błahego uczucia. 

„Weź się w garść Nell” - powtarzałam w myślach, niczym mantrę. - „To nie koniec. Nie wyolbrzymiaj tego. Nic się nie stało”. 

Otworzyłam laptopa i kliknęłam w ostatnio wyszukiwane frazy. Twitter. Wpisałam w okienku nazwę profilu Ann. 

Jeden nowy wpis.

30 minut temu

„Tak bardzo chciałabym cofnąć czas.”

„O co ci do cholery chodzi?!” - nawet w mojej głowie zabrzmiało to jak desperacki krzyk. 

Chwyciłam leżący obok telefon. 

Jedne sygnał, drugi, trzeci. Nie odebrała. Spróbowałam jeszcze raz. Nic. I znów. Nic. 

„Ann, błagam, odbierz” - ostatnia próba.

- Halo? - usłyszałam jej cichy głos. 

- Ann? Co się stało? - odetchnęłam cicho. To w jaki sposób wymawiała każde słowo, tylko utwierdzało mnie w moim przekonaniu. Płakała. 

- Nell, wszystko zawaliłam, prawda? Powiedz mi, że nie. Błagam - każda sylaba, każda głoska, każda pauza między nimi, sprawiały mi ból. 

- Co? O czym ty mówisz? 

- Pocałowałam cię - powiedziała na jednym tchu. 

- Ale… Hej, przyjaciółki często tak robią, nie? Znaczy wiesz, tak na przywitanie czy coś… To normalne! Spokojnie! - plątałam się zupełnie jak przy odpowiedzi z fizyki. Nie wiesz nic, ale potok słów nie ma końca. 

- Tak. Tak, masz rację. Wszyscy tak robią, prawda? To nic złego? 

- Tak mi się wydaje - nastała cisza. Odsunęłam wyświetlacz od twarzy, żeby upewnić się, że nie przerwało połączenia. Nie wierzyłam w to co przed chwilą powiedziała. Przez cały czas patrzyła, na to jak zadręczam się żyjąc tym wspomnieniem i nic nie zrobiła!

- Przepraszam, że nie przyszłam dzisiaj. Przepraszam. Spotkamy się jutro po szkole? - ton jej głosu zmienił się całkowicie. - Musisz poznać Marka. Koniecznie - udawała? Tak, udawała. Próbowała brzmieć radośnie, jednak coś się w niej łamało. 

- Jasne! Muszę go poznać - czy ja zaczynam grać w jej grę? Czy już do końca życia będziemy unikać tego tematu i trwać w przeświadczeniu, że nic się nie stało?

Love Is LoveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz