VI.

20 0 0
                                    

POV: Ves

Nasz dom nie był aż tak piękny jak Sakury, można rzec, że był to typowy suburbanistyczny domek. Ściany były jasnoniebieskie, a dach czarny. Szczerze mówiąc podobał mi się on o wiele bardziej niż poprzedni, szary, brzydki, klocowaty dom.

Kierowca samochodu do przeprowadzki pomógł nam przenosić kartony. Gdy wszystko było już w środku udałem się do swojego pokoju na piętrze. Był schludny i przestronny. Za oknem znajdował się zaś dom Sakury, który teraz mogłem podziwiać częściej. Ciekawe, gdzie znajdował się jego pokój.

Gdy zapełniłem szafę ubraniami i poukładałem rzeczy na półkach zgodnie z prośbą mamy udałem się do sąsiadów, żeby ich zaprosić. Otworzył mi Sakura w samych spodenkach. 

"Cześć Ves!" - powiedział chłopak, a ja natychmiastowo oderwałem wzrok od jego torsu.

"Siema, przeprowadziliśmy się właśnie do domu obok i moja mama chciała zaprosić was na kawę" - powiedziałem, a uśmiech nie schodził mi z twarzy. 

"Do tego tutaj?" - wskazał na nasz dom. Dało wyczuć się w jego głosie lekki niepokój.

"Tak, a coś nie tak z nim?" - odparłem.

"Wpadnij do nas wieczorem, opowiemy ci wszystko z Natashą." - rzucił chłopak. Oczywiście się zgodziłem, a Sakura poszedł po rodziców i siostrę. Gdy weszliśmy, stół był już zastawiony, a mama przygotowywała kawę. 

"Witamy w naszej okolicy, mamy nadzieję, że się wam tutaj spodoba." - powiedziała serdecznym głosem mama Sakury, chociaż było widać, że czymś się denerwuje. Jednak przeczucie mnie nie zawiodło. Coś z tym domem nie grało.

"Ves, pokaż może Sakurze i Natashy swój pokój" - zaproponowała mama. Zaprowadziłem przyjaciół do siebie i zobaczyłem uśmiech na twarzy Sakury.

"Zgadnij czyj pokój widać z twojego okna" - zaśmiał się brunet

"Nawet nie mów, że twój" - serce waliło mi jak szalone

"Oczywiście, że mój" - chłopak znów się uśmiechnął i spojrzał mi prosto w oczy. Zarumieniłem się a on chyba to dostrzegł i puścił mi oczko. 

"To może w coś zagramy" - rzuciła Natasha psując cały nastrój.

Wyciągnąłem karty i chwilę pograliśmy, po czym wyszedłem do łazienki. Usłyszałem jak moja mama mówiła do rodziców Sakury coś w stylu "Zdaję sobie sprawę, ale przynajmniej jestem w stanie za niego zapłacić." Czyli ona też wiedziała. Super.

Wróciłem do przyjaciół i dokończyliśmy grę, po czym pożegnałem ich, bo musieli gdzieś jechać.

 Nie mogłem doczekać się wieczora, a czas, jakby na złość, dłużył mi się w nieskończoność.

Koło godziny 18 dostałem wiadomość od Sakury, że mogę do nich wpaść. Wybiegłem z domu i po chwili byłem już u chłopaka w domu. Jego rodziców nie było, więc poszliśmy do pokoju Natashy. Zaniemówiłem, gdy tam weszliśmy. Cały był pokryty jakimiś kartkami oraz suszonymi ziołami i kwiatami. Na biurku leżał cały stos książek, a na parapecie znajdowały się świece w każdym możliwym kolorze. 

"Nieźle tu masz" - powiedziałem.

"Wiem, dzięki" - odpowiedziała mi dziewczyna.

Usiedliśmy na jej łóżku i zaczęliśmy rozmawiać. Dowiedziałem się, że moja przyjaciółka jest wiedźmą. Opowiedziała mi o wielu ciekawych rzeczach, ale nadal nurtował mnie ten dom. Poprosiłem, żeby opowiedzieli mi wszystko co o nim wiedzą.

"10 lat temu ktoś zmarł tam w bardzo tragiczny sposób. Ja i Sakura byliśmy jeszcze dziećmi. Bawiliśmy się u niego w pokoju, gdy usłyszeliśmy krzyki, a chwilę później strzał. Rodzice zadzwonili na policję, a gdy ci przyjechali na miejsce znaleźli tylko ciało. Sprawca uciekł i przez dość długi czas nikt nie mógł go znaleźć. Jednak gdy właścicielka nieruchomości wróciła, aby posprzątać i pozbyć się rzeczy ofiary podobno usłyszała jej głos mówiący kim jest morderca i gdzie znajduje się jego zdjęcie. Wszystko to było zgodne z prawdą. Policjanci potwierdzili zgodność kuli z bronią tego mężczyzny i został on zamknięty na dożywocie. I wszystko wydawałoby się okej, gdyby nie fakt, że zjawa nadal nawiedza ten dom." - opowiadała z przejęciem Natasha.

Świetnie. Mieszkam w nawiedzonym domu.

Spytałem dziewczyny, czy potrafi tę duszę jakoś wygonić, na co odpowiedziała mi, że czegoś poszuka. Uspokoiło mnie to, ufałem, że coś na to zaradzi.

Wróciłem do domu około 22 i wziąłem kąpiel. Mama siedziała w salonie, podszedłem do niej i spytałem, co wie o domu. Ona odpowiedziała, że właścicielka mówiła jej tylko o morderstwie i o tym jak genialna policja znalazła sprawcę dzięki zaawansowanej technologii. Nie mówiłem jej nic o zjawie, bo nie zmrużyłaby oka przez całą noc. 

Poszedłem do siebie do pokoju i położyłem się na łóżku. Było bardzo wygodne. Chwilę posłuchałem muzyki i zmęczony zasnąłem, jednak nie na długo. Po północy  obudził mnie dźwięk tłuczonego szkła. To na pewno nie była mama, bo w całym domu było bardzo ciemno. Następnie usłyszałem kroki zbliżające się w stronę mojego pokoju i stukanie w drzwi. Po tym nastała cisza. Długo nie mogłem zasnąć, za oknem już widniało. Koniec końców udało mi się i obudziłem się o wpół do 11.

Włączyłem telefon. Napisała do mnie Natasha, że coś znalazła, ale nie może być w domu nikogo poza nami. Poczułem lekki stres. Zszedłem na dół, żeby coś zjeść, a mama oznajmiła mi, że wieczorem jedzie na grilla do koleżanki. Ucieszyło mnie to bardzo. W domu wszystko już było rozpakowane, więc poodkurzaliśmy i poszedłem do swojego pokoju. Odpisałem Natashy, że dziś wieczorem może do mnie wpaść i spytałem czy weźmie z sobą Sakurę. Zgodziła się. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech. 

Całe popołudnie spędziłem w swoim pokoju. W pewnym momencie mama powiedziała, że wyjeżdża, więc dałem znak przyjaciołom, że mogą do mnie przyjść. Przez okno widziałem jak idą. Natasha niosła ze sobą torbę, a Sakura szedł za nią. Zobaczył mnie i automatycznie się uśmiechnął i mi pomachał. Moja twarz oblała się rumieńcem. Wyszedłem po nich przed dom po czym udaliśmy się do mojego pokoju. Natasha rozpakowała torbę i wyjęła z niej jakieś badyle powiązane sznurkiem. Każdemu wręczyła takie coś i podpaliła. Poleciła nam, abyśmy odymili tym cały dom i otworzyli okna. Tak też zrobiliśmy. Po 15 minutach tak tam śmierdziało, że każdy by się wyniósł. 

Wyszliśmy na ogród i spędziliśmy z sobą trochę czasu. Dziewczyna jednak w pewnym momencie dostała telefon i gdzieś poszła. Akurat zachodziło słońce. Sakura zaproponował, żebyśmy poszli w jedno fajne miejsce popatrzeć na zachód. Zgodziłem się i chwilę później byliśmy na polanie z widokiem na piękne niebo. Dookoła nie było nikogo. Usiedliśmy koło siebie. Po chwili Sakura objął mnie. Nie wiedziałem co mam robić. Miałem straszny mętlik w głowie, jednak moje ciało automatycznie wtuliło się w chłopaka zanim zdążyłem cokolwiek pomyśleć. Spojrzeliśmy sobie prosto w oczy i uśmiechnęliśmy się do siebie nawzajem. Nie ukrywam, że bardzo podobało mi się w jego ramionach. Chciałem zostać tam już na zawsze. Siedzieliśmy tak do późna, już było widać gwiazdy. Postanowiliśmy się wrócić. Byłem w samym podkoszulku a zrobiło się zimno. Sakura tom zauważył i zdjął z siebie bluzę, którą założył na mnie. Myślałem, że się rozpłynę. Wróciliśmy, a w moim domu nadal było ciemno.

"Jeśli chcesz, możesz zostać u mnie dopóki twoja mama nie wróci." - zaproponował mi chłopak.

"Pewnie, że chcę." - odrzekłem

Poszliśmy do niego i Sakura rzucił się na łóżko. Położyłem się obok niego, spojrzeliśmy sobie w oczy. Chciałem być jeszcze bliżej chłopaka. Podniosłem głowę, ułożyłem ją na klatce piersiowej Sakury i objąłem go jedną ręką. Chwilę tak leżeliśmy, gdy zobaczyłem, że pod dom podjechała mama. Pożegnałem się z chłopakiem i wróciłem do domu. Na szczęście smród palonych badyli zniknął całkowicie. Poszedłem do swojego pokoju i nie zdejmując z siebie przesiąkniętej cudownym zapachem bluzy bruneta o pięknym uśmiechu zasnąłem szczęśliwszy, niż kiedykolwiek. Tej nocy na szczęście nic się już nie działo. 

Czekałem, by moje słońce znów zaczęło świecić...i wtedy poznałem CiebieWhere stories live. Discover now