V.

26 0 0
                                    

POV: Ves

Zobaczyłem go leżącego na chodniku w kałuży krwi. Łzy lały się z moich oczu strumieniami. Obok niego stało dziecko z bardzo pustym wyrazem twarzy. Trzymało misia w ręku i spoglądało od czasu do czasu na martwego Sakurę. Uklęknąłem przy chłopaku, żeby ostatni raz go dotknąć i wtem poczułem ostrze w moim brzuchu. Czułem że umieram, ale przynajmniej umierałem razem z najważniejszą osobą w moim życiu. 

Obudził mnie dźwięk budzika. "Jak dobrze, że to tylko sen" - pomyślałem. Chwilę zajęło mi, żeby dojść do siebie, po czym zszedłem na dół na śniadanie w akompaniamencie rozmowy rodziców. "Co do jasnej cholery" - przeszło mi przez myśl. Dlaczego oni normalnie ze sobą gadali?

"Ves, musimy porozmawiać" - powiedziała mama

Świetnie, ciekawe o co znów będą mieć problem. Staram się jak mogę ze wszystkim, ale i tak musieli się do czegoś dowalić.

"Co znów zrobiłem nie tak?" - rzuciłem chłodno

Rodzice spojrzeli na siebie, potem na mnie i usłyszałem spokojny (poraz pierwszy od bardzo dawna) głos ojca.

"Jak pewnie zauważyłeś, nie układa nam się z mamą już od dłuższego czasu. Stwierdziliśmy, że nie ma sensu kontynuowania tego małżeństwa. Chcemy wziąć rozwód."

Czemu oni zawsze muszą wszystko zepsuć. Gdy wreszcie zaczynałem czuć się szczęśliwy musieli wyjechać z tym rozwodem. Z jednej strony cieszyłem się, że nie będę musiał wysłuchiwać codziennych kłótni o wszystko, a z drugiej zdenerwowałem się, bo większość obowiązków ojca teraz przeszła na mnie. Jak się okazało to nie był koniec niespodzianek.

"Teraz pojawia się pytanie, z kim będziesz mieszkać, Ves." - powiedziała mama

"To chyba oczywiste, że z tobą" - odrzekłem najbardziej obojętnie jak tylko mogłem. Udawałem, że wcale mnie to nie obchodzi, co niestety nie było zgodne z prawdą. 

"W takim razie w piątek się wyprowadzamy, będziemy mieszkać w nowym domu, więc już dziś możesz zacząć się pakować" - odpowiedziała mi.

Świetnie.

Ledwo dokończyłem kanapkę, przez całą tą sytuację było mi bardzo niedobrze. Poszedłem umyć zęby i wyszedłem do szkoły. W środę na szczęście nie mamy dużo lekcji, a po szkole jest trening, na którym prawdopodobnie znów spotkam Sakurę. Co dziwne był on jednym z niewielu powodów, dla których chciało mi się wstawać codziennie i łazić do tego pudła. Dodatkowo po tym co mi się dziś przyśniło chciałem spędzić z nim więcej czasu niż zwykle.

Zaczynaliśmy polskim, na którym zostały zaprezentowane niektóre projekty. Nasz był jako ostatni, więc mało kogo już to interesowało. Oczywiście pokazywał go Sakura, w którego wlepiałem wzrok przez cały czas, on zaś co chwilę na mnie zerkał z lekkim uśmiechem, który oczywiście odwzajemniałem.  Wątpiłem, że ktokolwiek zwrócił  na nas uwagę, gdy wtem usłyszałem podśmiechiwanie gdzieś z tyłu. Oczywiście, Annie z przyjaciółką. "Przypadkiem" patrzyły właśnie na mnie. Zadzwonił dzwonek i wszyscy wyszliśmy na korytarz. 

Kolejne dwie lekcje minęły w dość spokojnej atmosferze, nic wielkiego się nie działo, aż do przerwy.

"Słyszeliście? Rodzice Vesa biorą rozwód" - usłyszałem, ale postanowiłem nie reagować. Jak widać plotki się szybko rozchodzą

"Dobrze mu tak" - nadal starałem się nie reagować, mimo że krew we mnie wrzała.

"Ale najbardziej to się dziwię Sakurze, że upadł aż tak nisko. Masakra, jak w ogóle można się zadawać, z kimś takim jak Ves." - wtedy już nie wytrzymałem. Tego głosu nie dało się pomylić z żadnym innym. Podszedłem do Mike'a i przykurwiłem mu z całej siły, tak że przewrócił się i uderzył głową o podłogę tuż przed idącym w moją stronę Sakurą.

Czekałem, by moje słońce znów zaczęło świecić...i wtedy poznałem CiebieWhere stories live. Discover now