I.

95 4 1
                                    

POV: Ves

Kiedy się obudziłem, pierwszą rzeczą jaką usłyszałem była oczywiście kłótnia rodziców.

"Serio, dlaczego oni nie mogą rozmawiać jak ludzie, jest 7 rano."- powiedziałem sam do siebie.

Naprawdę nie rozumiem skąd oni mają tyle energii już od rana. Chciałem jak najszybciej wyjść z domu, więc szybko się ogarnąłem i bez pożegnania z niego wyszedłem . Z nimi nawet nie ma sensu nawiązywać rozmowy. I tak są zbyt zajęci krzykiem.
Kiedy doszedłem do szkoły podeszła do mnie Zuzana, koleżanka z klasy, mówiąc że wzywa mnie nasza wychowawczyni. Naszą wychowawcą jest pani Małgosia. Jak ona mnie irytuje, wszystko musi wiedzieć. Bez dłuższego rozmyślania ruszyłem w stronę naszej sali.

"Ves, podejdź tu do mnie."- powiedziała pani Małgosia, tym swoim typowym zmartwionym głosikiem.

"Powiedz mi chłopcze, wszystko u ciebie w porządku, ale tak szczerze?"- zapytała nauczycielka.

Ja cię kręcę, tylko nie to. Jak mnie wnerwiają takie pytania. Co mam jej niby na to odpowiedzieć? Oczywiście powiem jej wszystko co mi leży na sercu, jakby jeszcze kogokolwiek to obchodziło. Przysięgam ta kobieta jest idiotką.

"Tak, u mnie wszystko dobrze, czemu pani pyta?"-odpowiedziałem, dobrze zresztą wiem dokąd ta rozmowa zmierza.

"Pytam, ponieważ martwię się o ciebie chłopcze."

Czy ona może sobie darować to "chłopcze", naprawdę wyjątkowo denerwująca z niej osoba.

"Masz coraz więcej nieobecności, nauczyciele skarżą, że się nie uczysz, ledwo zdajesz większość przedmiotów. Do tego wdajesz się w niepotrzebne bójki. Chyba nie chcesz być wyrzucony ze szkoły?"- oznajmiła tym swoim sztucznie groźnym tonem.

Nie żeby mnie jakoś obchodziło czy mnie wyrzucą czy nie. Aktualnie wszystko mi jedno co dalej ze mną będzie.

"Nie proszę pani, obiecuję, że się poprawię."- odpowiedziałem, zresztą co innego mogłem jej powiedzieć.

"Ves, słyszę to od ciebie za każdym razem, dlatego razem z innymi nauczycielami postanowiliśmy ustalić dla ciebie karę."- powiedziała. Nie no postarali się, ciekawe co tym razem będę musiał wyczyścić.

"Jako jedyny z całej klasy nie jesteś w żadnym klubie, więc od jutra będziesz uczęszczał do klubu koszykarskiego, wybraliśmy akurat ten ponieważ kapitan drużyny jest wzorowym uczniem i może akurat czegoś się od niego nauczysz."

No nieźle. Czekaj, który to był ten kapitan Sabura? Satura? Najlepszy uczeń, co? Oczywiście, że najlepszy, w końcu jego rodzina dofinansowuje szkołę.

"Ves, rozumiemy się?"- zapytała, znowu tym swoim sztucznie groźnym tonem. Błagam niech ona przestanie to robić.

"Tak proszę pani, dam z siebie wszystko."- odpowiedziałem. Jakbym jeszcze miał zamiar cokolwiek z siebie dać.

"Cieszę się, że rozumiesz, wiem że jesteś mądrym chłopakiem, więc chcemy dać ci szansę. Proszę cię nie zmarnuj jej."- oznajmiła z uśmiechem nauczycielka.

Przysięgam kiedyś tej kobiecie coś zrobię za te jej uśmiechy. Jednak z doświadczenia wiem, że z takimi ludźmi trzeba współpracować albo będą ci zawracać dupę do znudzenia.
Po dwóch pierwszych lekcjach postanowiłem wrócić do domu. Była godzina 10.00, więc rodziców nie powinno być w domu. Wreszcie chwila spokoju. Resztę dnia spędziłem na czytaniu książki, nie była zbyt ciekawa, ale nie miałem nic lepszego do roboty. Gry wrócili rodzice zamknąłem się w pokoju i uznałem, że pójdę spać.

"To jak, od jutra chodzimy na kosza, co? Niezła kara."- westchnąłem do siebie po czym zasnąłem.

Czekałem, by moje słońce znów zaczęło świecić...i wtedy poznałem CiebieWhere stories live. Discover now