O S I E M

590 17 7
                                    

Y/n POV

- Cześć

Nie spodziewałam się, że zobaczę teraz Petera, chociaż powiedziałam mu, że jest zawsze mile widziany. Ale bez wahania wpuściłam go.

- Proszę, wejdź - zaczęłam, gdy szedł przez drzwi - co cię tu sprowadza?

- Cóż, wiem, że mówiłaś, że mogę wpaść kiedykolwiek, więc um, jestem tutaj, cześć?

Zaśmiałam się. - Tak, tak. Chcesz zostać na kolacji? Niedługo powinna być gotowa

- Och! Tak, oczywiście, jeśli nie masz nic przeciwko. Byłoby. ..fajnie.

Kiwnęłam głową i zauważyłam podchodzącą mamę.

- Och, cześć Peter. Jak się masz? - zapytała.

- Jest wspaniale pani y/s (twoje nazwisko), dziękuję, a pani? - Peter odpowiedział.

- Zajęta jak zawsze! Możesz zostać na kolacji. Właśnie skończyłam pranie, więc będzie gotowe lada chwila.

Peter uśmiechnął się szeroko, a mama poszła do kuchni.

- Czy powinniśmy? - Zapytałam.

- Powinniśmy - powiedział.

Peter i ja podeszliśmy do stołu jadalnego, siedząc obok siebie, podczas gdy moja mama szła, rozstawiając naczynia z jedzeniem. Peter zdjął kurtkę, a mama usiadła naprzeciwko nas w chwili, gdy wszedł mój ojciec.

- Coś ładnie pachnie - chwileczkę... czy to pan Peter Parker? - zawołał mój tata.

- Jasne - zaśmiałam się.

- Cześć, panie y/s - powiedział cicho Peter.

- Długo się nie widziałem, kolego. Jak życie mija? - zapytał mój ojciec.

- Tak, jasne, i chyba wszystko jest w porządku - odpowiedział Peter z nutą mentalnej debaty w głosie. Wydawało się, że w ten weekend zachowywał się trochę inaczej. Rozmowa między nami trwała, gdy jedliśmy. Mój tata rzucił kilka dowcipów, Peter uprzejmie się śmiał, a moja mama i ja potrząsaliśmy głowami. Peter wydawał się być bardziej pewny siebie, gdy szliśmy dalej.

- Więc, jak wy dwoje, wiesz, ponownie się ze sobą skontaktowaliście? - zapytał mój ojciec.

- Cóż, zostaliśmy sparowani do projektu z chemii i zdaliśmy sobie sprawę, że tak jakby. Zostawili się nawzajem. Ale znowu się spotykamy i tak dalej - uśmiechnął się Peter.

- Tak - zgodziłam się - a Peter jest dosłownie taki bystry i miły, jest wspaniałym przyjacielem, najlepszym, jakiego kiedykolwiek miałam.

Uśmiechnęłam się do Petera i miał rumieniec na policzkach. Co za idiota.

______________

Peter POV

Po zjedzeniu u y/n podziękowałem wszystkim, pożegnałem się i wyszedłem. Jej rodzina była tak miła i ona też. Muszę przyznać, że jej słowa sprawiły, że się zarumieniłem. Ale musiałem przeboleć to tak zwane zauroczenie. Nie mogliśmy być razem. Prawda? To tylko zrujnowałoby naszą przyjaźń, a ona ma Dylana. Nie wspominając o mojej wielkiej tajemnicy.

Wszedłem w alejkę kilka przecznic od mieszkania y/n do miejsca, gdzie miałem plecak przywiązany do śmietnika. Zdjąłem ubrania, które były na moim stroju i złapałem maskę, szybko kierując się do domu, żeby nie martwić się May.

May spała na kanapie z wiadomościami grającymi cicho w tle, nie chciałem jej przeszkadzać, więc na palcach podszedłem do swojego pokoju. Dobrze się starałem. Deski podłogowe głośno skrzypiały przy każdym kroku. Przysięgam, są głośniejsze tylko wtedy, gdy chcesz, żeby były cicho!

Kiedy dotarłem do sypialni, opadłem na łóżko, ale przerwał mi dzwonek telefonu. To była y/n. Od razu odpowiedziałem.

- Hej! Co się dzieje! - Powiedziałem.

- O nic. Chciałam ci tylko powiedzieć, że zostawiłaś kurtkę u mnie. Więc jutro ci ją przyniosę - powiedziała.

- Przepraszam, że...

- Nie, nie! To nic wielkiego - zaśmiała się.

- Dlaczego miałbym za to przepraszać, bierz się do kupy, Peter - pomyślałem, że mruknąłem w myślach, ale powiedziałem to na głos.

- Co?

- Umm nic, nic. Co? Och y/n, May dzwoni, muszę iść pa! Do zobaczenia w szkole, pa! - Rozłączyłem się, zanim zdążyła cokolwiek odpowiedzieć. Dlaczego po prostu nie napisała, uratowałoby mnie to przed zakłopotaniem.

Westchnąłem i próbowałem zasnąć, myśląc o dzisiejszych wydarzeniach.

Y/N POV

Po tym, jak Peter wrócił do domu, postanowiłam przygotować się do łóżka, aby dobrze się wyspać. Bardzo potrzebne. Kiedy szłam korytarzem z łazienki z powrotem do mojego pokoju, usłyszałam, jak tata rozmawia przez telefon. Byłam trochę wścibska, zły nawyk.

- Co masz na myśli, mówiąc, że muszę iść? Czy to nie może poczekać co najmniej tydzień? - zapytał.

- Właśnie wróciłem do domu i potrzebujesz mnie w Vancouver zaraz po powrocie? To śmieszne!

- W porządku, w porządku. Będę tam. I to tylko trzy dni? Jesteś pewien?

- Tak. Do widzenia.

Skończył rozmowę, najwyraźniej sfrustrowany. Co miał na myśli, że musiał jechać do Vancouver?

- O co chodziło? - Zapytałam.

- Och, nie widziałem cię tam. Cóż, okazuje się, że szef potrzebuje mnie w Vancouver na trzy dni, coś o wielkiej sprzedaży firmie papierniczej.

- Więc znowu wyjeżdżasz? Tak po prostu?

- Y/n, wiesz, że nie mogę tego kontrolować. Szef wyjeżdża do Australii, a to podobno jest ogromne dla naszej firmy. Żałuję, że nie musiałem jechać, ale przepraszam.

- Dobrze - westchnęłam. I z tym położyłam się do łóżka, wiedząc, że dziś nie będę spała dużo.


AGAIN: Peter Parker x Reader ~ Tłumaczenie PL ~Where stories live. Discover now