W tym czasie, Gabriel zaczął ścierać się na miecze z dwójką innych. Mag podbiegł do Nicholasa i oddał mu łuk. Obaj wyciągnęli teraz miecze i dopadli do dwójki pozostałych. Siekli ich po rękach i nogach, ale nawet bez kończyn pasożyty wciąż były niebezpieczne. Ich pobłogosławiona broń lśniła drapieżnie, a magia skwierczała i cuchnęła.

Nicholas syknął z bólu, kiedy jeden z nich drasnął go w łydkę. Zagryzł jednak wargi i zignorował ból. Gabriel wykorzystując swój ulubiony rodzaj broni, rzucał sztyletami, wyciągając kolejne zza pasa. Niestety zwalisty pasożyt dopadł do jego nóg i powalił go na ziemię. Hiron podbiegł do niego i ciął go mieczem przez kręgosłup. Zauważył z pewną konsternacją, że otrzymał głęboką ranę na ramieniu. Nie wiedział, kiedy to się stało, ale musiało być to jakiś czas temu, bo krew już krzepła.

Gabriel wysunął się spod cuchnącego cielska, ociekając żółtą juchą.

- Zwiadowcy – syknął przez zęby. Jego twarz ociekała potem. – Czy ta broń robi ci krzywdę? – zapytał, patrząc na ramię Hirona.

Mag pokręcił głową.

- To zwykła rana. – Spojrzał w stronę Nicholasa. – Natomiast twój frater już ledwo trzyma się na nogach.

Gabriel skoczył w kierunku swojego brata i z morderczym szałem ściął głowę jednemu z pasożytów.

Magicae usłyszał ruch zza pleców i dojrzał kolejną dwójkę pędzącą w ich stronę.

- Do jasnej cholery – zaklął.

Przerzucił miecz do dominującej lewej dłoni i wyszedł im na spotkanie. Gabriel zauważył, że mag gdzieś zniknął, ale nie martwił się tym. Potrafił o siebie zadbać. Cóż, dorównywał im. I nie używał przy tym magii, oszczędzając ją na dywersję. Cieszył się, że mają go po swojej stronie.

Po chwili Gabriel i Nicholas stali wśród kłębowiska trupów. Wycierali miecze o łachmany zabitych. Nick z obrzydzeniem wyciągnął strzały, które wcześniej posłał w stronę pasożytów. Byli wykończeni. Rana paliła go żywym ogniem, ale zaciskał usta, starając się nie poddać bólowi. Wkrótce przecież jego frater go wyleczy.

Usłyszeli czyjś zduszony krzyk i przekleństwo. Wysoka trawa zatrząsała się i z pomiędzy drzew wyszedł Hiron. Bez trudu ciągnął za sobą dwa truchła pasożytów. Na jego idealnej twarzy widać było obrzydzenie i wstręt.

Pasożyty miało otwarte oczy i wyszczerzone brązowe pieńki zębów. Z ich klatek piersiowych ziały wypalone dziury. A więc użył ostatecznie magii.

Oczy maga lśniły groźną czerwienią. Hiron puścił truchła i kopnął jedno z nich stopą.

- Kolejni zwiadowcy – powiedział, ze znudzeniem polerując paznokcie.

- To już wszyscy? - zapytał Nicholas, ciężko siadając na mchu.

- Masz mnie za głupca? Sądzisz, że pozwoliłbym uciec innym? – warknął Hiron.

Nicholas zdenerwował się. Rozciął nogawkę spodni. Zagryzł wargę, kiedy Gabriel podszedł do niego i zaczął leczenie.

- Zachowujesz się jakbyś sam mógł wygrać tę wojnę, magu – powiedział ze złością Nick.

Magicae zmrużył oczy i dzięki temu był trochę mniej przerażający. Podszedł do bellator i uklęknął między Gabrielem i Nicholasem.

- Odsuń się, chłopcze.

Gabriel ustąpił i Nicholas wrzasnął, kiedy magia Hirona wdarła się w jego ranę. Ból był znacznie intensywniejszy, niż ten zadawany przez jego frater. Rana jednak goiła się znacznie szybciej.

Tron z kości [18+]Nơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ