72.

14.6K 1.1K 116
                                    

dzisiaj do zakopanego, yayaya ♥ co u Was słychać? x

Harry stał do mnie tyłem najwyraźniej gotując coś przy kuchence. Po całej kuchni roznosił się zapach jajek, bekonu i tostów. Od razu zaburczało mi w brzuchu, na co Styles odwrócił się natychmiastowo.

Miał podkrążone oczy i wyglądał jakby pod oczami ktoś delikatnie ubrudził go fioletowym cieniem do powiek. Był zmęczony i chyba w ogóle nie spał. Kiedy tylko go zobaczyłam od razu poczułam jak moje serce bije szybciej. I choć tak bardzo tego nie chciałam, jednym spojrzeniem Harry stopił całą nagromadzoną we mnie złość.

– Cześć. – mruknęłam cicho, chrząkając i siadając na jednym ze stołków barowych.

– Hej. – powtórzył swoim zachrypniętym głosem, zagryzając wargę.

Wpatrywaliśmy się w siebie przez kilka minut, dopóki oboje nie poczuliśmy zapachu spalenizny. Harry ocknął się, od razu gasząc gaz pod patelnią i warknął coś pod nosem zirytowany.

Spojrzałam na dwa przygotowane talerze, gdzie były już wyłożone tosty, ser i bekon.

– Mamy co jeść. – uśmiechnęłam się lekko, natychmiast poważniejąc.

Kiwnął głową, siadając obok mnie i podsuwając mi talerz. Jedliśmy w ciszy, a ja denerwowałam się coraz bardziej. Chciałam mu tyle powiedzieć.

– Posłuchaj… – zaczęłam, jednak on natychmiastowo mi przerwał.

– Chcę pierwszy. – mruknął cicho, przestając jeść i odwracając się na stołku w moja stronę. Ja zrobiłam to samo, a nasze kolana dotykały się. Kiwnęłam głową. – Zachowałem się jak totalny kutas. Wiem to. Zostawiłem cię na cały wieczór, dla Rose. Kiedy o tym pomyślę mam ochotę strzelić sobie w twarz, albo dać się komuś pobić. Jednak po prostu, kiedy wtedy tak wyszła, myślałem, że potrzebowała z kimś pogadać. Koniec końców została przez ciebie upokorzona, w jakimś stopniu.

– Nie oblałabym jej tym pieprzonym winem, gdybym nie miała powodu. – zacisnęłam dłonie, spuszczając wzrok. – I uwierz Harry, że ja w tamtym momencie potrzebowałam ciebie. Potrzebowałam powiedzieć ci o tym, jak ona naszła mnie w toalecie i wyzwała od małej, paszczurnej idiotki od której ty odejdziesz szukając czegoś innego i lepszego. – zacytowałam jej słowa, biorąc głęboki oddech. – A wtedy ty poszedłeś za nią. Obchodziło cię to czego ona potrzebuje. Nie ja. Więc jeśli szukasz czegoś innego i lepszego, to z wielką chęcią otworzę ci drzwi i pokaże drogę do wyjścia! – ostatnie zdanie pawie wykrzyczałam i dopiero wtedy zorientowałam się, że moje policzki są mokre.

Płakałam. W mojej głowie odtwarzała się sytuacja z tego wieczora. Widziałam jak Harry wybiega za Rose i mimowolnie przypomniałam sobie moment, w który nakryłam Michaela w łóżku  z inną.

– Hej, hej, hej – szepnął, przyciągając mnie do siebie, a ja od razu go odepchnęłam.

– Nie, Harry. – sapnęłam, odważając się spojrzeć na niego przez mój zamglony wzrok. – Nie chcę żebyś teraz mnie przytulił i przeprosił, po czym wrócimy do naszej sielanki, póki znowu się coś nie zawali. Mam dość Rose i tego, że wchodzi miedzy nas swoimi brudnymi butami. Tak samo jak mam dość tego uczucia, że to ona się dla ciebie liczy.

Harry spojrzał na mnie z uniesionymi brwiami i chwycił moje dłonie.

– Naprawdę myślisz, że odstawiłbym cię dla kogoś innego? – szepnął niedowierzając, a moja warga zadrżała. – Jezu, Del jesteś najlepszą rzeczą jaka przydarzyła się w moim całym życiu! A Rose to tylko błąd z przeszłości. Wiem jak to wyglądało. Nie rozumiem jak w ogóle mogłem wtedy cię zostawić. To był impuls.

Zrobił przerwę, kręcąc głową.

– Kocham cię i błagam. – spuścił spojrzenie na nasze splecione dłonie. – Wybacz mi. Zrobię wszystko. Uwierz mi, że Rose jest dla mnie nikim.

– Harry,  tu nie chodzi o to, że tak bardzo się gniewam i musze ci wybaczyć. – pociągnęłam nosem. – Może po prostu zbyt się pospieszyliśmy? Może mieszkanie razem wcale dobrze nam nie służy? Może to, że wybiegłeś za Rose to moja wina? Może zrobiłam coś, prze co…

Odsunął się o kawałek, patrząc na mnie z lekkim strachem.

– Nie ma mowy. – mruknął, przecierając twarz dłonią. – Del, to nie jest twoja wina! Tylko moja! Byłem podpity i jakaś głupia myśl wpadła mi do głowy. Mieszkanie razem bardzo dobrze nam służy. Było dobrze, przed tym dennym wieczorem!

Spojrzałam na niego, zagryzając wargę. Nie chciałam się rozstawać. Ale pojawiło się we mnie światełko, że może tak będzie lepiej. Na myśl o tym jeszcze więcej łez nagromadziło się w moich oczach. Ale byłam zbyt wielkim tchórzem.

– Nie mam zamiaru cię zostawić. – przygarnął mnie tak, że teraz siedziałam na jego kolanach, chowając głowę w jego szyi. – I nie chcę, żebyś ty zostawiła mnie. Albo nawet o tym myślała.

Pokiwałam głową, nie odzywając się.

– O mój boże, tak bardzo cię kocham. – jęknął, wzmacniając uścisk, a ja już nie panowałam nad szlochem. Pry Harrym zrobiłam się straszną beksą.

Odsunęłam się tak, by móc spojrzeć w jego oczy.

– A ja ciebie. – wplotłam dłonie w jego włosy. – Po prostu nigdy więcej…

– Nigdy więcej. – przerwał mi. – Nigdy więcej cię nie zawiodę.

Pizza // h.sOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz