Wiedziałam, że tak będzie

46 6 8
                                    

Około jedenastej Katie zaczęła przygotowywać się do wyjścia. Zastanawiała się, jak się ubrać. Z jednej strony, gdy ubierze się elegancko, może pomyśleć że za bardzo jej zależy. Ale jak ubierze się zbyt skromnie, to wręcz przeciwnie. Spodenki czy spódniczka? Wiedziała, że Jungkook lubi gdy dziewczyna dobrze wygląda w spódniczkach, ale postanowiła wzbudzić w nim ciekawość, jak ona się w nich prezentuje. A prezentowała się bardzo ładnie. Tak więc ubrała dżinsowe spodenki, a do tego czarną bluzkę na ramiączkach z „opadającymi" specjalnie rękawami. Na nogi założyła czarne trampki. Czegoś jej jednak brakowało. Zastanowiła się intensywnie.

                 Zeszła na dół. Tam zastała mamę  siedzącą na fotelu i czytającą książkę.

- Mamo! Jak myślisz, czego tu brakuje? - Zapytała i zaprezentowała całą stylizację.

- Według mnie jest za bardzo szykownie. Te opadające rękawy są całkowicie niepraktyczne.

- Ale ładne. Mamooo ja chcę, żeby było idealnie.

- Hmmm, myślę, że coś na szyję.

                     Wtedy Katie olśniło. Naszyjnik, który dostała rok temu na urodziny od taty! No tak! Był cudowny. Na srebrnym łańcuszku, wisiało niebieskie, błyszczące serduszko. Całość wyglądała fascynująco i ciężko było od niego oderwać wzrok. Założyła go i dopiero wtedy doznała uczucia, że wszystko jest idealnie dopasowane.

Spojrzała na zegarek. Była już prawie dwunasta.

- Mamo, wychodzę! - Podbiegła do drzwi.

- Baw się dobrze, paaa kochanie!

- Paaa!

                      Wyszła z domu i trochę poddenerwowana ruszyła w półgodzinną drogę.
Gdy dochodziła do uliczki, którą lepiej omijać szerokim łukiem, usłyszała znane głosy. Super, tylko nie to.

- Katie! Jak miło cię znów zobaczyć - powiedział z mocno wyczuwalnym sarkazmem.

Dziewczyna przyspieszyła kroku. Nie chciała sobie psuć humoru, nie teraz.

- Poczekaj chwilę, Katie - podbiegł do niej i pociągnął ją w stronę uliczki. - Pogadajmy.

Grupka, z którą przebywał, zaśmiała się szyderczo.

- Możesz się ze mnie naśmiewać kiedykolwiek chcesz, ale proszę, nie teraz Vincent!

- Słyszałem, że twoi ukochani BiTieS przyjechali do Londynu - powiedział ignorując jej wcześniejsze słowa. - Teraz za każdym razem, gdy wracam do domu, muszę czyścić buty, bo co jeśli akurat tędy szli - zaśmiał się pod nosem.

Katie zaciskała zęby ze złości. Nie mogła się ruszyć, bo ten dalej ją trzymał.

- Gdzie idziesz, że taka wystrojona jesteś, Katie? Nie mów, że masz chłopaka, bo nie uwierzę - po tych słowach jego paczka się zaśmiała. - Z taką szpetną buźką to nawet przyjaciół nie znajdziesz. Ciesz się, że chociaż Laurel cię lubi. Ech, biedna dziewczyna musi się z tobą użerać. Ty w ogóle wiesz za co cię lubi?

Katie milczała. Naprawdę nie wiedziała, dlaczego Laurel ją lubiła. A do tego te wcześniejsze obelgi. Już na początku jego wypowiedzi oczy dziewczyny się zaszkliły, a po policzkach spłynęły pierwsze strumyki słonej wody nazywanej łzami. Może i niektórych słowa Vincentego wcale by nie zraniły, ale Katie była strasznie wrażliwą osóbką, której po jednej obeldze przypominają się kolejne, wcześniejsze. To wszystko, ten potok złych rzeczy w jej życiu spływa na nią jak chwilę później łzy po jej policzkach.

- Odpowiesz czy nie? A może po prostu wstydzisz się tego, że nie wiesz za co cię lubi?

Katie zaciskała zęby ze złości oraz smutku. Mało brakowało, a wybuchłaby i powiedziałaby Vincentowi prosto w twarz co o nim myśli. A to nie skończyłoby się dobrze. Jednak ona już nie wytrzymała...

- Wiesz co o tobie myślę, Vincent? JESTEŚ ZWYKŁYM, NIC NIE WARTYM CHAMEM I MAM PO DZIURKI W NOSIE TWOJE SŁOWA! MYŚLISZ, ŻE JESTEŚ FAJNY I WSZYSCY CIĘ LUBIĄ? GDYBYŚ STRACIŁ SWOJĄ POPULARNOŚĆ, W MIG STRACIŁBYŚ TYCH SWOICH FAŁSZYWYCH PRZYJACIÓŁ! SEGREGUJESZ LUDZI NA TYCH LEPSZYCH I TYCH GORSZYCH, ALE CI WEDŁUG CIEBIE GORSI MAJĄ INNE ZALETY NIŻ WYGLĄD, PIENIĄDZE CZY COKOLWIEK CO TY CENISZ! CZYLI EMPATIĘ, DOBRO, SKROMNOŚĆ I WSPÓŁCZUCIE! TO TAK NAPRAWDĘ SIĘ LICZY. RESZTA JEST TYLKO POWŁOKĄ, ZA KTÓRĄ LUDZIE TACY JAK TY SIĘ UKRYWAJĄ!

- Uważaj na słowa dziewczynko. Wiesz, że ze mną lepiej nie zadzierać - powiedział, po czym trochę za mocno odepchnął ją od siebie, przez co Katie spadła na suchy beton.

                         Poczuła silny ból w miejscu, gdzie jej głowa zetknęła się z podłożem. Zaczęło padać. Dziewczyna skuliła się na ziemii - nie miała siły wstać. I tak już tam nie pójdzie. Jungkook pomyśli, że go wystawiła.

Wiedziałam, że tak będzie. Nie mogło być aż tak pięknie. Życie daje mi złudne nadzieje, a później bardzo szybko uświadamia mi, że tego nie otrzymam...

- Chodźcie, zwijamy się, bo zaczyna padać.

                     Katie została sama. W wąskiej uliczce, na ziemi, w deszczu. Zakręciło jej się w głowie, a powieki zaczęły jej się zamykać. W ostatniej chwili zdążyła ujrzeć postać, która pochyla się nad nią. Nie wiedziała jednak kto. Zapadła ciemność, a przynajmniej dla niej. Nie była już niczego świadoma, nie miała kontroli nad swoim ciałem. Po prostu straciła przytomność.

———————————————————

Liczba słów: 748

Jak myślicie, kto do niej podszedł?

Army with luvWhere stories live. Discover now