Rozdział 30

144 12 36
                                    

Alley minęła kolejny zakręt nie rzucając się w oczy już trzem "patrolom". Chodzili pojedynczo, więc nie było ich chyba zbyt wielu. Kilku z nich kojarzyła. Ich twarze przewinęły się, gdy przeglądała akta Chas'a. To byli jego stali współpracownicy. Jego sługusy od czarnej roboty. Nagle na końcu korytarza dostrzegła Rosjanina. Ivan stał z drugim mężczyzną, który także był na nagraniu. Tłumaczył mu coś, a tamten odpowiadał żywiołowo.

- Co ty pieprzysz! Mieliście spalić to auto! - krzyknął, a jego głos z akcentem niósł się po pustych murach.

- Szefie...

- Bezmózgie małpy! Kogo Chas zatrudnia! Wszystko muszę robić sam! - dodał wściekły i wybierając numer na telefonie odszedł. Drugi mężczyzna także zniknął. Karen mogła ruszyć dalej. Weszła w całkowicie cichą i pustą część szpitala. Wyglądało na opuszczone, ale z końca korytarza zaczęły dochodzić stłumione głosy. Nim doszła do połowy drogi rozumiała już co mówią. Ten głos rozpoznałaby wszędzie. To był On! Szybko stłumiła w sobie emocje i schowała się do sali obok. Oparła się o ścianę, chciała z zimną krwią zrobić co ma do zrobienia. Dzięki temu może uniknie kolejnych błędów. Na ścianie, do której przylgnęła zobaczyła przycisk pożarowy. Ta myśl sama wpadła jej do głowy. Pociągnęła bez wahania wajchę w dół i w całym budynku zapiszczał już zniszczony i lekko stłumiony alarm.

Gdy jakiś mężczyzna opuścił salę, która interesowała Karen, ta bez wahania ruszyła w jej kierunku. Stanęła przed drzwiami chcąc wejść, ale były zabarykadowane. Wyjęła broń i nie myśląc strzeliła w kłódkę, która odskoczyła od razu. Mimo alarmu w eterze rozległ się dźwięk wystrzału. Miała mało czasu. Wkroczyła do środka sali i jakie było jej zaskoczenie, gdy zobaczyła tylko dwie kobiety, mężczyznę i leżącego na stole pacjenta.

- Will - drżącym głosem wymówiła imię lekarza patrząc na stół. Wciąż trzymała wymierzoną broń w razie gdyby gdzieś jeszcze czaił się napastnik.

- Karen? - zza zasłony wyszedł Halstead. Szok przebijał się spod maski chirurgicznej. - Co ty tu robisz? 

- Przyszłam po ciebie! - odparła opuszczając pistolet. Już chciała podbiec do niego gdy przez drzwi przeszedł mężczyzna, który wcześniej pilnował całej operacji. 

- Ty suko! - warknął i ruszył na policjantkę, ale ona nie zamierzała stać i czekać. Odwróciła się w jego stronę i unikając broni wycelowaną w jej głowę, złapała jego wyciągniętą rękę. Obróciła się i "zawiesiła" ją sobie na barku. Napastnik wypuścił pistolet, a Karen kopnęła przedmiot daleko od siebie. Potem jeszcze raz nacisnęła dźwignię jaką założyła na rękę mężczyzny i wszyscy w sali usłyszeli chrupnięcie jego kości ramiennej. Gość zaczął wrzeszczeć z bólu. Dostał kolejne dwa ciosy i padł nieprzytomny. 

- Burak - skwitowała. - Dobra, a teraz zbieramy się - oznajmiła pewnie. 

- Nie - Will stał ze skalpelem w dłoni i mimo iż bardzo chciał pójść z oficer, blokowała go myśl o tym co się stanie z Chas'em. Nie dbał o niego, a o to co może się stać jeśli pozwoli na jego zgon. 

- Co? - zaskoczona Karen zrobiła kilka kroków w jego stronę. - Will ty się dobrze czujesz? 

- Tak, Karen! Ale nie mogę zostawić go w takim stanie! - oznajmił. 

- Co ty pieprzysz! Zostaw go, zaraz zjawi się wsparcie. Oni się tym zajmą! - ponaglała go, a w tym samym czasie złapała za rękę pielęgniarkę i odsunęła ją od stołu. 

- Skoro zaraz tu będą, to nie zrobi mi różnicy jeśli przy nim zostanę - wyjaśnił. 

- Will do jasnej cholery!!! - warknęła. Spojrzała na śpiącego zbiega i bardzo chciała zrobić wszystko, aby nie wyszedł z tego cało. Z drugiej strony wiedziała, że Will ma rację. Chas nie zasługuje na takie wybawienie jak śmierć! Nie powinien się wywinąć od kary. A świadomość jak wielkie będzie jego zaskoczenie gdy obudzi się w szpitalu więziennym... Postanowiła więcej nie nalegać. - Dobrze. Ale wy uciekajcie! - powiedziała do reszty.- Gdy wyjdziecie skręćcie w lewo. Tam korytarzem prosto powinniście wyjść na tyły budynku. Schowajcie się gdzieś do czasu aż usłyszycie policję! Zrozumieliście? 

Hunter - CHICAGO P.D. FFWhere stories live. Discover now