Rozdział 20

160 15 35
                                    


- Co się tu dzieje? - Jay w szoku nie wiedział czy wierzyć własnym oczom. Will i półnaga Karen tulili się do siebie jakby znali się lepiej niż młodszy Halstead by chciał.

- Ogórki kisimy nie widać? - zadrwiła oficer widząc jak wielki szok gości na twarzy detektywa. Bawiła ją jego zazdrość o brata, bo inaczej nie wiedziała jak nazwać zachowanie Halsteada.

- Karen! - upomniał ją Will nie chcąc wszczynać kłótni.

- Sam zaczyna - zsunęła się powoli z łóżka. - Idę się umyć. Chcesz mi pomóc? - zapytała starszego Halsteada z uśmiechem sugerującym, że robi na złość jego bratu.

- Chciałbym - odparł nie mogąc się powstrzymać. Zachowywali się jakby Jay był powietrzem. - Uważaj na opatrunki.

- Oczywiście panie doktorze - potwierdziła znikając się w łazience. - Dobranoc! - krzyknęła już ze wnętrza. Will z uśmiechem zebrał rzeczy, odpowiedział Karen i wyszedł mijając Jaya jakby go nie było.

- Hej! Co to było do cholery? - wściekły Jay nie mógł się uspokoić. Jego brat go zlewał i zabawiał się w jego domu z podejrzaną dziewczyną. Zatrzymał go w korytarzu łapiąc go za ramię!

- Nic takiego się nie działo, a poza tym to nie twoja sprawa! - odpowiedział spokojnie Will .

- Co ty robisz, człowieku? Do końca cię porąbało? Nie znasz jej i...

- Oj nie Jay! Ty jej jej znasz - uświadomił go z uśmiechem.  - Ja znam ją lepiej od ciebie - zaczął schodzić po schodach, ale zatrzymał się dodając. - Właściwie dzięki tobie.

- Słucham?

- Dzięki tobie znalazłem się w areszcie prewencyjnym trzy lata temu.

- Co to ma do rzeczy? - detektyw poczuł się źle słysząc jak brat wypomina mu tamte czasy.

- Ona była jednym z agentów,  którzy mnie pilnowali - wyjaśnił. Brat wydawał się zaskoczony i smutny - Jay, uspokój się. Pies ogrodnika nie jest w twoim stylu - rzucił rozbawiony lekarz.

- Nie chcę, żeby cię w coś wciągnęła.

- Jak na razie w nic mnie nie wciągnęła i przestań się tak denerwować, bo wrzodów się nawabisz! - rzucił na odchodne.



Rankiem Jay wstał jako pierwszy, a przynajmniej tak myślał. Po tym jak Will wyszedł był zły na wszystkich. Znów zachował się ja pięciolatek, któremu mama nie kupiła lizaka. Hailey też miała tego dość. Mimo prób przemówienia ukochanemu do rozumu nic do niego nie docierało. Dlatego aby odpocząć od wszystkiego przeniosła się do pokoju gościnnego, tuż obok pokoju Antonio. To miało dać detektywowi czas do przemyślenia swojego zachowania.

Tyle, że on nie widział w tym nic dziwnego, że martwi się o Willa. Nie chce, aby kolejna kobieta złamała mu serce. Zaparzył kawę, a czekając na nią robił rachunek sumienia. Noc bez ukochanej była najgorszą karą, nie chciał jej powtarzać. Postanowił pójść do niej i przeprosić. Spodziewał się, że każe mu także przeprosić Willa i Karen. Jednak na to musiał sobie dać więcej czasu.

- Dzień dobry! - z zamyślenia wyrwał go Antonio. Stanął w kuchni patrząc na niewyspanego kumpla. - Gdzie Hailey?

- Obraziła się za akcję z Willem - wyjaśnił. - Muszę ją przeprosić.

- Śniadanie do łóżka wydaje mi się dobrym sposobem- zasugerował przyjacielowi. Jay zaśmiał się i przytakną. - Ja pójdę po Karen - dodał idąc w stronę schodów.

Hunter - CHICAGO P.D. FFDove le storie prendono vita. Scoprilo ora