VI

29 2 0
                                    

-Hej, coś nie tak kochana? - zapytałem Zayę, gdy czekaliśmy na to, aż wpuszczą nas do samolotu - Wyglądasz na przestraszoną.

-Nie, nie. Wszystko okej.

-Jesteś pewna? Nie wyglądasz jakby było "okej".

-Darle. Boję się.

-Czego?

-Sama nie wiem. Wydaje mi się, jakbyśmy popełnili jakiś błąd. Jakby coś było nie tak.

-Oj spokojnie. Może to przez to, że ostatnio zbyt wiele się stresujesz.

-Nie Hylorn. Czuję, że czegoś nie dopracowaliśmy

-Bilet poproszę - dopiero teraz dotarł do nas głos kobiety sprawdzającej bilety.

-Już, już.

-Zaya Ascade i Darle Hylorn. Paszport jest?

-Oczywiście.

-Więc zapraszam na pokład. Miłego lotu.

-Dziękujemy - odparliśmy w tym samym czasie – A ty, kochanie, nie stresuj się, dobrze? Za parę godzin będziemy w twojej wymarzonej Kanadzie i zaczniemy życie od początku.

-Może masz rację.

-Jestem pewny, że mam. Powinniśmy zostawić przeszłość za sobą i przelecieć przez granicę z czystą kartą.

-Dobrze, postaram się.

-Kocham cię Zaya.

-Ja ciebie też Darle. Zajmijmy swoje miejsca.

***

Lot do Kanady minął nam wyjątkowo spokojnie. Zaya zasnęła pół godziny po starcie, więc nie do końca miałem co robić. Zacząłem myśleć o tym wszystkim co się wydarzyło nieco dokładniej. Nie miałem jednak powodów do obaw, przecież wszystko dokładnie przemyśleliśmy. Może nie miałem dużo czasu na przygotowanie całej "zbrodni", ale wszystko dopracowałem. Chyba. Lecz nie to teraz było ważne. Już niedługo mieliśmy zacząć nowe życie, a ja przejmowałem się jakimiś głupotami. Zacząłem więc dopracowywać plan naszego domku. Chciałem, żeby był dokładnie taki, jak z opowiadań Zayi. Znalazłem jeden za nie aż tak wielką sumę. Był umieszczony na skraju lasu iglastego, zaraz przy rzeczce, po której płynęła woda, która zahaczała o same góry. Dom był za to w kształcie trójkąta i był z ciemnego drewna. Wewnątrz planowaliśmy to zrobić w taki sposób, że w dolnej części znajdowałaby się kuchnia, salon oraz łazienka. Przy ścianie chcieliśmy umieścić drewniane schodki, które prowadziłyby na antresolę, a tam znajdowałoby się łóżko pod ogromnym oknem dachowym. Kochałem wyobrażać sobie ten przyjazny klimat panujący wewnątrz i noce spędzone na wpatrywaniu się w niebo i rozmawianiu o niczym. Naszym celem było dalej rozwijać swoje pasje, nie chcieliśmy kończyć z pisaniem, mimo że nie przynosiło to zbyt dobrych wspomnień. Dlatego też miał powstać taras, na którym moglibyśmy przesiadywać za dnia. W planach było nawet niewielkie podwórko, na którym moglibyśmy robić ogniska, pikniki i spędzać wspólnie czas. Jednak chyba niczego nie mogłem doczekać się bardziej, niż ceglanego kominka, przy którym wylegiwalibyśmy się codziennie wieczorem. Lecąc samolotem Zaya nie wiedziała jeszcze, że dom jest już prawie nasz, więc nocowanie w hotelu było kwestią paru dni – maksymalnie tygodnia. Nie mogłem się doczekać, aż ujrzę jej minę, gdy powiem jej, że dom, który właśnie oglądamy jest nasz. Następnym planem było kupienie małego busa, którego tył byśmy udekorowali na wzór kampera, tylko że w naszym własnym stylu. W ten sposób moglibyśmy jeździć po kraju, nie martwiąc się o nocleg. Czułem, że z każdą chwilą jesteśmy bliżej spełnienia marzeń i głęboko wierzyłem w to, że to nie były tylko przeczucia.

***

-Ale tu pięknie - powiedziała Zaya ze zdumieniem na twarzy.

-Cudownie...

Powiedziałem, po czym oboje zachwycaliśmy się widokami, które nas otaczają. Po tym jak wysiedliśmy z samolotu, autobus zawiózł nas do samego Banff. Z której strony się nie obejrzeliśmy, widzieliśmy góry. Były ogromne. Nie mogłem uwierzyć, że naprawdę tam byłem.

-To? Co teraz mamy w planach.

-Myślę, że najpierw zameldujemy się w hotelu, a później... Może rekreacyjny spacerek?

-Czytasz mi w myślach. Nie mogę się doczekać, aż razem pospacerujemy po Kanadzie.

-Nie ciężko się domyślić. Marzyłaś o tym, aby tu przylecieć od zawsze.

-To prawda - zaśmiała się.

-Więc chodźmy. Nie marnujmy czasu chodząc z tymi walizkami.

Po tych słowach udaliśmy się do hotelu, gdzie przywitała nas niesamowicie miła obsługa. Gdyby nie to, że Zaya przypomniała mi o tym, że nic dziś nie jedliśmy, to nawet nie poczułbym głodu. Udaliśmy się więc na szybki obiad, po czym wyszliśmy z hotelu, nie mając w planach wrócić szybko.

-Czyli, można powiedzieć, że zaczynamy życie na nowo?

-Chyba właśnie to było na celu.

-A co z szukaniem się w nocy po bibliotekach? - zażartowała Zaya.

-Może znajdziemy jakąś w pobliżu. A właśnie, gdy już o Akademii mowa, chyba wypadałoby napisać list do Elvana. Podejrzewam, że nieźle się martwi, a przy okazji dowiemy się, co dzieje się w Darkwell.

-Dobry pomysł. Jestem ciekawa co u nich, a zanim dostaniemy list z powrotem to też troszkę potrwa. Tylko skąd będą wiedzieli, że to od nas?

-Myślisz, że nie omówiłem z nimi tego tematu przed ucieczką? Mamy wymyślony nawet kod, dzięki któremu możemy się spokojnie porozumiewać bez strachu, że nauczyciele domyślą się czegokolwiek.

-A adres? Nie jestem pewna czy możemy podać adres hotelu.

-O to też się nie martw. Wszystko mam już załatwione.

-To znaczy?

-Chciałabyś wiedzieć zbyt wiele od razu. Rozejrzyj się! Napawaj się pięknem tego miasta, na dopytywanie się szczegółów będzie czas później.

-Coś kombinujesz.

-Skąd taki pomysł, kochana?

-Troszkę cię znam - powiedziała z zadziornym uśmiechem.

-Tu mnie masz.

-Więc? Co knujesz Hylorn?

-Tego dowiesz się już w swoim czasie. Nie wszystko na raz.

-Oj, nie marudź tylko opowiadaj.

-Nie tym razem. Dziś nie ulegnę.

-Jesteś pewny?

-Na sto procent.

Powiedziała, po czym pocałowała mnie tak, jak za pierwszym razem. Nie jestem w stanie tego opisać, ale wiem, że to było to. Resztę dnia spędziliśmy spacerując ulicami Banff i zachwycając się otaczającą nas naturą. Było tam jak w bajce. Po powrocie do hotelu byliśmy nieco wymarznięci wieczornym chłodem, więc kupiliśmy gorącą czekoladę i udaliśmy się do pokoju. Na nasze szczęście był tam stary gramofon. Jeszcze w Paryżu kupiłem płytę winylową z naprawdę cudownymi piosenkami, które miały niesamowicie uspokajające brzmienie. To był idealny moment, żeby ją wypróbować. Jeszcze tej nocy napisałem list do Elvana. Nie pisałem tam zbyt wiele, opowiedziałem mu jedynie w skrócie jak wyglądał nasz pobyt we Francji i nieco opisałem mu nasze aktualne miejsce pobytu. Bardziej jednak interesowało mnie, jak teraz wygląda sytuacja w Akademii. Jesteśmy pierwszymi uczniami w historii, którym udało się stamtąd wydostać. Na pewno jest ogromna akcja poszukiwawcza i wielkie zamieszanie.

-Dlaczego jeszcze nie śpisz? - zapytała Zaya.

-Kończyłem pisać list. Już gaszę światło. Wybacz, nie chciałem cię obudzić.

-Spokojnie. Co w nim napisałeś?

-Opowiem ci jutro, jak będziemy szli go wysłać. Śpij spokojnie.

-Dobranoc Darle. 

Dark AcademiaWhere stories live. Discover now