Lisa Meryson

308 26 1
                                    

W bibliotece znalazłam fotel. Usiadłam na nim i zaczęłam czytać książkę. Była bardzo ciekawa szczególnie dlatego,że była to książka braci grim. Tylko bardziej krwawa. Uwielbiam takie książki.  Wzięłam łyka kawy. Wtedy drzwi od biblioteki się otworzyły. Stanęła w nich osoba która póki co wydaje się być spoko. Alison.

-Hej Cassie. -powiedziała zadowolone.

-Czego? -zapytałam oschle.

-Tata wyjechał na cały dzisiejszy dzień więc robimy małą imprezę jesteś jakby nowa więc zapraszam cię.

-Och Alison przykro mi ale nie. -powiedziałam i wróciłam do lektury.

-Proszę...będzie alkochol i Klaus i gra w butelkę.

-No nie wiem jestem obrażona. -powiedziałam.

-No nic, jak nie to trzeba takim sposobem. Słyszałam plotkę,że odłożysz książkę przebieżesz się w coś luźnego i zaraz po tym powędrujesz do mnie do pokoju.

Znalazłam się jakby w transie. Odłożyłam książkę i poszłam do swojego pokoju. Tam przebrałam się w dresy i rozluźniłam włosy po czym poszłam do pokoju Alison. Gdy tam trafiłam ocknęłam się. Zła zamordowałam mulatkę spojrzeniem i zaczęłam jeść popcorn. Gdy wszyscy już przyszli zdecydowaliśmy że zagramy w butelkę. Klaus polał alkohol do kubków a pustą butelkę dał na środek. Najpierw kręcił Klaus wypadło na Diego.

-Prawda czy wyzwanie? -zapytał loczek.

-Prawda. -powiedział zdecydowany.

-Najwredniejsza ale najładniejsza osoba w domu to?- Diego spojrzał na mnie i się zaczerwienił. Wszyscy spojżeli na mnie. Aaaa czyli to o mnie chodzi. Właśnie jadłam czekoladę więc tylko spojrzałam na nich z zażenowaniem i dokończyłam czekoladę.

-Cassie. -powiedział.

-No ok to kto dalej? -byłam obojętna odnośnie jego wyboru.

Diego kręcił wypadło na Alison.

-Prawda czy wyzwanie?- dziewczyna się zamyśliła.

-Hmmmm wyzwanie? -nie była pewna.

Weszłam do jej głowy i usłyszałam to. "Tylko nic z całowaniem tylko nic z całowaniem"

Uśmiechnęłam  się przebiegle i spojrzałam na Diego. Odezwałam się w jego głowie.

"Niech pocałuje Luthera"

Ten uśmiechnął się w moją stronę i powiedział:

-Pocałuj Lutheraa. -powiedział melodyjnie.

Alison zbladła. Była biała jak ściana. Zaczęłam się cicho śmiać. Popatrzyła na blondyna a ten na nią. Obydwoje spalili buraka. W końcu się pocałowali. Krótki pocałunek który nic nie znaczył. Teraz kręciła Alison. Zakręciło i zgadnijcie na kogo musiało wypaść. Na mnie. Weee jak się cieszę. Sarkazm.

-No więc Cassie. Prawda czy wyzwanie?

Co by zrobić aby nie wypaść głupio. Weszłam do jej głowy. Chciała wyzwanie.

-Prawda. -powiedziałam a ta się zamyśliła.

-Powiedz mi Cassie kto ci się podoba.-teraz ja byłam blada jak wampir.

-Była ciekawa myśli Five. Szczególnie dla tego,że uważnie mi się przyglądał. Zajrzałam do jego głowy.

Myśli Five

"Wiem,że czytasz mi w myślach więc... Powiedz moje imie, proszę powiedz moje imię.... Błagam powiedz to a sprawisz mi przyjemność. Powiedz moje imię."

Wyszłam z jego głowy i ździwiona spojrzałam w jego oczy. Naprawdę tak myślał? Chciał bym powiedziała jego imię? Czy może kłamał aby później mnie poniższać.

-Cassie? -Alison pomachała mi ręką przed twarzą.

-Wyzwanie. -powiedziałam szybko.

-Powiedz nam coś czego nie wiemy. -zła wstałam.

-Kończymy grę na dziś. -powiedziałam i już miała wyjść gdy ta pojawiła się przede mną i powiedziała.

-Słyszałam plotkę,że  powiesz nam coś czego nie chcesz byśmy wiedzieli.

No nie. Nie wiedziałam co robię. Słowa same zaczęły wypływać mi z ust.

-Jestem psychopatką nie godną zaufania. Mam inne imię pracę zadanie. Pewnie jesteś ciekawy jakie? Nazywam się Kelly. Nadal kradnę i wszystkich was nienawidzę.-otrząsnęłam się. Co mi ona do diabła zrobiła. Złapałam się za głowę dwie plotki na dzień to cholerny ból głowy. Zła wyminęłam ździwioną Alison. Sprawiłam jej ból taki,że zemdlała. Wyszłam z domu i poboiegłam do budynku w którym mieszkała moja szefowa.

-Hasło. -powiedział jeden z ochroniarzy. Podniosłam rękaw i pokazałam mu tatuaż kruka. Ten bez słowa wpuścił mnie do środka. Wsiadłam do windy wpisałam od i zjechałam na niższe piętra. Przetarłam oczy i wbiłam do pokoju szefowej. Moja szefowa siedziała przy stole i wypełniała jakieś dokumenty.

-Dzień dobry Cassie. -powiedziała. Ja podeszłam do szafki z trunkami i wyjęłam szklankę. Ta do mnie podeszła i zabrała alkochol. Zła spojrzałam w jej oczy.

-Nie. Masz zadanie. Kiedy masz misje musisz trzeźwo myśleć. -powiedziała i odłożyła alkochol ze szklanką za swoje miejsca.

Rzuciłam się na kanape.

-Jak myśleć trzeźwo to tylko po pijaku.-powiedziałam a ta usiadła na przeciw mnie.

-Według mnie powinnaś się rozluźnić i wziąść pistolet do ręki.-powiedziała i wyjęła z szafki pistolet.

-Chcesz kogoś zabić? -zapytała z uśmiechem.

-A mam wybór? -odparła słabo się uśmiechając. Podała mi pistolet a ja go przyjęłam.

-Kogo zabijesz? -zapytała podekscytowana.

Zamyśliłam się. Póki co nikogo z Akademii. A może by tak tą debilkę co moją siostrę zaczepiała. Podobno codziennie spotyka się w parku z kolegami i koleżankami. Uśmiechnęłam się psychicznie.

-Co to za nieszczęsna ofiara?-zapytała szefowa.

-Lisa Meryson. -powiedziałam przyglądając się pistoletowi.

Hej. Mam nadzieje,że rozdział wam się podoba. Mi osobiście bardzo. Chyba jeden z lepszych. Jak się trzymacie?  Mam nadzieje,że oceny dobre.  Do następnego rozdziału!


Red rosers- Five HargreevsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz