Jesteście siostrami?!

465 28 2
                                    

Książki wypadły mi z rąk i podeszłam bliżej. Te same białe włosy, ta sama twarz. W jej oczach pojawiły się łzy. Dziewczyna podbiagła do mnie a ja do niej.

-Liw. -szepnęłam i mocno ją przytuliłam.

Chodź dziewczyna płakała jak oszalała lecz ja zostałam tego odłuczona. Nie umiałam płakać. Wszytskie łzy jakie miałam wylałam wcześniej.

-Nie wieże Kelly to ty? -zapytała szepcząc i odsunęła mnie na wysokość ramion.

-Cassie, teraz nazywam się Cassie. -odszeptałam.

Dziewczyna pokiwała głową i bardziej się rozpłakała. Nawet nie zauważyłam,że dookoła nas stoi cała Akademia. Niech wiedzą i niech patrzą.

-Tyle lat minęło. -szepnęłam.

-Myślałam,że cię nie znajdę. -odprała.

-To wy się znacie? -zapytał z tego co pamiętam Luther.

-Tak. -odparła uśmiechnięta siostra. -Poznajcie moją rodzoną prawdziwą siostrę. -przedstawiła mnie, a ja spojrzałam na jej twarz z rozbawieniem.

-Opowiadaj więc jakie masz zdolności. -powiedziała podekscytowana, a ja prychnęłam.

- Nie mam zdolności.-powiedziałam i wzruszyłam ramionami.

-Masz. Każdy urodzony 1989 roku 1 października ma. No chyba,że Vanya. -powiedziała białowłosa, a ja kpiąco zachichotałam.

-Jeśli do super zdolności zaliczysz mordowanie i granie na nerwach. To mam te dwie zdolności. -powiedziałam i wzruszyłam ramionami.

-Odkryjemy jakie moce posiadasz. -odezwał się z nikąd staruszek.

-Nie chce. -mruknęłam.

Podeszłam do miejsca, w którym książki wypadły mi z rąk i je podniosłam. Następnie chwyciłam się siostry za rękę i zaprowadziłam do swojego pokoju. Położyłam książki na biurku i usiadłam na łóżku.

-Och Cassie myślałam,że nie żyjesz. A poza tym co to za makijaż? Czemu jesteś taka no ten-nie dokończyła bo gestem dłoni uciszyłam siostrę. Cicho podeszłam do szafy i gwałtownie ją otworzyłam. Z szafy wypadł Five.

-Cholera, jak mnie usłyszałyście? -zapytał i obolały leżał na plecach.

Podniosłam go i wypchnęłam za drzwi.

-Jeszcze raz zrobisz coś takiego a pożałujesz. -warknęłam a ten zbytnio się nie przejął.

-Żartujesz. -powiedział a ja miałam pewność,że jestem czerwona ze złości. Jeszcze nikt powtarzam NIKT mi tak jak on na nerwy nie działa!

-Chcesz się przekonać? -zapytałam i wrednie się uśmiechnęłam a ten szybko się teleportował.

Odetchnęłam z ulgą i zamknęłam drzwi. Zauważyłam,że moja siostra siedzi przede mną i prubuje nie wybuchnąć ze śmiechu.

-No co? -zapytałam nie wiedząc o co chodzi.

Liw zaczęła się śmiać jak opętana. Patrzyłam się na nią jak na kosmite.

-Ale mu powiedziałaś!- wydusiła przez śmiech.

Westchnęłam i usiadłam obok niej. Czekałam aż się uspokoji. Gdy to nastąpiło dziewczyna spojrzała na mój makijaż.

-Trzeba to zmienić. -powiedziała a ja odeszłam na bok.

-Mojego makijażu nikt nie tyka. -powiedziałam na co siostra westchnęła. Wstała z łóżka i podeszłą do drzwi.

-Zaraz wracam. -mruknęła a ja rozjerzałam się po pokoju.

Podeszłam do biurka i otworzyłam małą szufladę obok niego. Na moją twarz wszedł prawie nie widoczny uśmiech. Zauważyłam tam szkicowniki i ołówki. Były tam różne grubości ołówki, gumki i wiele innych.

-Wiedziałam,że ci się spodoba. -usłyszałam za sobą głos siostry.

Stała oparta o zamknięte już drzwi z kosmetyczką w ręku. Była lekko uśmiechnięta, blada.

- Wiedziałaś,że tu trafię? -zapytałam ździwiona.

-Nie. Ale Reginald od zawsze wiedział,że mam siostrę. Podejrzewał,że jeśli cię znajdzie i odkryje jaką masz moc razem będziemy jak bomby. Wierzyłam mu,że cię znajdziemy. To ja urządziłam ci ten pokój.-powiedziała i usiadła na łóżku.

-Dziękuje. A teraz koniec tego smutnego nastroju i już mów co tam masz. -powiedziałam i wskazałam na kosmetyczkę.

-Trzeba zmienić twój nawyk robienia tego czegoś. -powiedziała i wskazała na mój makijaż klauna.

-Nie przesadzaj tobie pasowałby szary. -powiedziałam i uśmiechnęłam się leciutko.

- To zróbmy tak. Ja zrobię tobie makijaż a ty mi. Zgoda? -zapytała niepewnie.

-Zgoda. -powiedziałam z chytrym uśmiechem.

-W takim razie trzymaj. -powiedziała i podała mi mleczko do zmywania makijażu i piankę do twarzy.

Na mojej twarzy pojawił się grymas. Wzięłam dwa płyny i waciki. Poszłam do taolety i zaczęłam zmywać mój zwariowany makijaż. po chwili skończyłam. Szybko obmyłam twarz wodą i ze spuszczoną głową poszłam do swojego pokoju. Tam czekała na mnie siostra.

-No to zaczynamy. -powiedziałam i usiadłam na przeciw niej.

Po 20-minutach obydwie miałyśmy makijaże naszego autorstwa. Moja siostra miała makijaż taki jak ja na co dzień jednak był on w kolorze srebrno-szaro-białym. Usta pomalowałam jej na perłowo biały. Ja natomiast miałam policzki pokryte różem i usta pomalowane pomadką.

-I jak? -zapytała zadowolona ze swojego dzieła.

-No-przełknęłam ślinę-Nie najgorszy. A tobie się podoba? -zapytałam z grymasem.

-Jest naprawdę piękny. -powiedziała, a ja szerzej otworzyłam oczy.

-Naprawdę?

-Nie. Chodź mogłabym w takim chodzić. -powiedziała a ja burknęłam niezadowolona.

-Zmywaj to i idź spać. -powiedziała i zostawiła kosmetyki na taoletce.

-Dzięki. Dobranoc!-rzuciłam na odchodne a drzwi się zamknęły.

Wstałam z podłogi i powoli podeszłam do szafy. Zajrzałam do środka i zażenowana oparłam się o drzwi szafy. Były tam różowe bluzy, spódniczki, piżama z kolorze żółtym. Szybko zamknęłam szafę i spojżałam się na okno mojego pokoju. Uśmiechnełam się głupio i po stwierdzeniu że się nie zabije skoczyłam.

Red rosers- Five HargreevsWhere stories live. Discover now