Wczesnym wieczorem, kiedy to dopiero zdążyło się zrobić ciemno, Malwina dokładała kolejny pieniek do paleniska. Nagle z zewnątrz dało się słyszeć jakiś rodzaj szumu. Zastygła w bezruchu, trzymając drewno w powietrzu. Niezrozumiały przez Malwinę dźwięk spowodował, iż nasłuchiwała, czując coraz bardziej narastający z minuty na minutę niepokój. Pokochała to miejsce, jednak brak obecności kogokolwiek od dłuższego czasu mógł powodować, iż podświadomość płatała jej chwilami figle. Bywało, iż miała wrażenie, że słyszy jakieś poruszenie wokół domu. Powodowało to u niej nawet stres, jednakże dotychczas zrzucała to wszystko na zwierzęta wychodzące z lasu i buszujące w nocy wokół gospodarstwa, zainteresowane nową lokatorką, a których liczne ślady zdarzało się jej napotkać podczas prac w ogródku.

Tym razem jednak szum był inny. Pochodził z daleka i zbliżał się coraz bardziej. Po chwili nie sposób było go już pomylić z niczym innym, ponieważ wnet dotarło do niej, że dźwięk który słyszy to tak naprawdę turkot silnika jakiegoś obcego samochodu.

Lekki niepokój przerodził się już w zdenerwowanie. Czyżby to Henio? Tylko jemu podała adres tego miejsca, ale co on robiłby tu o tej porze? Przecież dała mu znać, że teraz obowiązki są na jego głowie i liczyła na to, że ze wszystkim sobie poradzi jak dotychczas. Nie zdążyła jednak nawet za długo pomyśleć, kiedy samochód zwolnił już i sądząc po odgłosie miażdżonego żwiru, zajechał na podjazd pod jej domem.

W tym momencie przeraziła się już nie na żarty. W oknach widniało zapalone światło. Nie mogła udawać, że jej tu nie ma. Ale kto to mógł być? Przecież nikt inny oprócz Henia by jej tutaj nie szukał, a on nikogo by tu nie dopuścił... Nie było takiej mowy. Przez sekundę pomyślała, że jedyną osobą która mogła tu trafić był...

Usłyszała kroki. Ktoś zapukał do drzwi, a Malwina przerażona wstrzymała oddech.

Na zewnątrz panowała głucha cisza, którą po chwili ponownie przerwało pukanie.

Kobieta wstała na miękkich jak wata nogach i ostrożnie krok po kroku podeszła do przedpokoju, stając twarzą w kierunku drzwi od domu.

Nagle usłyszała męski głos wołający z zewnątrz.

– Malwina, otwórz. To ja. – Niski ton głosu przeszył całe jej ciało.

Strach nagle jakby uleciał, zastąpiony niesamowitym stresem połączonym z szokiem. Do jasnej cholery! Co on tu robi?! – pomyślała i jeszcze bardziej zbliżyła się do drzwi, by w końcu otworzyć je i przywitać bardzo niespodziewanego gościa. Nie mogła dłużej przeciągać momentu, na który nie była w żadnym wypadku gotowa.

Sięgnęła drżącą ręką do zamka i przekręciła go. Gdy zobaczyła stojącego w progu mężczyznę, świat na chwilę się zatrzymał. Nie spodziewała się po sobie tak gwałtownej reakcji. Całkowicie bezwiednie jej ręka powędrowała na podbrzusze i tak już została, jakby siłą woli chciała uspokoić maleńką istotę, która tam była. Na szczęście dla Malwiny, Sebastian odczytał to jako zwykły gest, towarzyszący zdziwieniu, co współgrało z pobladłą twarzą i szeroko otwartymi oczami kobiety.

– Cześć – przywitał się cichym głosem, jakby nie chciał bardziej zakłócać panującego wokół nich nocnego spokoju.

Wyglądał tak jak wtedy, gdy się poznali. Nie było już żadnych oznak tego, że dwa tygodnie przeleżał w szpitalu dochodząc do siebie po postrzale. Jego waga wróciła do normy, a rysy twarzy również nie były tak ostre jak podczas szpitalnej rekonwalescencji. Jednak w tej chwili nie to najbardziej przykuło jej uwagę. Tym od czego nie mogła oderwać wzroku była para błyszczących, zielonych oczu utkwionych w niej samej.

– Co ty tutaj robisz? – odezwała się zachrypniętym głosem, odsuwając się od drzwi i gestem zaprosiła go do środka.

Pod skorupą stresu i zdziwienia zagościła mała iskierka radości. Cieszył ją jego widok, choć sama wcale nie chciała się do tego przyznać. Wyglądał na zmęczonego, co mogłaby tłumaczyć długa droga jaką przebył, by tu dojechać. Skąd wracał? A może dopiero dokądś jechał? Przecież nie przyjechałby takiego kawału drogi nie będąc nawet pewnym czy ona tu jest. Bo skąd by wiedział? Chyba, że... Henio!?

Zimna S OdwilżWo Geschichten leben. Entdecke jetzt